Lech Wałęsa sceptycznie patrzy na pojawiające się oskarżenia pod adresem Jana Pawła II i kardynała Sapiehy. Były prezydent obawia się, że może być to kolejna odsłona walki z użyciem esbeckich dokumentów, a może nawet fałszywek. Nie zamierza przyłączać się do grona krytyków. — Ja nie wierzę esbekom, bo ja jestem wierny syn kościoła — mówi „Faktowi” Lech Wałęsa.
Ujawnienie informacji, jakoby Karol Wojtyła miał wiedzieć o przypadkach pedofilii wśród duchownych i nic nie robić, by sprawy te wyjaśnić oraz zarzuty pod adresem kardynała Sapiehy wzburzyły polską opinię publiczną. Wywołało to też niemała polityczną burzę.
Wałęsa oburzony atakiem na Jana Pawła II. „To ohydne”
Zawierucha dotarła nawet do Sejmu i w czwartek wieczorem posłowie koalicji rządzącej, przy wsparciu PSL i Konfederacji przegłosowali uchwałę broniącą Jana Pawła II. Całej tej awanturze od początku z rezerwą przygląda się były prezydent, Lech Wałęsa. Zastanawia się on, czemu te sprawy wypłynęły właśnie teraz.
— Trzeba się przyjrzeć, jakimi argumentami się kierowali, by coś takiego rzucić. Wtedy to była walka, ale teraz? Te papiery były dawno, wiedzieli o tym i teraz to wyciągać? To jest ohydne – mówi „Faktowi” Lech Wałęsa.
Były prezydent obawia się też, że część z pojawiających się dziś zarzutów pod adresem hierarchów kościelnych mogła być dziełem komunistycznej bezpieki. Jak wyznaje, na własnej skórze poczuł, co to znaczy podpaść Służbie Bezpieczeństwa.
— Ja nie wierzę esbekom, bo ja jestem wierny syn kościoła. Bezpieka walczyła z papieżem tak, jak i ze mną walczyła. Oczywiście na innych wysokościach i trochę inaczej – mówi Wałęsa.
Lech Wałęsa wie, kiedy skończy się gra teczkami SB
Oburzając się na atak na Jana Pawła II, Lech Wałęsa podaje swój przykład, który ma potwierdzać, jak komunistyczna bezpieka potrafiła fałszować dokumenty. Odnosi się tym samym do zarzutów, jakoby sam był tajnym współpracownikiem SB. Wyznaje jednocześnie, że już wtedy miał pewien plan.
— W moim przypadku im chodziło o to, aby mi poderwać autorytet, aby ludzie się ode mnie odłączyli. W związku z tym fabrykowali papiery i wysyłali do ludzi. Gdyby w tamtym czasie mi proponowano agenturalność, ja bym się zgodził. Bo ja byłem wtedy kozak. Ja bym się zgodził, aby wejść do środka i rozwalać ich od środka. Tylko mi nie proponowali, bo wiedzieli, że ja jestem taki, że nigdy mnie nikt nie przekupi – mówi były prezydent.
Gra esbeckimi teczkami i oskarżenia o współpracę z komunistycznym aparatem bezpieczeństwa towarzyszy nam od Okrągłego Stołu i nawet upływ wielu lat nie studzi emocji. Zdaniem Lecha Wałęsy, jeszcze przez pewien czas to się nie zmieni.
— Oczywiście, że esbekom nie powinno się w nic wierzyć. Trzeba pamiętać, że oni walczą i to dosyć skutecznie. Esbeckie teczki będą jeszcze żyły, aż padnie ostatni z tego pokolenia – ocenia Lech Wałęsa.
Źródło: fakt.pl