Dr Tomasz Karauda, lekarz z oddziału chorób płuc ze szpitala im. Barlickiego w Łodzi, był gościem programu WP „Newsroom”.
Lekarz został zapytany o to, czy konieczne stanie się przyjmowanie trzeciej dawki szczepionki – zwłaszcza w kontekście wariantów Delta i Delta Plus, które niebawem mogą być odpowiedzialne za aż 90 procent zakażeń w Europie.
– Tutaj trzeba być ostrożnym, bo patrząc na program szczepień, trudno jest nam zachęcić wiele osób, by przyjęły pierwszą i drugą dawkę, a co dopiero zachęcać do trzeciej dawki szczepionki – mówi dr Karauda.
Przyznał jednak, że choć Pfizer wykazał możliwość niewielkiego spadku odporności poszczepiennej w skali roku u osób zaszczepionych, to jest on na tyle niewielki, że na razie nie ma obawy o skuteczność szczepienia.
Dodał jednak, że faktycznie są grupy, u których szczepionka może nie być tak skuteczna, jakby tego oczekiwano.
– Istnieją pewne grupy osób, które nie reagują tak dobrze na szczepienie, jak inni. To osoby z chorobami autoimmunologicznymi, czyli takimi, w których organizm w pewnym momencie naszego życia zaczyna atakować sam siebie. Możemy tu wymienić twardzinę, toczeń, szereg innych chorób, w których pacjenci muszą przyjmować leki obniżające odporność – sterydy czy inne immunosupresanty – tłumaczy dr Karauda.
Zdaniem gościa WP „Newsroom” leki, które leczą autoagresję, zarazem wpływają negatywnie na odporność po szczepieniu, więc w przyszłości może być konieczne rozważenie konieczności podawania chorym na choroby autoimmunologiczne trzeciej, a nawet czwartej dawki szczepionki.
– Te osoby potrzebują dobrej reakcji immunologicznej, by wytworzyć odporność przeciw COVID-19 po szczepieniu, więc te same leki, które obniżają tę autoagresywną reakcję, obniżają skuteczność szczepionki. Te osoby często mają gorszą odporność poszczepienną. To są te grupy, które będą rozważane, żeby były szczepione po raz trzeci, a nawet czwarty, żeby reakcja była lepsza i żeby byli lepiej chronieni – wyjaśnia ekspert.
Źródło: wp.pl