– „Sterydy wziewne redukują ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 o ponad 90 procent” – twierdzi profesor Kuna. Jego oświadczenie, szokuje.
Koronawirus ciągle przybiera na sile. Nadzieją w walce z nim mają być nowe leki. Koncern Pfizer na przykład stwierdził, że opracował nowy lek, który o 89% ma zmniejszyć ryzyko hospitalizacji i ciężkiego przebiegu choroby.
Ciągłe słyszymy o nowych sposobach na walkę z pandemią, jednak nie zawsze się one sprawdzają:
– „W badaniach kontrolowanych wyszło, że osocze ozdrowieńców jest nieprzydatne. Amerykańska Agencja ds. Leków zakazała jego stosowania” – tłumaczy prof. dr hab. Piotr Kuna.
Lek Remdesivir miał wszystko zmienić:
– „Jeżeli chodzi o ten lek, to nie wykazano żadnego wpływu na rozwój ciężkiej postaci COVID-19 ani redukcję zgonów. Skraca on jedynie czas hospitalizacji. Biorąc pod uwagę system GRADE, w którym trzeba uwzględniać koszty leczenia i jego efekty, jest to lek nierekomendowany przez WHO” – wyjaśnia Kuna.
– „To lek stosowany przede wszystkim u pacjentów z czynnikami ryzyka chorób sercowo-naczyniowych i podwyższonym cholesterolem frakcji LDL. Zaleca się, że u osób zdrowych, które mają nadciśnienie, będące czynnikiem ryzyka, otyłość czy cukrzycę, powinno się utrzymywać poziom LDL poniżej 80” – wyjaśnia profesor.
Poza tym według jego wypowiedzi, obecnie trwa oczekiwanie:
– „na rejestrację jednego leku, który – podany doustnie – ma zapobiegać ciężkiej postaci COVID-19” –
– „On nie jest jeszcze zarejestrowany, więc nie chcę budzić nadziei. To lek firmy Pfizer, który ma być jeszcze skuteczniejszy, niż mulnopirawir firmy Merck&Co. On ma redukować ryzyko rozwoju ciężkiej postaci COVID-19 o 89 procent. Ale już mamy przecież sterydy wziewne, które redukują ryzyko rozwoju ciężkiego przebiegu u osób z dodatnim wynikiem na wirus SARS-CoV-2 o ponad 90 procent. Te leki są. I kosztują grosze” – twierdzi profesor.
Chodzi tutaj o sterydy wziewne, a nie doustne:
– „Opinia o tym, że dobrze prowadzone przez lekarzy, głównie alergologów, osoby z astmą, znacznie rzadziej chorują ciężko na COVID-19, to opinia prawdziwa, udowodniona, doskonale nam znana” – stwierdził Piotr Kuna.
Samo leczenie według niego, powinno rozpocząć się natychmiast po uzyskaniu pozytywnego wyniku testu:
– „Okres ich podawania powinien wynosić przynajmniej 15 dni” – wyjaśnia.
Spytano go również o to czy istnieje lek, który można podać osobie narażonej na kontakt z wirusem SARS-CoV-2 tak, aby po zetknięciu z nim, nie namnożył się w organizmie. Stwierdził, że tak jednak na ten moment tego leku nie ma w Polsce:
– „Używane są natomiast w USA. To mieszanka przeciwciał monoklonalnych firmy Regeneron i AstraZeneca, które – podane osobie z kontaktu – lekarzowi, pielęgniarce, nauczycielowi czy policjantowi – zabezpieczają je przed zachorowaniem na COVID. Firma Regeneron – ma 6 miesięcy skuteczności jednej dawki domięśniowej, AstraZeneca – rok po podaniu jednej dawki domięśniowo” – twierdzi lekarz.
Stwierdził też, że lek ten kosztuje 800 dolarów, podczas gdy koszt Remdesivira to 3000.
– „To, co się mówi w tym temacie, nie jest zgodne z najnowszą wiedzą medyczną. W sobotę rano minister zdrowia Adam Niedzielski udzielił wywiadu dla RMF. Byłem zachwycony, bo powiedział w nim dokładnie to, co ja staram się mówić od roku: że, oczywiście, dzieci się zakażają wirusem SARS-CoV-2. I zakażają dziadków oraz osoby starsze. Sama choroba jednak u dzieci jest łagodna. Więc, jeżeli dziadkowie się zaszczepią, i jeśli rodzice się zaszczepią, to dzieci powinny chodzić do szkoły” – stwierdził.
– „Któryś z ekspertów z Rady Medycznej opowiadał ostatnio, że znów w Polsce będzie tysiąc zgonów dziennie na COVID. Nie będzie. Jeżeli dojdzie do 400, to będzie maksimum – przy obecnym wyszczepieniu. Trzeba też uczciwie mówić, kto obecnie na COVID-19 umiera. Są to osoby schorowane, dla których śmiertelnym zagrożeniem jest zarówno COVID, grypa, jak i wirus RSV” – dodał.
Źródło: twojenowinki.pl