Wiadomości

Próbowali przejąć kamienicę wartą 3 mln zł. Zaskakująca decyzja sądu

„Książę” Stanisław P. wraz z trójką osób próbował przejąć kamienicę przy ulicy Krowoderskiej 47 w Krakowie, która miała nieuregulowany stan prawny. Sąd pierwszej i drugiej instancji stwierdził, że doszło do próby oszustwa, a nieruchomość stanowi własność miasta. Po tych decyzjach prokuratura postawiła całej czwórce zarzut usiłowania doprowadzenia gminy miejskiej Kraków do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości. Dziś sąd uniewinnił wszystkich, powołując się na zasadę domniemania niewinności.

Próbowali przejąć kamienicę wartą 3 mln zł. Zaskakująca decyzja sądu

Próbowali przejąć kamienice wartą 3 mln zł. Zaskakująca decyzja sądu

  • Do nielegalnej próby przejęcia kamienicy doszło w 2007 roku. Osoby oskarżone próbowały wówczas przekonać sąd, że właścicielka przed śmiercią w ustnym testamencie przekazała budynek administratorowi
  • Sądy dwóch instancji uznały, że doszło do próby oszustwa, a właścicielem kamienicy jest miasto. W wyniku sądowego rozstrzygnięcia prokuratura postawiła zarzuty Stanisławowi P., jego żonie, córce i znajomemu
  • Dziś sąd uniewinnił wszystkich oskarżonych w tej sprawie. W uzasadnieniu do wyroku powołał się na domniemanie niewinności i brak wystarczających dowodów
  • Osoba Stanisława P. pojawia się jeszcze w kontekście nieprawidłowości, które dotyczą dwóch budynków przy ul. Zwierzynieckiej oraz Stefana Batorego
  • O sprawie już w 2005 roku wiedziało Ministerstwo Sprawiedliwości, a w 2007 CBA. Wtedy jednak żadnych działań nie podjęto

Sprawa dotyczy kamienicy przy ulicy Krowoderskiej 47 w Krakowie. Budynek znajduje się w centrum miasta, niedaleko Plant. Idąc pieszo, na Rynek Główny można dotrzeć w ok. 15-20 minut. Obecnie właścicielem jest gmina miejska Kraków. Stało tak się jednak dopiero po latach sądowych sporów.

W 2007 roku, po śmierci właściciela nieruchomości przy ulicy Krowoderskiej 47, Stanisław P. – który tytułuje się księciem – próbował przekonać sąd, że dawna właścicielka w ramach testamentu ustnego przekazała kamienicę na własność dotychczasowego administratora, Mirosława Cz. Potwierdzić to miały córka oraz żona administratora.

Sprawa trafiła do sądu pierwszej, a później drugiej instancji. Po ośmiu latach sąd ostatecznie stwierdził, że doszło do próby oszustwa, a kamienica powinna przejść na własność gminy Kraków. Tak też się stało.

O próbie wyłudzenia kamienicy pisaliśmy w Onecie na początku października 2017 r. Tego samego miesiąca Stanisław P., jego żona, córka oraz Mirosław Cz. – W ocenie prokuratury zgromadzony w sprawie obszerny materiał dowodowy jednoznacznie wskazuje, że oskarżeni celowo i fałszywie przedstawili przed sądami okoliczności dotyczące rzekomego sporządzenia testamentu ustnego przez zmarłą K. M. – mówiła wówczas prokurator Ewa Bialik, rzecznik prasowa Prokuratury Krajowej. – W ten sposób chcieli oni bezprawnie przejąć na własność kamienicę położoną przy ulicy Krowoderskiej 47 w Krakowie o wartości prawie 2 miliony 800 tysięcy oraz znajdujące się w niej ruchomości o wartości ponad 83 tysięcy złotych – dodawała.

Prokuratura postawiła całej czwórce zarzut, usiłowali doprowadzić gminę miejską Kraków do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości.

