Kaczyński spotkał się dziś ze swoim największym przeciwnikiem Lechem Wałęsą w gdańskim sądzie. Obaj politycy odpowiadali na pytania sędziów w sprawie z powództwa prezesa PiS przeciw założycielowi „Solidarności”. Zanim rozpoczęto rozprawę, jeden z obecnych na miejscu obywateli rozwścieczył szefa Zjednoczonej Prawicy. Jak podaje portal wp.pl mężczyzna to prawdopodobnie zwolennik Lecha Wałęsy.
Kaczyński zdecydował się pozwać Wałęsę za wielokrotnie powtarzane słowa o tym, że winnym katastrofy smoleńskiej jest właśnie prezes Prawa i Sprawiedliwości. Były Prezydent RP utrzymuje, że w czasie lotu na uroczystości 70. rocznicy mordu katyńskiego, Lech Kaczyński otrzymał od brata telefon z poleceniem lądowania za wszelką cenę, co miało być powodem tragedii. Rozprawa w tej sprawie przed sądem w Gdańsku rozpoczęła się dziś o 10:00.
Sąd nakłaniał zwaśnione strony do ugody, lecz przez dwie godziny nie udało się doprowadzić do żadnego porozumienia. Z tego powodu rozprawa potoczyła się dalej, w kierunku pożądanym przez Jarosława Kaczyńskiego.
– Pozwany wielokrotnie twierdził, że ja rozmawiałem w trakcie lotu z moim bratem i „wydałem polecenie”, żeby lądował za wszelką cenę. Chciałem oświadczyć, że nigdy takiego polecenia nie wydawałem. W ogóle nie byłem w stanie wydawać mojemu bratu żadnych poleceń. Nie na tym polegały nasze relacje. A w tej rozmowie jedynym tematem była sprawa stanu zdrowia mojej mamy, przy czym brat mnie poinformował, że nie ma sytuacji zagrożenia i w związku z tym nie muszę zaraz jechać do szpitala – powiedział przed sądem szef PiS.
Kaczyński rozwścieczony przez obecnego na miejscu obywatela
Zanim jednak głowa koalicji rządzącej Polską i była głowa państwa starli się w sądzie, przed salą doszło między nimi do gorącej wymiany zdań. Wałęsa powiedział do Kaczyńskiego, że ten „jest jego wielkim błędem” z zachowaniem jednak zwrotu „Pan”, a obrażony odwdzięczył się tym samym.
Później do rozmowy włączył się obecny na miejscu zwolennik Lecha Wałęsy, który zauważył, że pozywający go polityk nabija się z noszonej przez niego bluzy z napisem „Konstytucja”. Mężczyzna natychmiast podjął temat i zwrócił się do Kaczyńskiego w następujący sposób: „Z czego się pan Jarek śmieje?”.
Tak ciepły i poufały, lecz ironiczny ton nie spodobał się Kaczyńskiemu, który błyskawicznie odpowiedział, że „Jarkiem to był 40 lat temu”.
– A jak mam mówić: panie prezesie? Nie jestem w tej partii. Ja sobie będę mówił, proszę pana, to wolny kraj […] To pan nie słucha – odpowiedział na to mężczyzna.
Wówczas poirytowany ciągnącą się rozmową i poprosił obecnych przy nim policjantów o pomoc. Mundurowi nie odpowiedzieli jednak na jego rozpaczliwy apel.
– Jesteście z policji, tu się dzieją rzeczy, które nie powinny się dziać, a państwo nie interweniują – powiedział Kaczyński. Wtedy także i Wałęsa włączył się do dyskusji, uderzają w swojego przeciwnika.
– Pewnych rzeczy się nie rusza, bo to śmierdzi – usłyszeliśmy na chwilę przed otwarciem drzwi sali rozpraw.
Tak było. Swoją drogą, czy ci policjanci już dziś będą na dywaniku u swojego pryncypała? ?
Za TVN24 pic.twitter.com/iC1Beih4sn— Roman Kozłowski ???? (@bimbol_jg) November 22, 2018
Źródło: pikio.pl