Wiadomości

Wiceminister w ogniu pytań. „Ile osób jest w tym lesie?”, „Gdzie są dzieci?”. „Trzeba rodziców pytać”

W „Faktach po faktach” doszło do burzliwej wymiany zdań między dziennikarką Katarzyną Kolendą-Zaleską a wiceszefem MSZ Marcinem Przydaczem. Polityk stwierdził, że na granicy nie są potrzebni medycy. Nie mogą też zostać wpuszczeni, gdyż, jak mówił, dochodzi tam do prowokacji. – Są podrzucane ładunki, które przypominają bomby. Są strzały w powietrze – przekonywał.

Wiceminister w ogniu pytań. "Ile osób jest w tym lesie?", "Gdzie są dzieci?". "Trzeba rodziców pytać"

Wiceszef MSZ Marcin Przydacz był pytany w „Faktach po faktach” w TVN 24 o to, co stało się z imigrantami z Michałowa. Grupa kobiet i dzieci, która według aktywistów prosiła o azyl w Polsce, miała zostać przez Straż Graniczną wywieziona na linię graniczną.

– Straż Graniczna zostawiła ich na granicy. W środku nocy w ciemnym lesie. Mamy takie nagrania. Co się z nimi stało? – pytała prowadząca program Katarzyna Kolenda-Zaleska.

– Ja takich nagrań nie widziałem. Wedle informacji, które uzyskaliśmy od Straży Granicznej, rodzice tych dzieci odmówili złożenia wniosku o azyl w Polsce – odpowiedział Przydacz. Zdaniem wiceszefa MSZ pytanie o „dzieci z Michałowa” powinno zostać zadane MSWiA.

– Adresuje pani pytanie nie do tej osoby – oponował.

Dziennikarka nie ustępowała, więc polityk stwierdził, że o to, gdzie są dzieci „to już trzeba ich rodziców pytać”. – Rozumiem, że zachęca pani, żeby Łukaszenka dalej mógł za tysiące dolarów sprowadzać tutaj ludzi i te dzieci wypychać do lasu? – pytał.

Marcin Przydacz: Nie jest potrzebna dodatkowa pomoc medyków

Przydacz pytany, dlaczego do strefy stanu wyjątkowego nie są wpuszczani medycy (od jutra grupa „Medycy na granicy” będzie jednak dyżurować na granicy strefy – nie dostała zgody władz) odpowiedział, że pomoc, jeśli jest konieczna, udzielana jest przez Straż Graniczną. – Nie jest potrzebna dodatkowa pomoc medyków na granicy – stwierdził.

– To ile tam jest osób w tych lasach? – pytała dziennikarka.

– Szpitale są poza strefą – skontrował polityk.

– To ile osób Straż Graniczna przywozi? – pytała dalej Kolenda-Zalewska.

– W ośrodkach jest kilkaset osób w różnym stanie, część z nich wymaga opieki – odpowiedział Przydacz.

– A ile jest w lasach? Niech pan odpowie – nie ustępowała prowadząca.

– To proszę pytać Łukaszenkę – odparł polityk.

Przydacz: Są podrzucane ładunki, strzały w powietrze

Wiceszef MSZ nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, ilu cudzoziemców przebywa aktualnie po polskiej stronie. – Dlaczego nie wpuszczacie lekarzy? – pytała znów Kolenda-Zaleska.

– Nie ma potrzeby, żeby byli medycy. To jest strefa niebezpieczna, bo dochodzi do prowokacji – odparł Przydacz. Na pytanie, jakich konkretnie prowokacji, odparł: – Są podrzucane ładunki, które przypominają bomby. Są strzały w powietrze. Zapytany skąd posiada takie informacje, powiedział, że „słyszał je od strażników”.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close