Wiadomości

Wstrząsająca spowiedź lekarza z SOR. To przechodzi ludzkie pojęcie

Szpitalne Oddziały Ratunkowe cieszą się wśród pacjentów zasłużenie złą sławą. Lekceważenie pacjentów, wielogodzinne oczekiwanie na pomoc, ordynarne traktowanie cierpiących ludzi – to codzienność. Najnowszy tragiczny przykład to śmierć 39-letniego pacjenta na ostrym dyżurze w Sosnowcu po 12 godzinach oczekiwania na pomoc. Dziś oddajemy głos drugiej stronie – lekarzowi pracującemu na SOR.

– W dzień powszedni dyżur na SOR trwa od godz. 15 do 8 dnia następnego – mówi nam lekarz jednego z bydgoskich szpitali. – W weekendy dyżury są całodobowe, 24-godzinne. Personelu jest zbyt mało i jesteśmy przeciążeni. A do pracy na SOR-ze nie ma chętnych, bo praca jest tu stresująca, łatwo popełnić błąd.

Z katarem na ostry dyżur

Na SOR-ach, zwłaszcza wieczorami i w weekendy, kłębią się tłumy. Kogoś boli brzuch, ktoś zemdlał na ulicy, ktoś inny jeszcze przychodzi trzymając w torebce z lodem obcięty palec… Do tego zwykle paru pijaczków z ranami na głowie. Skąd taki szturm pacjentów?

– Długie kolejki i odległe terminy w przychodniach sprawiają, że schorowani ludzie traktują SOR-y jako jedyny sposób szybkiego dostania się do specjalisty, do którego na wizytę musieliby czekać tygodniami – opowiada lekarz. – Zgłaszają się też do nas pacjenci np. z urazami sprzed dwóch tygodni. Albo z katarem czy bólem gardła – kontynuuje.

– Jeżeli pacjent przychodzi, to znaczy, że potrzebuje pomocy, natomiast nie zawsze ta pomoc powinna mu zostać udzielona właśnie na SOR-ze. Mówię wtedy takiemu pacjentowi, że powinien zgłosić się do nocnej czy świątecznej pomocy lekarskiej albo do lekarza pierwszego kontaktu. Wtedy pacjent, zdenerwowany długim często oczekiwaniem, wrzeszczy na mnie, że on płaci podatki i wymaga, żebym się nim natychmiast zajął. Musimy jednak mieć świadomość, że na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym poza tą osobą z katarem jest też osoba, która ma silną duszność i trzeba jej pilnie pomóc.

Szpitale traktowane jak przechowalnie staruszków

Osoby w podeszłym wieku to szczególna grupa pacjentów Szpitalnych Oddziałów Ratunkowych.

– Zdarza się, że rodzina przywozi starszą osobę, która ma np. zakażenie układu moczowego. A wystarczy ją nawodnić, podać antybiotyk i nie musi ona leżeć w szpitalu – przekonuje lekarz. – A rodzina pacjenta pisze skargę, że lekarze nie przyjęli matki czy ojca do szpitala. Bo rodziny staruszków często traktują szpital jak przechowalnię, zwłaszcza w czasie weekendów i świąt. Gdy pewnego razu po zbadaniu starszego pacjenta uznałem, że nie kwalifikuje się do hospitalizacji, wyzwany zostałem od najgorszych, nawet grożono mi śmiercią.

Osobna sprawa to pacjenci pod wpływem alkoholu czy środków psychoaktywnych. Wulgarnie wyzywają lekarzy, grożą im, albo rwą się do bicia. A personel, przy brakach kadrowych, zamiast pomagać ludziom, którzy tej pomocy naprawdę potrzebują, goni po całym oddziale pijanego i agresywnego człowieka, który bardziej niż pomocy medycznej potrzebuje pomocy społecznej.

– Kiedyś, udzielając pomocy pijanemu, w ostatniej chwili uniknąłem pobicia. Pacjent w amoku chwycił mnie za bluzę i do akcji musiał wkroczyć sanitariusz. Likwidacja izb wytrzeźwień to dla nas pracujących w SOR-ach strzał w kolano – mówi lekarz.

A najgorsze jest to, że widoków na poprawę nie ma. – Sytuacja się nie zmieni, jeśli nie zbudujemy nowego systemu opieki zdrowotnej – kończy.

1

Wstrząsająca spowiedź lekarza z SOR. To przechodzi ludzkie pojęcie
Lekarz z SOR: Jesteśmy przeciążeni pracą

2

Wstrząsająca spowiedź lekarza z SOR. To przechodzi ludzkie pojęcie
Lekarz: Schorowani ludzie traktują SOR-y jako jedyny sposób szybkiego dostania się do specjalisty

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close