Wiadomości

Szczepionkowa kompromitacja Dudy. Wszystkie znane fakty przeczą jego słowom

Podczas, gdy rząd na czele z premierem Mateuszem Morawieckim i szefem Kancelarii Premiera Michałem Dworczykiem walczy o każdego zaszczepionego Polaka, sukces Narodowego Programu Szczepień czyniąc swoim najwyższym priorytetem, prezydent Andrzej Duda zalicza kolejną kompromitującą wypowiedź w temacie szczepień przeciwko COVID-19. Jego tezom i „obawom” kłam zadają dostępne fakty i teorie naukowe.

Szczepionkowa kompromitacja Dudy. Wszystkie znane fakty przeczą jego słowom

– Dziś żyjemy nadzieją, że ludzkość weszła na ścieżkę powrotu do normalności, że wraz z pojawieniem się szczepionek skutecznie zarządzamy tym kryzysem, choć oczywiście zawsze pozostaje otwarte pytanie, czy rzeczywiście tak jest – stwierdził podczas swojego wystąpienia na konferencji GLOBSEC Andrzej Duda. Po chwili prezydent Polski dodał:

To pytanie zadajemy sobie w naszych kuluarowych rozmowach również i my, prezydenci państw. To były tematy rozmów wczoraj, także i dzisiaj. Czy możemy mówić o tym, że jeżeli liczba zachorowań w Polsce spadła tej chwili do takiego poziomu dziennie, jak notowaliśmy dokładnie rok temu, to czy rzeczywiście możemy się cieszyć, że jest to efekt szczepienia, czy to efekt tego, że mamy takie warunki pogodowe, taka jest pora roku. W zeszłym roku nie mieliśmy szczepionki, a przypadków było tyle samo. Chcąc patrzeć na to optymistycznie, mówimy, że zbiegły się te dwa elementy.

Słowa głowy państwa wywołały olbrzymie zamieszanie wśród dziennikarzy i komentatorów w mediach społecznościowych. Kiedy prezydent Duda wyszedł porozmawiać z przedstawicielami polskich mediów, reporter Polsatu zapytał go wprost: – Czy pan osobiście w pełni wierzy w skuteczność szczepionek, bo z jednej strony mówi pan o solidarności szczepionkowej, ale jednak w przemówieniu podawał pan w wątpliwości to, czy, to że dziś mamy taki poziom zakażeń jak rok temu, to jest zasługa szczepionek. czy może temperatur, klimatu, pogody. Czy pan osobiście w 100 proc. wierzy w skuteczność szczepionek?

Prezydent Duda odparł dziennikarzowi:

Wie pan, no oczywiście, że wierzę w 100 proc. w skuteczność szczepionek, dlatego że efekty ich działania są widoczne. I tak, jak powiedziałem, kiedy rozmawia się z ekspertami, to wszyscy mówią, no jest to miks pewnych czynników, z którymi mamy do czynienia. Natomiast no nikt nie może wykluczyć tego, że pojawi się nagle jakaś mutacja koronawirusa, na którą dotychczas funkcjonujące szczepionki nie będą skuteczne. Ja nie jestem ekspertem do spraw medycznych, ale jeżeli jest pan w stanie wskazać eksperta, który autorytatywnie powie, że na pewno nie pojawi się taka mutacja koronawirusa, że na nią dotychczas znane szczepionki, używane szczepionki nie działają na to, to będę zadowolony, bo ja takiego eksperta jeszcze nie spotkałem.

Z jednej strony, głowa państwa przyznała dziennikarzowi, że w skuteczność szczepień wierzy. Z drugiej jednak, prezydent Duda nie odniósł się do prawdziwości bądź nieprawdziwości własnych słów o rzekomo zbawiennym wpływie temperatury na tempo rozwoju pandemii i rozprzestrzeniania się wirusa w środowisku.

Szczepionkowa historia prezydenta

To zresztą nie pierwsza dziwna i potencjalnie bardzo szkodliwa wypowiedź głowy państwa o szczepionkach i szczepieniach.

Absolutnie nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych. Powiem państwu otwarcie: ja osobiście nigdy się nie zaszczepiłem na grypę, bo uważam, że nie. Miałem oczywiście różne szczepienia jako dziecko i później jako dorosły chłopak, ale na grypę się nigdy nie szczepiłem i nie chcę się szczepić

– stwierdził prezydent podczas spotkania z mieszkańcami Końskich w trakcie zeszłorocznej kampanii wyborczej.

