Katarzyna Bosacka zwróciła się do Polaków z apelem o odrobienie „bardzo pilnego” zadania podczas zakupów. W programie o2.pl „Obgadane” podkreśliła, że problem, z którym wszyscy się mierzymy w sklepach, jest gigantyczny.
Chodzi o downsizing. To celowe zmniejszanie wag lub ilości produktów w opakowaniu. Bosacka wyjaśniła, że w dobie szalejącej inflacji zjawisko to stało się w Polsce powszechne.
Gdy kiedyś przychodziliśmy do sklepu, to nasz konsumencki zmysł był spokojny, kiedy kupowaliśmy masło, bo wiedzieliśmy, że ono może mieć w kostce 250, zwykle 200 gramów. W tej chwili mamy masła, które mają 180 albo 170 gramów, a nawet ostatnio widziałam masło, które jest niby wielkości standardowej, ale ma tylko 100 gramów, bo jest po prostu cieńsze – mówiła popularna dziennikarka i edukatorka w programie „Obgadane”.
O downsizingu mówi się coraz więcej, ale nie oznacza to, że klienci nie padają jego ofiarą. – W momencie, kiedy przychodzimy na zakupy zmęczeni, głodni, po pracy, a jeszcze w dodatku z dziećmi, nie zwracamy na to uwagi, bardzo łatwo się pomylić – wyjaśnia Bosacka.
Inne przykłady? – Tabliczka czekolady dawno już nie ma 100 gramów. Ze świecą szukać. Zwykle ma 80, 85, 90 – wylicza dziennikarka. – Polacy przyzwyczaili się do tego, żeby gotować kaszę czy ryż w torebkach. Zwykle w opakowaniu mieliśmy cztery torebki po 100 gramów. W tej chwili coraz częściej są to cztery torebki po 80 gramów albo wręcz ostatnio widziałam identyczne opakowanie, w którym są dwie torebki po 100 gramów, a więc o połowę mniej – dodaje.
Co więc robić podczas zakupów? Bosacka ma apel do wszystkich Polaków.
Naszym bardzo pilnym zadaniem w tej chwili jest to, żebyśmy zwracali uwagę na cenę za kilogram lub litr produktu, a nie tylko za opakowanie, bo naprawdę w tym szaleństwie zakupów możemy się bardzo łatwo pomylić – stwierdziła.
Kolejny problem: suplementy
Bosacka zwraca też uwagę konsumentów na inny problem – suplementy diety. Dane są zastraszające. W latach 2013-2015 zgłoszono w GIS w sumie od 9 do 12 tys. nowych suplementów diety (3-4 tys. rocznie). W latach 2017-2020 było to już 62 808.
Z suplementami diety rzeczywiście mamy problem, bo my w ogóle jesteśmy lekomanami. Był wielki raport NIK dotyczący właśnie suplementów i on był druzgocący dla wielu producentów. W niektórych suplementach, sprzedawanych również przez internet – a powiedzmy sobie szczerze: pandemia zmieniła rynek bardzo mocno – w sprzedaży internetowej były ślady narkotyków, najróżniejszych pochodnych amfetaminy – mówi Bosacka.
Problem rośnie, bo jak mówi Bosacka, reklamy suplementów bez przerwy atakują nas z ekranów. – Właściwie co druga czy co trzecia reklama to jest reklama suplementu, a to na niespokojne nogi, a to na chwiejącą się szczękę, za chwilę będą suplementy dla daltonistów albo dla leworęcznych – stwierdziła.
Dodała, że szczególnie podatni na reklamy suplementów mogą być młodzi ludzie, ponieważ produkty te często są reklamowane przez influencerów i inne popularne wśród młodego pokolenia osoby. Podobnie jest z przetworzoną żywnością. – Każdy sportowiec, każdy influencer, każdy celebryta, każdy znany człowiek, który promuje śmieciowe jedzenie, powinien mieć świadomość, że ciąży na nim odpowiedzialność za zdrowie tych młodych ludzi – stwierdziła Bosacka.
LGBT, uchodźcy i żywność
Zdaniem ekspertki, aby zapobiegać opłakanym skutkom działania suplementów bądź śmieciowej żywności, powinniśmy stawiać na edukację. – Edukacja jest przeszłością, przyszłością i teraźniejszością każdego narodu, jakkolwiek patetycznie to zabrzmi – powiedziała.
Proszę zwrócić uwagę, że my się bardzo często boimy tego, czego nie znamy. Niektórzy boją się osób LGBT, bo ich nie znają, boją się uchodźców, bo nigdy nie mówili w ich języku, nie znają ich kultur, kulinariów, ich świata. Jeśli wyedukujemy się, jeśli się czegoś dowiemy, otwieramy świat, który może okazać się absolutnie fascynujący. I tak samo jest z żywieniem. Polska szkoła jest nastawiona na to, by dzieci uczyły się o odżywianiu pantofelka i eugleny zielonej – zaalarmowała.
Źródło: o2.pl