To miał być mile spędzony wypoczynek w górach. Dwie 17-latki z warszawskiego liceum, Anna Semczuk i Ernestyna Wieruszewska, przyjechały do Kościeliska na ferie. Dokładnie 29 lat temu nastolatki wyjechały ze swojej kwatery do Zakopanego i… przepadły. Do tej pory nie wiadomo, co się stało z Anią i Ernestyną. Sprawą ich tajemniczego zaginięcia zajmą się funkcjonariusze z Archiwum X Komendy Głównej Policji.
Zaginięcie Anny i Ernestyny jest jedną z najbardziej tajemniczych spraw, jakie przyszło prowadzić zakopiańskiej policji. – Najdziwniejsze zaginięcie, z jakim miałem do czynienia. Były dwie osoby i zniknęły. To było nietypowe po pierwsze dlatego, że bez motywu. To były dwie grzeczne dziewczynki. Wszystkie czynności były prowadzone tak trochę na oślep, bo nie było punktu zaczepienia – opowiadał Polsat News Marek Kowalik, emerytowany policjant wydziału kryminalnego zakopiańskiej policji.
Zaginięcie nastolatek w Zakopanym. Co się stało z Anną i Ernestyną?
Był 22 stycznia 1993 roku. To wtedy dwie nastolatki z Warszawy przyjechały do Kościeliska. Zameldowały się w prywatnej kwaterze, którą znała rodzina Ernestyny. Wcześniej dziewczyna mieszkała tam, gdy przyjechała z oazą.
Do domu 17-latki miały wrócić 27 stycznia. Tak się jednak nigdy nie stało. Dzień wcześniej koło godziny 9 Ernestyna i Ania pojechały do Zakopanego po bilet. Kupiły go i przepadły. Miały się z kimś spotkać – tak tłumaczyły gaździnie, u której mieszkały.
Dziewczyny dotarły na dworzec. I tam ślad się urywa. Licealistki już nie wróciły do wynajmowanego pokoju. Następnego dnia o zniknięciu nastolatek powiadomiono ich rodziców i służby.
Rozpoczęły się gorączkowe poszukiwania.
Zaginięcie licealistek. Co mogło się wydarzyć?
Policja wykluczyła, by dziewczyny wyszły w Tatry. Śmigłowiec TOPR niczego nie znalazł. Warunki były bardzo złe, a w ich pokoju zostały ciepłe ubrania. Były też pieniądze i dokumenty. Wyglądało na to, że 17-latki wyszły na chwilę i zaraz miały wrócić.
Ernestyna i Anna uciekły za granicę? Ta wersja również upadła. Nastolatki nie wzięły ze sobą paszportów.
Uciekły do sekty? Zostały porwane przez mafię i przewiezione do niemieckich domów publicznych? Ktoś zrobił im krzywdę, zabił je? Żadnej z tych wersji nie udało się potwierdzić.
„Sprawdzano nawet trop Marca Dutroux, pedofila i mordercy z Belgii, który w tym czasie bywał na Słowacji i w Polsce. I to nic nie wniosło do sprawy” – podał Polsat News.
Rodzice Ernestyny przejechały Polskę wszerz i wzdłuż w poszukiwaniach córki. Nigdzie jej nie znaleźli. Do tej pory nie wiadomo, co się stało z dziewczynami.
Służby szukały 17-latek w Polsce i za granicą. O pomoc poproszono Interpol. Niestety, nie znaleziono żadnego tropu. W 2005 roku sprawa została umorzona.
Archiwum X zajmie się sprawą tajemniczego zaginięcia dziewczyn
– Sprawa jest bardzo dziwna. Ślad po tych dziewczynach zupełnie zaginął, nie odnaleziono ich ciał. Nie wiadomo, co się z nimi stało. Po latach wracamy do sprawy, ponieważ mamy nowe techniki badawcze, nowych biegłych oraz narzędzia, które być może pozwolą ustalić, co stało się z Ernestyną i Anną – przekazał w rozmowie z „Polska Times” kom. Piotr Świstak z Komendy Głównej Policji. Wyjaśnieniem sprawy zajmą się funkcjonariusze z tamtejszego Archiwum X.
Nowosądeccy śledczy, którzy prowadzili postępowanie, skłaniali się ku wersji, że nastolatki mogły zostać uprowadzone i wywiezione z Polski. „Był też świadek, który twierdził, że widział dwie młode dziewczyny wsiadające na przystanku na Krzeptówkach do samochodu na zagranicznych numerach rejestracyjnych, ale nie udało się znaleźć właściciela auta” – donosi „Gazeta Wyborcza”.
– Jedyny racjonalny wniosek, z tych wszystkich materiałów zebranych w sprawie jest taki, że one zostały porwane i to pozbawienie wolności trwa do chwili obecnej. I ta kwalifikacja została przyjęta w postanowieniu o umorzeniu śledztwa – powiedział Polsat News prok. Leszek Karp z Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Prokuratura wykluczyła wypadek w Tatrach, ucieczkę 17-latek i zabójstwo.
Rodzice nie przestali szukać córek
Nadziei, choć bardzo trudnej, na odnalezienie córki nie tracą rodzice Ernestyny. Od 29 lat czekają na jakiekolwiek wieści o losie ich dziecka.
– Kiedy koleżanki mi opowiadają o swoich wnuczkach, no to ja muszę odejść. To nie życie, to jest wegetacja. To się czeka z dnia na dzień i następny dzień. Po dniu jest miesiąc, po miesiącach jest rok i tak mija. Czekać będziemy cały czas, dopóki nas stąd nie wyniosą – przyznała w rozmowie z Polsat News mama Ernestyny, pani Krystyna.
– Siły nasze się kończą, ale póki chodzimy, to nie zaprzestaniemy szukać. Co wieczór chodzę do jej pokoju i patrzę na zdjęcia; czekamy, czekać będziemy do końca – dodał ojciec 17-latki, pan Krystian.
Źródło: fakt.pl