Kiedy słyszymy frazę „zamach na Jana Pawła II”, automatycznie myślimy o tym co się stało 40 lat temu na placu św. Piotra w Rzymie. Pocisk z pistoletu Ali Agcy ciężko ranił Polaka, który miał dużo szczęścia i uszedł z życiem. Mniej znane jest wydarzenie, które miało miejsce niemal rok później.
Fot. Iberia Airlines/Wikipedia
Wydarzenia w Rzymie miały miejsce 13 maja 1981 roku. Jan Paweł II miał według lekarzy bardzo dużo szczęścia, że uszedł z niego z życiem. Kula zamachowcy minęła kluczowe organy o milimetry. Swoje ocalenie papież przypisywał między innymi wstawiennictwu Matki Boskiej z Fatimy. To właśnie 13 maja, tylko 1917 roku, miała się objawić się w tej małej portugalskiej miejscowości.
Papież postanowił więc pojechać do Fatimy w rocznicę zamachu na siebie, aby podziękować za życie. Wcześniej dotarł już tam pocisk wyjęty z jego ciała, jako wotum.
Bo Watykan zbłądził
W Fatimie czekał już też Hiszpan Juan María Fernández y Krohn. Miał wówczas 34 lata. Z wykształcenia był ekonomistą i prawnikiem. Nie szukał jednak spełnienia w wyuczonych zawodach. Jeszcze na studiach zwrócił się ku konserwatywnym i prawicowym organizacjom falangistycznym, ocierającym się o faszyzm. Stał się zawziętym krytykiem komunizmu i zwolennikiem większej roli kościoła w państwie. Stopniowo uznał jednak, że Kościół katolicki i Watykan błądzą, zbytnio się modernizując i odchodząc od korzeni. Przystał do bractwa lefebrystów, które nie akceptowało reformistycznych postanowień II soboru watykańskiego w latach 60.
W 1978 roku został wyświęcony na księdza lefebrystów. Jednak już rok później został z bractwa usunięty za nieposłuszeństwo i niestabilność psychiczną. Między innymi ostro krytykował twórcę bractwa, Marcela Lefebvre za jego zdaniem zbyt miękką postawę w sporze z papiestwem. W kolejnych latach Krohn podróżował po świecie, odwiedzając różne społeczności katolików o podobnych poglądach, odrzucających ówczesny oficjalny kurs Watykanu. Nie jest pewne skąd miał na to pieniądze, ponieważ nigdy nie pracował zawodowo.
W 1981 roku odwiedził nawet Polskę, gdzie kontaktował się między innymi z działaczami Solidarności. Miał być entuzjastą tego ruchu, który w jego ocenie „walczył z komunizmem pod sztandarami wiary”. Podczas krajowego zjazdu „S” w Gdańsku w 1981 roku siedział nawet niedaleko Lecha Wałęsy i miał z nim zamienić kilka słów, ale nie udało mu się go namówić na upragniony wywiad.
Nie jest jasne kiedy powziął zamysł dokonania zamachu na Jana Pawła II. Według jego późniejszych zeznań traktował jednak papieża jak wroga wiary, ponieważ ten akceptował postanowienia II soboru watykańskiego. Co więcej, uważał go za będącego w konszachtach z ZSRR albo wręcz komunistycznego agenta infiltrującego Watykan. Kilka tygodni przed zamachem mówił znajomym, że wyjeżdża i „dokona czegoś wielkiego”.
Zamach, który świat przegapił
13 maja 1982 roku późnym popołudniem Krohn był w wielkim tłumie, który zgromadził się przed bazyliką w Fatimie, aby wziąć udział w nabożeństwie odprawianym przez papieża. Hiszpan był ubrany w habit, w którego rękawie skrył długi bagnet. Kiedy Jan Paweł II przechodził w pobliżu miejsca, gdzie stał i zaczynał się wspinać na schody bazyliki, Krohn rzucił się przed siebie i przedarł przez ludzi oddzielających go od papieża. To, co się stało później, nie jest jednoznaczne.
Według samego Krohna, jeszcze zanim dotarł do Jana Pawła II i mógł zadać cios, został powalony na ziemię przez papieskich ochroniarzy i portugalskich policjantów. – Kiedy leżałem przyciśnięty przez nich do ziemi, widziałem jego twarz. Patrzył na mnie przez chwilę surowym, twardym wzrokiem, ale nie widać było po nim żadnego bólu czy cierpienia – opisywał po latach Krohn. Hiszpan miał zdążyć zakrzyknąć: „Precz z papieżem! Oskarżam cię o niszczenie kościoła! Precz z II soborem watykańskim!”
