Donald Tusk myśląc o dalszej karierze w UE jest gotów poświęcić interesy setek tysięcy Polaków na Wyspach. Wspierając Macrona i Merkel a zarazem odcinając się od May wywoła „twardy brexit”, który nie da Polakom na Wyspach praktycznie żadnych gwarancji – tak ostatni szczyt Unii w Salzburgu podsumowuje szef serwisu 300POLITYKA Łukasz Mężyk.
W obszernej analizie szczytu Mężyk napisał, że słowa Tuska po szczycie były „zaskakująco twarde”. Zdaniem jego rozmówców to „pełna nieodpowiedzialność” ponieważ proces wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii staje się teraz trudny do opanowania.
„Polscy dyplomaci i byli dyplomaci oraz brukselscy politycy, z którymi rozmawiała 300POLITYKA zwracają uwagę, że słowa Donalda Tuska po szczycie w Salzburgu, że plan ekonomiczny negocjowany wokół umowy brexitu 'would not work’, wskazują prawie jednoznacznie, że zamierza on kontynuować karierę w instytucjach europejskich przy wsparciu Francji i Niemiec. Ich zdaniem, w scenariuszu powrotu do polskiej polityki, Tusk nie szedłby na tak ryzykowne zderzenie z Brytyjczykami” – twierdzi redaktor naczelny portalu 300POLITYKA.
Łukasz Mężyk w obszernej analizie podpiera się także tekstem Macieja Czarneckiego w weekendowej „Gazecie Wyborczej”. Dziennikarz gazety stwierdził w nim, że stanowczość Tuska była „zaskoczeniem”. Twardy brexit oznacza, że Polacy na Wyspach stracą obecne międzynarodowe umocowanie prawne. W Wielkiej Brytanii mieszka nie tylko ponad milion Polaków. Jest tam także ponad 60 000 polskich firm. Choć Theresa May zapewnia, że prawa cudzoziemców w Wielkiej Brytanii zostaną zachowane, to Czarnecki podkreśla, że może zawsze suwerennie zmienić zdanie.
W tekście Mężyk cytuje także dziennikarza gospodarczego Rafała Hirscha. Hirsch przytacza analizę Oxford Economics. Według niej Polska najbardziej odczuje skutki brexitu bez porozumienia, nie licząc bezpośrednio zaangażowanych państw, czyli UK i Irlandii. Hard brexit ma nas kosztować 0,8 proc. PKB. A np. Niemców tylko 0,2 poc., a Węgrów 0,3 proc. PKB.