Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zaproponował przed szczytem unijnych przywódców, na którym mają decydować o przyszłym wieloletnim budżecie UE, by narzucić twarde warunki w kwestii unijnych pieniędzy na transformację klimatyczną, ale jednocześnie zaoferował większą elastyczność przy wiązaniu unijnych funduszy z przestrzeganiem rządów prawa. Szykuje się budżetowe coś za coś, piszą Lili Bayer i Paola Tamma z POLITICO.
Mateusz Morawiecki i Charles Michel
- Michel zaproponował, by ewentualne decyzje Komisji Europejskiej o obcięciu funduszy za łamanie rządów prawa, podlegały zatwierdzeniu przez kwalifikowaną większość przywódców unijnych
- Komisja wcześniej proponowała, by taka decyzja wchodziła w życie automatycznie, chyba żeby została zablokowana przez przywódców w Radzie Europejskiej, również kwalifikowaną większością
- Zmiękczając warunki w sprawie demokracji, Michel proponuje jednocześni obcięcie o połowę funduszy na transformację energetyczną dla krajów, które nie przyłączyły się do unijnej Zielonej Agendy
- Polska nie poparła zawartego w niej planu osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku, grozi nam więc utrata aż 1 mld z Funduszu Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej
- Warszawa upiera się, że nie należy tych dwóch sprawy wiązać, bo mechanizm rządów prawa i cel osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r. to „niezależne” kwestie
Propozycja Charlesa Michela to próba rozwiązania dwóch wielkich i pozornie niezwiązanych ze sobą kwestii, z którymi unijni przywódcy będą musieli się zmierzyć dzisiaj w Brukseli, debatując nad kolejnym siedmioletnim budżetem Wspólnoty – tzw. Wieloletnimi Ramami Finansowymi.
Jedna to Zielona Agenda, której celem jest osiągnięcie neutralności klimatycznej do 2050 roku. Druga to rosnące obawy, że niektóre kraje członkowskie, w szczególności Polska i Węgry, odchodzą od demokratycznych pryncypiów Unii Europejskiej.
Polska jest na cenzurowanym w obu tych kwestiach. To jedyny kraj Unii, który odmówił poparcia celu osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku. Polska jest również ostro krytykowana w Brukseli za poddawanie swojego systemu sądownictwa ostrej kontroli politycznej.
W kwestii rządów prawa propozycja Michela przedstawia proces, który może doprowadzić do odcięcia napływu unijnych funduszy do krajów łamiących prawo, czego domagają się niektórzy płatnicy netto, tacy jak Holandia i Niemcy.
Michel w słabszy sposób wiąże jednak pieniądze z demokracją, niż to proponowała wcześniej Komisja Europejska.
Zgodnie z jego propozycją, przy jakiejkolwiek decyzji o obcięciu funduszy „Komisja zaproponuje stosowne i proporcjonalne rozwiązania, które będą musiały zostać zaaprobowane przez Radę kwalifikowaną większością głosów”.
Wiele rządów zachodnich preferowało wariant, w którym Komisja proponowałaby automatyczne obcięcie funduszy, a decyzja ta mogłaby być zablokowana jedynie przez kwalifikowaną większość w Radzie. To znacznie utrudniłoby krajom, którym groziłyby cięcia finansowe, pozyskiwanie sojuszników niezbędnych by zablokować sankcje.
Warszawa z ostrożnym optymizmem powitała plan Michela.
– W szczególności doceniamy decyzję o pozostawieniu jedynej akceptowalnej metody głosowania, czyli metody opartej na kwalifikowanej większości, zwanej QMV – powiedział POLITICO minister ds. europejskich, Konrad Szymański. Dodał, że Polska oczekuje „więcej szczegółów w kwestii kryteriów oceny” obcinania funduszy i przedstawi ostateczną ocenę w oparciu o analizę prawną.
– Polska nie zgodzi się na jakikolwiek dyskrecjonalny i upolityczniony mechanizm, który pozwalał by ograniczać lub wstrzymywać wypłaty w zależności od żądań politycznych, bez obiektywnych, transparentnych zasad opartych na solidnych podstawach prawnych. Pewność prawa to fundament rządów prawa – powiedział Szymański.
Propozycja przewodniczącego Rady spotkała się ze znacznie mniejszym entuzjazmem ze strony niektórych zachodnich państw członkowskich. – Mechanizm rządów prawa pozostaje dla nas istotną kwestią – powiedział jeden z zachodnich dyplomatów. – Nie może pozostać bezzębny.
Stanowisko Michela wobec rządów prawa wydaje się wspierać Francja. Ten plan „to krok w dobrym kierunku”, powiedział jeden z francuskich polityków.
„Okup” klimatyczny
O ile propozycja Michela zmiękcza warunki w sprawie demokracji, to zaostrza je w obszarze klimatycznym.
Przewodniczący proponuje, by kraje, które „nie zadeklarowały jeszcze narodowych celów w sprawie neutralności klimatycznej do 2050 roku”, otrzymały jedynie połowę swojego udziału z wartego 7,5 mld euro Funduszu Sprawiedliwej Transformacji Energetycznej. Druga połowa „byłaby dostępna pod warunkiem przyjęcia takiego zobowiązania”.
Polska ma dostać z tego funduszu dwa miliardy euro, najwięcej spośród wszystkich państw członkowskich. Jednak w grudniu Warszawa odmówiła podpisania się pod wyznaczonym na połowę wieku terminem, twierdząc, że będzie dążyć do zerowej emisji gazów cieplarnianych netto „we własnym tempie”.
Warszawy nie jest zachwycona klauzulą klimatyczną Michela.
– Dostępność wsparcia w ramach Funduszu Sprawiedliwej Transformacji powinna być oparta na obiektywnym kryterium nagradzania projektów, które przynoszą największą redukcję emisji dwutlenku węgla w regionach, w których koszty społeczne i ekonomiczne są najwyższe. Warunkowanie tego politycznie nie przybliża nas do porozumienia – powiedział Szymański.
Minister Klimatu Michał Kurtyka dodał w oświadczeniu, że jest to „wbrew idei europejskiej solidarności. To nie jest kompromisowe rozwiązanie, które bylibyśmy w stanie zaakceptować”.
– Jakiego rodzaju zobowiązania spodziewa się Rada Europejska lub Michel? Czy wystarczy je zadeklarować na konferencji prasowej, czy też potrzebna będzie narodowa mapa drogowa do osiągniecia tego celu? – pyta Jakub Groszkowski, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.
Warszawa upiera się, że te dwie sprawy nie są powiązane. Mechanizm rządów prawa i cel osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 to „niezależne” kwestie, powiedział Szymański.
Źródło: onet.pl