Wiadomości

Ustawa „covidowa” wciąż bez publikacji. „Odmowa druku to przestępstwo”

Ustawa „covidowa”, przyznająca walczącym z koronawirusem lekarzom podwyżki, do dziś nie została opublikowana w Dzienniku Ustaw. Powód? Rządzący twierdzą, że doszło do pomyłki w głosowaniu i zamierzają wprowadzić nowelizację. – To jedynowładztwo, dyktatura. Odmowa publikacji ustawy to przestępstwo – mówi prof. Marcin Matczak.

Ustawa "covidowa" wciąż bez publikacji. "Odmowa druku to przestępstwo"

  • Uchwalona przez parlament i podpisana 4 listopada przez prezydenta ustawa „covidowa” powinna być zgodnie z prawem „niezwłocznie” opublikowana w Dzienniku Ustaw
  • Tak się jednak nie stało. Rzecznik rządu otwarcie przyznał, że publikacja jest celowo opóźniana. – Ustawa covidowa w obecnym brzmieniu jest efektem pomyłki w głosowaniach – stwierdził Piotr Mueller
  • W ustawie znalazły się stuprocentowe podwyżki dla wszystkich lekarzy walczących z COVID-19, obowiązek noszenia maseczek czy przepisy o „dobrym Samarytaninie”
  • – Mamy nie demokrację, ale jedynowładztwo, premier sam „po uważaniu” decyduje, co jest prawem, a co nie – mówi Onetowi prof. Marcin Matczak, podkreślając że szef rządu może za to odpowiedzieć karnie

Ustawa „covidowa” wprowadza m.in. obowiązek zasłaniania ust i nosa. Pozwala także na zatrudnianie w Polsce lekarzy spoza UE. Oraz daje podwyżki lekarzom walczącym z koronawirusem. Została uchwalona przez Sejm – po poprawkach Senatu – pod koniec października. 4 listopada ustawę podpisał prezydent, jednak już wcześniej PiS zaczął forsować tezę, że przyjęte przepisy nie mogą wejść w życie. Konkretnie, sprzeciwiał im się rząd, chcący dać stuprocentowe podwyżki jedynie tym lekarzom, których wojewodowie skierowali do walki z koronawirusem – a nie wszystkim, którzy realnie z nim walczą.

– Senat wprowadził niejasne poprawki do tej ustawy, które niestety przez pomyłkę kilkunastu posłów podczas głosowań sejmowych zostały przyjęte – oświadczył we wtorek 10 listopada rzecznik rządu Piotr Mueller w Polskim Radiu 24. – Oznaczałyby one, że poprzez nieścisłe przepisy należałoby rozszerzyć wynagrodzenia dodatkowe, przeznaczone dla osób na pierwszym froncie walki z COVID-em, właściwie wszystkim osobom w służbie zdrowia, które potencjalnie, a nie faktycznie mogą być narażone na kontakt z koronawirusem – mówił.

Tym samym rzecznik rządu przyznał, że publikacja w Dzienniku Ustaw jest celowo opóźniania. Zresztą Sejm głosami Zjednoczonej Prawicy już dzień po przyjęciu ustawy „covidowej” w pierwotnym kształcie przygotował i przegłosował jej nowelizację – choć poważne wątpliwości prawne budzi to, czy można nowelizować prawo, które nie weszło jeszcze w życie. Jednak, jak wskazano w uzasadnieniu nowelizacji, ma ona na celu „konwalidację błędu” popełnionego rzekomo przy głosowaniach nad senackimi poprawkami. Nowelizacja trafiła już do Senatu – ten jednak dotąd się nie zebrał, posiedzenie zaplanowano dopiero na 25-27 listopada.

Czy do tego czasu premier zdecyduje się opublikować w Dzienniku Ustaw pierwotną ustawę „covidową”? To wątpliwe, co wprost potwierdził rzecznik rządu. Jak zauważył, wejście w życie tych przepisów „oznaczałoby, że należałoby przekazać dodatkowe środki finansowe praktycznie dla wszystkich lekarzy w Polsce”. – A celem tych regulacji było przede wszystkim to, aby to dodatkowe, drugie wynagrodzenie otrzymały osoby, które są na pierwszej linii frontu – podkreślił Mueller.

Wskazał, że poprawka likwidująca tę „pomyłkę”, kosztującą nawet kilkanaście miliardów złotych, jest w tej chwili w Senacie. – Gdyby się Senat spotkał i ją rozpatrzył, ustawa oczywiście mogłaby wejść w życie wcześniej – mówił rzecznik rządu.

Prof. Matczak: Zamiast demokracji – jedynowładztwo. To jest przestępstwo

– To jest następny etap niszczenia jakiegokolwiek państwa prawa – tak celowe nie publikowanie ustawy „covidowej” w Dzienniku Ustaw ocenia w rozmowie z Onetem prof. Marcin Matczak z Uniwersytetu Warszawskiego. – O tym, co jest prawem decyduje nie parlament, ale jednoosobowo pan premier. Jak jest wyrok – na przykład Trybunału Konstytucyjnego dotyczący aborcji – który się nie podoba, to się go nie publikuje. Jak jest ustawa, która się nie podoba – robi się to samo. Tyle że takie działanie to jest modelowa wręcz definicja dyktatury, jedynowładztwa. Władzy, która rękami jednej osoby, szefa rządu przesądza „po uważaniu” co jest prawem, a co nie – wskazuje. – To bardzo poważna sytuacja, bo działanie premiera, który wbrew obowiązkowi nie publikuje ustawy jest przekroczeniem uprawnień. Czyli może być przestępstwem z art. 231 kodeksu karnego – mówi prof. Matczak.

