Wiadomości

Upadek majowych wyborów. W PiS trwa poszukiwanie kozła ofiarnego

Po klęsce projektu majowych wyborów politycy Zjednoczonej Prawicy dość szybko wzięli się za szukanie winnych tej politycznej porażki. W samym PiS pojawiły się także oskarżenia o łamanie prawa i próby przerzucania się odpowiedzialnością za straty wynikające z wydrukowania ponad 30 mln pakietów wyborczych, które będą musiały pójść na przemiał.

Upadek majowych wyborów. W PiS trwa poszukiwanie kozła ofiarnego

  • Obóz rządzący podzielił się na dwie frakcje, wzajemnie oskarżające się o blamaż wyborczy
  • Największa krytyka, inspirowana przez stronników premiera Mateusza Morawieckiego, spadła na wicepremiera i ministra aktywów państwowych Jacka Sasina, który miał nadzorować przygotowania do wyborów 10 maja
  • W obronie Sasina stanęli politycy związani z byłą premier Beatą Szydło i ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobro, którzy nie szczędzą słów krytyki premierowi rządu

Wybory? Jakie wybory?

„To nie ja” – powtarzają dziś wszyscy, którzy znaleźli się w centrum uwagi w związku z organizacją wyborów korespondencyjnych. Wyborów, które nie odbędą się w najbliższą niedzielę. Ustawa w tej sprawie nadal nie weszła w życie. Sejm ostatecznie uchwalił ją w czwartek rano.

Wiele osób w partii rządzącej zastanawiało się od wczoraj, dlaczego głowa państwa zwleka z podpisaniem ustawy, przez którą prawie doszło do rozpadu koalicji rządzącej. Spodziewali się ekspresowej akceptacji dokumentu.

Jednak dziś wieczorem z Pałacu Prezydenckiego nadeszła informacja o podpisie. Ustawa wejdzie w życie dzień po jej opublikowaniu.

Nowe prawo przewiduje znaczącą rolę w całym procesie dla ministra aktywów państwowych Jacka Sasina. To on tygodniami zapewniał w mediach, że wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik i nic złego nie może się wydarzyć. Podległa mu Poczta Polska rozpoczęła nawet przygotowania do wyborów, mimo iż odpowiednie przepisy jeszcze nie obowiązywały.

Wszystko runęło jak domek z kart w środowy wieczór, kiedy Jarosław Kaczyński i Jarosław Gowin opublikowali wspólny komunikat: wybory 10 maja się nie odbędą. Od tego momentu przekazem obozu rządzącego zaczął rządzić chaos. Stałym elementem kolejnych wypowiedzi stało się za to przerzucanie odpowiedzialności.

Wiceminister: to Morawiecki

— Chciałbym zdementować absolutnie ten fake news i kłamstwo. Pan minister Jacek Sasin nigdy nie miał nic wspólnego z organizacją wyborów. Nie wydał w tej sprawie żadnej decyzji — powiedział rano w radiowej Trójce Janusz Kowalski, wiceminister aktywów państwowych.

– Jedyną rolą pana wicepremiera Sasina jest to, że nadzoruje Pocztę Polską. Ale wszystkie decyzje związane z organizacją wyborów podejmował pan premier Mateusz Morawiecki – ciągnął temat zastępca min. Sasina. – To pan premier wydał decyzję 16 kwietnia, w której zlecał Poczcie Polskiej i PWPW [Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych] konkretne działania i to do niego powinny być adresowane pytania – dodał.

Kowalski przekonywał, że „pojawienie się w dyskursie nazwiska pana wicepremiera Jacka Sasina jest co najmniej nietrafione, ponieważ nigdy nie wydał w tej sprawie ani decyzji, ani dyspozycji”. – Takie są po prostu fakty – bronił swojego przełożonego.

Jakby tego było mało, wiceminister w całą sprawę wtopił jeszcze jeden resort: – Premier Morawiecki, który wydał decyzję Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, która podlega akurat Ministerstwu Spraw Wewnętrznych i Administracji, a nie Ministerstwu Aktywów Państwowych, zaczął przeprowadzać proces wyłącznie techniczny – mówił Janusz Kowalski.

Oczywiście nie ma nawet ułamka przypadku w tej wypowiedzi. Po pierwsze wiceszef resortu Jacka Sasina otwarcie staje murem za swoim pryncypałem. Po drugie (i ważniejsze) jest mało prawdopodobne, by ten przekaz nie był uzgadniany z samym Sasinem. – Jacek po prostu chce pokazać, że nie da się tak łatwo zatopić – mówi nam jeden z polityków PiS.

Nasi informatorzy twierdzą, że poranna wypowiedź Janusza Kowalskiego wywołała spore zamieszanie w otoczeniu Mateusza Morawieckiego.

Szydło i Ziobro: murem za Sasinem

Kim jest broniący publicznie Sasina wiceminister? Od 2016 r. był członkiem zarządu Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Znalazł się tam z rekomendacji pełnomocnika rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Piotra Naimskiego, z którym współpracował już dekadę wcześniej.