Kamery zarejestrowały jedynie zamieszanie za papieżem, który na chwilę odwrócił się, zawahał, wykonał jakiś gest, po czym ruszył dalej ku ołtarzowi. Później twierdzono, że Jan Paweł II pobłogosławił kolejnego człowieka, który targnął się na jego życie. Papież odprawił mszę normalnie. Mało kto zauważył, że w ogóle doszło do jakiejś próby zamachu.
Tal día como hoy, en 1982, el papa Juan Pablo II sufre un nuevo atentado a manos del sacerdote católico español anticomunista Juan Fernández Krohn en el Santuario de Fátima (Portugal). Fernández Krohnquien afirmaba que Juan Pablo modernista y comunista. Y no conoció a Francisco. pic.twitter.com/BYR8m21YTV
— Roberto Rodríguez M. (Usa el tapabocas) (@esosiquetetengo) May 13, 2020
Miało być znacznie poważniej
Dopiero po wielu latach, w 2008 roku, kardynał Stanisław Dziwisz oznajmił niespodziewanie, że Krohn owszem dosięgnął bagnetem papieża. Wieloletni sekretarz Jana Pawła II stwierdził to podczas wywiadu na potrzeby filmu „Świadectwo”.
Dziś mogę to powiedzieć, do tej pory utrzymywaliśmy to raczej w dyskrecji. On poranił Ojca Świętego. Niemniej w ten sposób, że Ojciec Święty mógł zakończyć całe nabożeństwo. Dopiero gdy wrócił do pokoju, widzieliśmy, że sutanna jest zakrwawiona, że go jednak tym nożem poranił.
Hierarchowie zdecydowali się to jednak ukryć, nie chcąc po raz kolejny rozpalać emocji. Zaledwie rok po tym, jak Jan Paweł II prawie został zamordowany w Rzymie. Wszystkie relacje medialne w 1982 roku podawały, iż zamachowiec w Fatimie został powstrzymany, zanim sięgnął papieża. Tak też oficjalnie sprawę przedstawiano w portugalskim sądzie, przed którym toczyła się rozprawa Krohna. Hiszpan został skazany na sześć lat więzienia za próbę zabójstwa. Do tego automatycznie ekskomunikowany przez kościół katolicki.
Z więzienia wyszedł jednak po zaledwie trzech latach i został deportowany z Portugalii. Osiadł wówczas już na stałe w Belgii, porzucił kapłaństwo i ożenił się. Ma syna. Próbował pracować jako prawnik, ale „wsławił” się między innymi tym, że uderzył podczas rozprawy sędziego i kolportował antysemickie ulotki. W 2000 roku próbował zaatakować króla Belgii i Hiszpanii na uroczystości w Brukseli. Został obezwładniony przez ochronę, zanim zdążył cokolwiek zrobić i skazany na pięć lat więzienia. On sam twierdził, że była to próba „akty protestu” wymierzonego konkretnie w króla Hiszpanii Juana Carlosa I.
Krohn zawsze zdecydowanie zaprzeczał, jakoby rzeczywiście sięgnął bagnetem papieża i go ranił. Twierdzenia Dziwisza nazwał „sfabrykowanym kłamstwem”. – Pominąwszy tradycyjne watykańskie intrygi, których sensu nie pojmuję, celem tego oświadczenia jest odwrócenie uwagi opinii publicznej od ujawnionych informacji o współpracy wysokich hierarchów polskiego kościoła katolickiego z komunistycznym służbami bezpieczeństwa – twierdził w 2008 roku w rozmowie z hiszpańskim magazynem „El Mundo”. Dziennikarz zapytał go też o to, dlaczego w 1982 roku chciał zabić papieża, czy tego żałuje, czy próbowałby jeszcze raz i czy czuje żal.
To był akt poświęcenia w imię zbawienia Kościoła i Hiszpanii, oraz wyrażenie moich przekonań jako hiszpańskiego katolika i narodowego katolika. Nie jestem wariatem i nie żałuję niczego. Nie zrobiłbym tego jednak drugi raz. Zmieniłem się. Czuję się grzesznikiem, ale nigdy nie uważałem siebie za przestępcę.
Źródło: gazeta.pl