Donald Tusk stracił prawo jazdy w sobotę, został złapany na jeździe 107 km/h w terenie zabudowanym (przy ograniczeniu do 50 km/h). Z racji, że lider Platformy Obywatelskiej wciąż jest znaną i rozpoznawalną postacią w polskiej polityce, sprawa odbiła się szerokim echem. Dyskutowano o niej niedzielnym programie Bogdana Rymanowskiego Polsat News, którego gośćmi byli politycy, zarówno z obozu rządzącego, jak i z Lewicy. Nie szczędzono złośliwych komentarzy, szczególnie z obozu Zjednoczonej Prawicy.
Donald Tusk pod ostrzałem po stracie prawa jazdy
Nie da się ukryć, że strata prawa jazdy przez Donalda Tuska, to poważny problem wizerunkowy. Sekretarz Generalny Platformy Obywatelskiej Marcin Kierwiński powiedział na antenie Polsat News, że „sprawa jest zamknięta”, a przewodniczący przyjął mandat, poinformował o tym opinię publiczną i „zachował się jak zwykły obywatel”. Jednak w takich sytuacjach oponenci polityczni nie odpuszczają, więc od złośliwego komentarza nie mógł się powstrzymać człowiek Kaczyńskiego, poseł Radosław Fogiel.
– Niech pierwszy rzuci kamieniem, kto jest bez winy, ja także przekraczałem prędkość, także płaciłem mandaty. Powiedział, jak to wygląda i myślę, że na tym koniec. Można zadać pytanie, jak on na tym słynnym białym koniu taką prędkość osiągnął – komentował Radosław Fogiel. Poseł PiS nawiązywał do poniższej okładki Newsweeka.
Poseł PiS stwierdził jednocześnie, że „nie ma co udawać świętszych od papieża, bo pewnie każdemu zdarzyło się popełnić wykroczenie drogowe”. Jak jednak zaznaczył, od „poważnego polityka” można wymagać słowa „przepraszam”. O potrzebie przeprosin wspominał również wicemarszałek Sejmu Włodzimierz Czarzasty z Lewicy twierdząc, że „liderom wolno mniej”.
Źródło: se.pl