Wojska rosyjskie miały otworzyć ogień do ludności cywilnej próbującej wydostać się z miasta Irpień w obwodzie kijowskim – podało w niedzielę, 6 marca na swojej stronie internetowej Radio Swoboda. „Przy drodze wyjazdowej z miasta Irpień wojska rosyjskie otworzyły ogień do ludności cywilnej podczas próby ewakuacji” – podało Radio, powołując się na swojego korespondenta na miejscu. Według jego relacji, zginęły co najmniej trzy osoby, w tym dwoje dzieci, a jeden z rannych jest w stanie krytycznym. Te relacje nie zostały na razie potwierdzone przez inne źródła.
Miasteczko Irpień pod Kijowem zostało pozbawione dostaw gazu w związku z uszkodzeniem gazociągu przez rosyjski pocisk rakietowy – poinformował w niedzielę, 6 marca szef władz obwodu kijowskiego Ołeksij Kułeba. Sytuacja humanitarna w mieście jest katastrofalna, cywile próbują uciekać, choć trwają ataki bombowe. Kułeba, cytowany przez Interfax-Ukraina, przekazał, że władze były zmuszone odciąć miejscowość od dostaw gazu. Z relacji mieszkańców i mediów wynika, że sytuacja w atakowanym bez przerwy Irpieniu jest dramatyczna.
Po zbombardowaniu w sobotę przez Rosjan torów tuż przed planowaną ewakuacją cywili, rozpoczął się exodus z miasta. Odbywa się on w warunkach ciągłych ostrzałów i bombardowań. W niedzielę, 6 marca Rosjanie otworzyli ogień do uciekających cywili, zginęły cztery osoby, w tym dziecko. Portal Suspilne opublikował nagranie, na którym widać ofiary tego ataku, a także innych uciekających z miasta mieszkańców, którym pomaga m.in. policja.
„Udało nam się dostać do punktu ewakuacji, ale po dwóch godzinach okazało się, że tory zostały wysadzone w powietrze” – opowiadała mieszkanka Irpienia pod Kijowem. – „Byłam przekonana, że umrę. Jeśli zostaniesz – umrzesz. Jeśli pójdziesz, to na 90 proc. umrzesz” – mówiła. „Poszliśmy na piechotę od szpitala wojskowego do centrum, gdzie miało być pięć wagonów ewakuacyjnych. Dwie godziny staliśmy tam i zdawaliśmy sobie sprawę, że w każdej chwili może przylecieć nasz „bratni naród” i zrobić tak jak przywykł – rzucić bombę w ten tłum ludzi. A potem powiedzieli nam, że zbombardowali tory” – powiedziała przez telefon Maria Rohucka telewizji Nastojaszczeje Wriemia po tym, jak udało jej się wydostać z miasta. „Ogarnia cię chaos i panika. Słyszysz dźwięk kółek od walizki, a myślisz, że to samolot. Wszędzie słyszysz myśliwce. (…) Staliśmy pod tym mostem i rozumieliśmy, że wystarczy jeden przelot samolotu… W tym samym czasie miasto było bombardowane z powietrza, dzielnice mieszkalne” – opowiadała Rohucka.
Jednocześnie – jak poinformował szef władz obwodu donieckiego Pawło Kyryłenko – kolumna ewakuacyjna z ludnością cywilną nie zdołała wyjechać z Mariupola z powodu ostrzału miasta przez Rosjan. Jak twierdzi organizacja Lekarze bez Granic (MSF), sytuacja w Mariupolu jest katastrofalna. Koordynator MSF na Ukrainie Laurent Ligozat powiedział w sobotę, że sytuacja w tym mieście „pogarsza się z dnia na dzień.” Ludzie w Mariupolu mają „bardzo duże problemy z dostępem do wody pitnej” – dodał Ligozat, cytowany przez AFP.
Do ewakuacji ludności cywilnej z Mariupola miało już dojść w sobotę. W tym celu Rosja i Ukraina uzgodniły zawieszenie broni. Jednak władze ukraińskie, powołując się na łamanie zawieszenia broni przez Rosję, przerwały operację ewakuacyjną. Moskwa ze swej strony zrzuciła na Kijów winę za zerwanie zawieszenia broni i oświadczyła, że w sobotę po południu wznowiła „operacje ofensywne” w Mariupolu.
Źródło: se.pl