Ale niezwykle ważny element jego biografii to rodzinne Opole, którego w latach 2014-15 był wiceprezydentem. To właśnie tam ponad 15 lat temu Kowalski wciągnął do polityki maturzystę Patryka Jakiego, dziś jednego z najbliższych ludzi Zbigniewa Ziobry. Wiceminister aktywów państwowych jest teraz członkiem Solidarnej Polski, partii ministra sprawiedliwości.

W tej sprawie ma to istotne znaczenie. Jak wynika z naszych informacji, w obronę Sasina zaangażowali się m.in. była premier Beata Szydło i właśnie Zbigniew Ziobro. Co więcej, mieli oni sugerować, że to premier ponosi pełną odpowiedzialność za fiasko organizacji majowych wyborów, a Sasin jedynie wykonywał polecenia szefa rządu.

Dziś to właśnie współpracownicy i stronnicy szefa rządu najbardziej atakują Sasina i próbują zwalić na niego całą odpowiedzialność za nieudane wybory. Jak twierdzą nasi rozmówcy z kręgów władzy, to właśnie sam Morawiecki w rozmowie z prezesem Kaczyńskim miał wskazać palcem na Sasina, jako tego, który najbardziej zawalił sprawę wyborów kopertowych.

Już w połowie kwietnia tygodnik „Wprost” pisał, że Jarosław Kaczyński zagroził Sasinowi dymisją, jeśli zawiedzie. Teraz – jak mówi Onetowi bliski współpracownik premiera – widać, że te obawy prezesa PiS były uzasadnione.

– To Jacek Sasin był twarzą tzw. wyborów kopertowych i zapewniał publicznie, że wszystko będzie gotowe na czas. Rzeczywistość i zamieszanie przy druku kart poprzez prywatne firmy okazała się zgoła inna – mówi nasz rozmówca.

Śliskie papiery

Rytualne wystrzały w stronę opozycji mają pomóc w przykryciu zamieszania, jakie panuje wewnątrz obozu rządzącego. Politycy PiS na prawo i lewo powtarzają, że wywrotka majowych wyborów to wina marszałka Senatu Tomasza Grodzkiego, który wstrzymał ustawę o wyborach korespondencyjnych na miesiąc. „Rozliczymy was!” – grzmiał na Twitterze wspomniany już Janusz Kowalski.

Jest jasne, że Grodzki wykorzystał przysługujący Senatowi czas do maksimum, kierując się polityczną premedytacją. Jednak nawet najbardziej radykalni politycy prawicy zdają sobie sprawę, że trudno uczynić formalny zarzut trzeciej osobie w państwie z korzystania z wprost zapisanych w Konstytucji przepisów.

Realne obawy mogą mieć za to wysocy urzędnicy PiS. Tu na stole są prawdziwe podpisy na prawdziwych dokumentach. I miliony złotych z budżetu wyrzucone w błoto. Analiza tylko jednego dokumentu pozwala stawiać tezę o możliwej odpowiedzialności samego premiera Morawieckiego.

To on bowiem podpisał 16 kwietnia ujawnione przez posłów KO polecenie dla PWPW w sprawie wydrukowania 30 mln kart do głosowania, mimo iż ustawy o korespondencyjnych wyborach nie było. Co więcej, do 18 kwietnia za druk kart odpowiadała jeszcze Państwowa Komisja Wyborcza.

Lewica złożyła dziś zawiadomienie do prokuratury na szefa rządu. Zarzuca mu niegospodarność w związku z organizacją wyborów, których nie będzie.

Z kolei Koalicja Obywatelska zapowiedziała wniosek o wotum nieufności wobec ministra Sasina. W ocenie szefa PO Borysa Budki, wicepremier przygotowując wybory prezydenckie, naraził skarb państwa na olbrzymie straty.

Przypomniał też deklarację wicepremiera Sasina, że sam poda się do dymisji, jeżeli wybory prezydenckie nie odbędą się w maju. – Dzisiaj jest czas na polityczną odpowiedzialność – podkreślił Budka.

„Zarzuty wobec mnie i rządu PiS prezentowane przez pana Budkę w sprawie wyborów prezydenckich są całkowicie niezgodne ze stanem rzeczywistym A jeszcze parę dni temu sami chcieli przełożyć wybory…” – napisał Sasin na Twitterze, odnoszą się do wniosku opozycji.

Na dymisję Sasina jednak nic obecnie nie wskazuje. Rzecznik rządu Piotr Müller oraz rzeczniczka PiS Anita Czerwińska szybko przecięli te spekulacje, gwarantując, że włos Sasinowi z głowy nie spadnie. Przynajmniej na razie.

Z informacji Onetu wynika, że Koalicja Obywatelska będzie konsekwentnie powtarzać przekaz o konieczności wyciągnięcia konsekwencji w sprawie majowego głosowania. Jak słyszymy, posłowie KO wciąż czekają na resztę dokumentów, których zażądali w trakcie kontroli poselskich w Poczcie Polskiej i PWPW.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close