Po dwóch latach dziś (30.10.2019r.) zapadł wyrok w tej sprawie. Sąd okręgowy uniewinnił wszystkich oskarżonych. W uzasadnieniu do wyroku powołał się na domniemanie niewinności i brak wystarczających dowodów. Sąd ocenił, że „nie można stwierdzić, iż istnieją dowody na to, że te osoby celowo zachowały się w taki sposób, by wyłudzić kamienicę i składając zeznania przed sądem rejonowym (…), dopuściły się składania fałszywych zeznań”.

Kamienica przy Batorego i rządy „księcia”

Kamienica przy ulicy Krowoderskiej 47 to nie jedyna nieruchomość gdzie pojawia się „książę” Stanisław P.

Ulica Stefana Batorego w ścisłym centrum Krakowa. Stąd do Rynku Głównego można dojść wolnym krokiem w około 10 minut. Jedna z działek przy tej ulicy zabudowana jest dwiema kamienicami stanowiącymi własność przedwojennej firmy „Teren” Spółka Akcyjna dla Przemysłu Budowlanego, która wpisana została do rejestru sądowego w roku 1932.

Po upadku firmy, od roku 1950, spółka zarządzana była przez kuratorów ustanowionych przez sąd. W 1985 roku stanowisko kuratora objął „książę” Stanisław P. i sprawował tę funkcję przez 20 lat – do 2005 roku.

Z dokumentów, do których dotarliśmy, wynika, że kurator nie przykładał się do swoich obowiązków. Przez pierwsze 10 lat zarządu P. nie przeprowadzono żadnego większego remontu. Lokatorzy próbowali interweniować w różnych instytucjach. Efekt był taki, że w 1992 roku Stanisław P. złożył pozew przeciwko większości lokatorom. Uważał, że wysyłając pisma do sądu, naruszyli jego dobre imię. Takich wniosków przez kilka lat wpłynęło co najmniej kilkanaście.

Sprzedaż udziałów w kamienicy, a pieniędzy brak

Dopiero w połowie lat 90. ubiegłego wieku P. poinformował sąd, że niezbędne są pieniądze na remont kamienicy. Zaproponował, aby sprzedać część udziałów w nieruchomości – uzyskane w ten sposób środki miały zostać przeznaczone na prace budowlane.

Zgodnie z ówczesnymi przepisami informację o sprzedaży udziałów trzeba było podać do publicznej wiadomości. Ogłoszenie zostało zamieszczone w jednej z lokalnych gazet na stronie z tzw. ogłoszeniami drobnymi. Wiadomość była lapidarna, wydrukowano ją obok informacji o sprzedaży owczarka niemieckiego oraz notki o możliwości nabycia 28-calowego telewizora.

Ostatecznie do transakcji doszło, a udziały w nieruchomości zostały sprzedane – nabywcami zostali członkowie rodziny kuratora, a później nabył je sam P. To nie wszystko. Jak się dowiedzieliśmy, pieniądze ze sprzedaży udziałów w nieruchomości nigdy nie zostały przekazane na zaplanowane w 1996 i 1997 remonty.

Wiadomość o tym dotarła do krakowskiego sądu. Lokatorzy chcieli, aby wobec Stanisława P. wyciągnięto konsekwencje. W 2009 roku ówczesny Prezes Sądu Okręgowego napisał do lokatorów, że „pieniądze ze sprzedaży posłużyły m.in. do naprawy instalacji gazowej i elektrycznej oraz częściowo wodno-kanalizacyjnej w latach 1996 i 1997”.

Stanowisko to nie miało jednak potwierdzenia w rzeczywistości. Widzieliśmy sądowe dokumenty z 2000 roku, z których dowiedzieliśmy się, że kamienica nie była remontowana od wielu lat. Co więcej, z rachunków i faktur wynika, że zapłacone zostały przez… lokatorów.

Informacje te chcieliśmy skonfrontować z sądową dokumentacją. Jak się jednak nieoficjalnie dowiedzieliśmy, dokumenty częściowo zniknęły lub zostały zniszczone.

