Ciężkie chwile u Lecha Wałęsy (78 l.) – były prezydent trafił do szpitala. Sytuacja jest poważna. – Mam operację wymiany baterii w rozruszniku serca. Nie mogę dłużej czekać, bo to jest niebezpieczne, bateria ma termin, ten termin się właśnie kończy – mówi nam. Jakby tego było mało, jeden z drutów w sercu Wałęsy złamał się, zabieg nie będzie więc formalnością. A przed pójściem do kliniki emerytowany prezydent nagrał przygnębiający film, w którym pożegnał się z fanami. Następnie zaś udał się do kościoła.
– Nie obawiam się operacji, tylko trochę boję się Boga i mojej żony – przekonywał były prezydent w rozmowie z „Super Expressem”. Na nagraniu, które opublikował w mediach społecznościowych w dniu pójścia do szpitala, w jego głosie słychać było jednak strach… – Nie wiem, jaka jest wola nieba, a z nią się zawsze zgodzić trzeba. Czas pokaże. Jestem przygotowany na dwa główne rozwiązania. Liczę na właściwe osądzenie, więc nie wiedząc, kiedy się spotkamy następnym razem, nie wiedząc, czy się w ogóle spotkamy, chcę państwu powiedzieć, że robiłem wszystko, by dobrze służyć narodowi – mówił Wałęsa. Dziś nasz noblista nie opuścił też coniedzielnej mszy świętej. Wszystko wskazuje na to, że gorliwie modlił się o powodzenie operacji.
Bateria w rozruszniku serca Wałęsy, którą wszczepili mu kilkanaście lat temu amerykańscy lekarze, musi być wymieniana co kilka lat. Tym razem jednak sprawa nie będzie taka prosta. – Pojawił się nieoczekiwany problem, bo z trzech drutów wbitych w serce, jeden mi się złamał – mówił nam były prezydent.
Źródło: se.pl