Podkreśla, że gdyby PiS dopiął swego i uchwalił prawo zapewniające urzędnikom bezkarność za działania w walce z pandemią, powszechnie nazywane: „bezkarność plus” – nawet to nie zdjęłoby z szefa rządu odpowiedzialności za zaniechanie przy publikacji ustawy „covidowej”. – Raczej trudno byłoby uznać za walkę z pandemią nie opublikowanie ustawy, która tejże walce z koronawirusem ma służyć – wskazuje.

– Działania premiera, który zdecydował o nie publikowaniu ustawy „covidowej” tworzą bardzo niebezpieczny precedens – mówi prof. Matczak. – To robi „dziurę w tamie”, jaką jest pewność prawa i zasad, które powinny wszystkich obowiązywać. A co, jeśli następny premier też będzie chcial jednoosobowo decydować, co się stanie obowiązującym prawem, a co nie? – pyta prawnik. – To jest aktywna zmiana ustroju Polski na dyktaturę – kwituje.

„Premier nie jest trzecią izbą parlamentu”

– Mamy stan oczywistego bezprawia – mówi Onetowi dr hab. Anna Rakowska-Trela, adwokat specjalizująca się w prawie konstytucyjnym, wykładowca na Uniwersytecie Łódzkim. – Przecież prezes Rady Ministrów to nie jest żadna trzecia izba parlamentu ani żaden „negatywny ustawodawca”, który mógłby wykluczać z obrotu prawnego te akty prawne, które mu się nie podobają – podkreśla. – A to właśnie zrobił pan premier, decydując się na niepublikowanie ustawy, która przeszła już ścieżkę ustawodawczą w parlamencie i została podpisana przez prezydenta. Tu jest tylko jedna droga. Bezwzględnym zobowiązaniem szefa rządu jest niezwłoczna publikacja aktu normatywnego, czyli gotowej ustawy – wskazuje prawniczka. – Dziś to tym prostsze, że Dziennik Ustaw ma postać elektroniczną, więc odpada nawet tłumaczenie, że publikacja się opóźniła, bo na przykład, pandemia – wyjaśnia dr hab. Rakowska-Trela.

Będą konsekwencje? „Możliwe są rozliczne”

– Nie jest tak, że tego rodzaju działanie musi pozostać bez echa i bez konsekwencji – mówi prawniczka. – W mojej ocenie działanie premiera ewidentnie kwalifikuje się jako niedopełnienie obowiązków, czyli przestępstwo z art. 231 kodeksu karnego, tak zwane przestępstwo urzędnicze. To jednak nie koniec.

Zdaniem dr hab. Rakowskiej-Treli możliwe jest także podjęcie próby otrzymania od Skarbu Państwa odszkodowań za celowe nieopublikowanie ustawy w Dzienniku Ustaw. – Wkraczamy tu na grunt prawa konstytucyjnego i cywilnego. Zgodnie z konstytucją obywatel ma prawo do odszkodowania za bezprawne działania władzy publicznej. Jasnym jest, że obywatel w postaci lekarza poniósł szkodę, bo nie otrzymał obiecanej w ustawie podwyżki wynagrodzenia. To zaś otwiera właśnie tę drogę odszkodowawczą, o której mówię,l. Można sobie wyliczyć wysokość doznanej szkody – wyjaśnia dr hab. Rakowska-Trela. – Dziś sądy są bardzo otwarte na takie rozumowanie, wiedzą że w czasach pewnego „pozaprawia”, w jakich żyjemy powinny stosować konstytucję bezpośrednio – wskazuje.

– Jest też trzecia droga rozliczenia premiera za niepublikowanie ustawy – mówi prawniczka. – To postępowanie sądowo-administracyjne po skardze na bezczynność organu władzy publicznej, a z taką bez wątpienia mamy do czynienia – mówi. – Taką skargę musiałby złożyć ktoś, kto ma jasny interes prawny w dowiedzeniu tej bezczynności. Innym rozwiązaniem jest złożenie skargi przez Rzecznika Praw Obywatelskich – podkreśla dr hab. Rakowska-Trela. – Pewne jest jedno. Nie powinno się zostawiać bez konsekwencji działań, które jaskrawo wykraczają poza obowiązujący w Polsce porządek prawny – kwituje.

Dodajmy, że szef Koalicji Obywatelskiej Borys Budka zapowiedział już doniesienie do prokuratury dotyczące możliwego złamania prawa przez premiera, który nie opublikował ustawy w Dzienniku Ustaw.

Co na te zarzuty rządzący? Cisza

O opinie prawników chcieliśmy zapytać ministra w Kancelarii Premiera Michała Dworczyka. Ten jednak odesłał nas do rzecznika rządu Piotra Muellera. Ten zaś nie odbierał telefonu i nie reagował na wysłane smsem pytania. Skierowaliśmy je oficjalnie do KPRM – czekamy na odpowiedź.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close