Swoją wypowiedź rozwinął później w podcaście Karola Paciorka na YouTubie.

Miałem złe doświadczenia związane ze szczepionką przeciw grypie wśród moich kolegów, którzy się szczepili i bardzo ciężko przechodzili grypę. Stwierdziłem, że to nie ma sensu, bo po co eksperymentować na sobie, po co brać jakieś iniekcje do swojego organizmu a potem to i tak nie przynosi to żadnego efektu i człowiek ciężko choruje

– tłumaczył. I dodał:

Sam byłem szczepiony na cały szereg różnego rodzaju chorób, przede wszystkim tych dziecięcych natomiast nie jestem zwolennikiem nadmiernego szczepienia się

Co ciekawe, mimo swoich obiekcji wobec szczepień prezydent Duda pod koniec kwietnia tego roku sam przyjął szczepionkę przeciwko koronawirusowi.

Wszystkich zainteresowanych informuję, że razem z Agatą zostaliśmy zaszczepieni przeciw COVID-19 wczoraj w punkcie szczepień Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie. Szczepienie przebiegło zgodnie z wszelkimi procedurami i czujemy się dobrze

– napisał wówczas na Twitterze.

Teraz głowa państwa znowu udziela wypowiedzi, która co najmniej dziwi. Po pierwsze, dlatego, że jest wbrew faktom naukowym. Po drugie, dlatego, że stoi w sprzeczności z interesem polskiego państwa, bowiem podważa zaufanie do Narodowego Programu Szczepień, który jest najkrótszą i najpewniejszą drogą dla Polski do powrotu do przedcovdowej normalności. I to w sytuacji, gdy wedle sondaży nawet jedna trzecia Polaków nie chce zaszczepić się przeciwko COVID-19.

Dlatego też, poniżej opisujemy kilka istotnych faktów, z którymi prezydent Duda powinien się zapoznać, zanim ponownie zabierze głos w kwestii skuteczności szczepionek przeciwko koronawirusowi.

FAKT PIERWSZY: Nie o temperaturę tutaj chodzi

Kiedy wiosną 2020 roku świat nauki nie wiedział jeszcze o COVID-19 prawie nic, a badania różnych aspektów tej choroby były w początkowych fazach, rzeczywiście pojawiały się przypuszczenia, że podobnie jak wirus zwykłej grypy, również SARS-CoV-2 będzie niegroźny w sezonie letnim. Wysokie temperatury powietrza i promieniowanie słoneczne miały skutecznie przeciwdziałać przenoszeniu się wirusa i mocno obniżać jego żywotność.

Wraz z postępem badań nad SARS-CoV-2 oraz samą chorobą COVID-19, okazało się jednak, że nadawanie temperaturze otoczenia wiodącej roli w przeciwdziałaniu pandemii jest błędne. Pojawiło się na ten temat wiele prac i opracowań naukowców z całego świata. I tak naukowcy ze szwajcarsko-niemieckiego zespołu z Ruhr-Universität w Bochum odkryli, że zdolność koronawirusa do zakażania na metalowej powierzchni nie zależy od temperatury. Wyniki swoich prac opisali w magazynie medycznym „Journal of Infection”.

To zaskakujące: nie ma znaczenia, czy jest zimno, czy bardzo gorąco

– zaznacza prof. Stephanie Pfänder. I dodaje:

Dotąd zakładano, że wyższa temperatura może przyczyniać się do obniżenia zakażalności SARS-CoV-2 latem. Jednakże stabilność wirusa nie wydaje się reagować na różne temperatury – przynajmniej, gdy znajduje się on na jakiejś powierzchni

Do podobnych wniosków doszli badacze z Uniwersytetu Teksańskiego w Austin. Ci z kolei wyniki swoich badań opublikowali na łamach czasopisma naukowego „International Journal of Environmental Research and Public Health”. Ich konkluzja była następująca: fakt przenoszenia się koronawirusa z jednego człowieka na drugiego nie ma praktycznie żadnego związku z temperaturą otoczenia, a zależy niemal wyłącznie od ludzkich zachowań.