Zablokował Skarb Państwa

W 2005 roku krakowski sąd w sprawie sporu o kamienice przy ulicy Batorego stanął po stronie mieszkańców. Uznał, że Stanisław P. jako kurator wykonywał swoje obowiązki nienależycie i niestarannie. Dodatkowo z opinii biegłej wynikało, że księgowość spółki prowadzona była niezgodnie z przepisami ustawy o rachunkowości.

Sąd zdecydował, że P. ma przestać być kuratorem. Tymczasem pod koniec swojej działalności w 2005 roku mężczyzna złożył wniosek ws. upadłej wcześniej spółki w Krajowym Rejestrze Sądowym. Tym samym reaktywowano podmiot, który od 80 lat nie prowadził żadnej działalności i został postawiony w stan likwidacji. Działania te uniemożliwiły przejęcie nieruchomości na rzecz Skarbu Państwa.

Jednak śledczy nigdy nie przedstawili żadnych zarzutów dotyczących wątpliwego przejęcia lokali w kamienicy. Nigdy nie ustalili też, co stało się z pieniędzmi ze sprzedaży części praw do nieruchomości. O sprawie w 2005 roku zostało poinformowane Ministerstwo Sprawiedliwości, a w 2007 roku CBA. Nie podjęto jednak wówczas żadnych działań.

Ulica Zwierzyniecka

Nieruchomość przy ulicy Zwierzynieckiej to kolejna kamienica, w kontekście której pojawia się postać Stanisława P. i jego rodziny. Tym razem chodzi o przejęcie 50 proc. udziałów. Dotarliśmy jednak do pism i świadków, które rzucają nowe światło na „transakcję”. Wynika z nich, że mogło dojść do próby wyłudzenia prawa własności do części nieruchomości.

Historia ma swój początek w 2005 roku. W kamienicy przy ulicy Zwierzynieckiej mieszka Janina Rz. – dziś 85-letnia emerytowana nauczycielka. Kobieta była posiadaczką połowy nieruchomości. Należały do niej lokale o numerze: 3, 3a, 3b, 4, 6, 9. Druga część należała do Henryka N., który jednak nie był znany z miejsca zamieszkania. Całością administrował wspomniany już Stanisław P.

Na kilka miesięcy przed śmiercią chorej na raka Janiny Rz. doszło do tajemniczych transakcji. W lutym 2005 roku kobieta sprzedała mieszkanie (numer 3), a w kwietniu pozbyła się lokalu numer 3a. Oba mieszkania zostały kupione przez Stanisława P. i jego żonę Zofię.

Nie wiadomo jednak, czy zmarła otrzymała pieniądze i ew. w jakiej kwocie. Rodzina 85-latki zeznaje, że przed śmiercią wysyłała jej pieniądze, ponieważ kobieta nie miała środków do życia. Starsza pani „zapożyczała” się też u pracowników MOPS oraz kupowała drobne artykuły „na kreskę”.

Dodatkowo, w kwietniu 2015 roku starsza pani miała podpisać z rodziną P. tzw. umowę o dożywocie. Kobieta w zamian za przelewanie comiesięcznej sumy pieniędzy miała zadeklarować, że po jej śmierci lokale 4, 6, 9 i 3b przejdą na własność rodziny P. Jednak i tutaj nie wiadomo, czy państwo P. wywiązali się z danej umowy.

Co więcej, osoby, które znały Janinę Rz., mówią w rozmowie z nami, że kobieta bała się Stanisława P. Według ich informacji miał ją straszyć komornikiem oraz policją. Starsza pani na kilkanaście miesięcy przed śmiercią miała wspomnieć, że przyjdzie do niej Stanisław P. i że podpisać musi „jakieś” dokumenty. Stwierdziła, że nie wie, o co do końca chodzi, ale że P. kazał jej być samej.

Tymczasem – jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy – w podpisaniu dokumentów miał uczestniczyć ten sam mecenas, który pomagał w zbyciu udziałów kamienicy przy ulicy Stefana Batorego.

Żródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close