Wpływ pogody jest niewielki. Dużo większe znaczenie mają inne czynniki, np. nasza mobilność. Pod względem znaczenia dla rozprzestrzeniania się pandemii pogoda jest na jednym z ostatnich miejsc

– nie pozostawił wątpliwości kierownik badań prof. Dev Niyogi.

FAKT DRUGI: Mutacja mutacji nierówna

W swoim wywodzie prezydent Duda zupełnie pominął również fakt, że na przełomie wiosny i lata ubiegłego roku mierzyliśmy się w Polsce z zupełnie innym wariantem koronawirusa niż obecnie. „Dziki” szczep SARS-CoV-2 był znacznie mniej zakaźny i miał zdecydowanie mniejszy wskaźnik śmiertelności niż tzw. wariant brytyjski (przez badaczy zwany także wariantem alfa), z którym Europa i świat zmagały się tej wiosny.

Wariant brytyjski jest znacznie bardziej zakaźny od swoich poprzedników. Według różnych opracowań transmisyjność wariantu B.1.1.7 jest nawet o 40-70 proc. wyższa od krążącego dotychczas D614G

– tłumaczyła pod koniec marca tego roku na łamach Gazeta.pl prof. Maria Gańczak. Epidemiolożka podkreśliła również dalece większą śmiertelność „brytyjskiej” odmiany koronawirusa.

Średnio o 62 proc. względem wariantu, który dominował do tej pory. To odbija się na liczbie zgonów, które raportujemy obecnie w Polsce i na świecie

– zaznaczyła.

Wobec powyższego nie jest wielkim odkryciem, że obecnie mierzymy się ze znacznie niebezpieczniejszym wariantem wirusa, a fakt, że odnotowujemy podobne wskaźniki dobowych zakażeń jest zasługą dwóch czynników. W pierwszej kolejności – powszechnego programu szczepień, które już po pierwszej dawce dają kilkudziesięcioprocentową ochronę przed zakażeniem. Po drugie, zwiększonej odporności naturalnej osób, które COVID-19 już przeszły (chociaż tutaj znaczenie jest mniejsze, bowiem reinfekcje są obecnie na porządku dziennym).

FAKT TRZECI: Szczepionka chroni Wyspy

W kontekście słów prezydenta Dudy warto przyjrzeć się sytuacji w Wielkiej Brytanii. Dlaczego akurat tego kraju? Ponieważ wiedzie zdecydowany prym w Europie, jeśli chodzi o skalę i efektywność powszechnego programu szczepień przeciwko COVID-19. Przynajmniej pierwszą dawkę szczepionki podano już 61,42 proc. obywateli. Dwiema dawkami (albo jedną dawką preparatu Johnson&Johnson) zaszczepiono z kolei 44,15 proc. obywateli. W obu przypadkach mówimy o stanie na 13 czerwca 2021 roku.

Dzięki programowi szczepień Wielka Brytania już wczesną wiosną, jako pierwsza w Europie, opracowała kompleksowy plan powrotu do przedpandemicznej normalności. Oczywiście, niektóre daty graniczne uległy drobnym przesunięciom, ale faktem pozostaje – co brytyjski rząd podkreśla na każdym kroku – że dzięki powszechnemu programowi szczepień przeciwko koronawirusowi udało się bardzo ograniczyć skalę trzeciej fali pandemii, a następnie „odmrozić” gospodarkę i stopniowo przywrócić życie społeczne.

To jednak nie koniec wieści z Wysp. W ostatnich tygodniach dotarł tam tzw. indyjski wariant koronawirusa, przez naukowców nazywany wariantem delta. To najbardziej zjadliwa i najbardziej zakaźna mutacja SARS-CoV-2, jaką dotychczas odkryto (jest o 40 proc. bardziej zakaźny od wariantu „brytyjskiego”). W Wielkiej Brytanii wyparła „brytyjską” mutację i aktualnie odpowiada za mniej więcej 90 proc. nowych przypadków zakażeń. Brytyjski rząd zwraca jednak uwagę na zasadniczy fakt – do szpitali trafiają w głównej mierze osoby jeszcze nie zaszczepione, a skala ciężkich przypadków i osób wymagających hospitalizacji jest mała.

Brytyjski minister zdrowia Matt Hancock podczas posiedzenia Izby Gmin na początku czerwca, powiedział, że spośród 12 383 przypadków zakażeń wariantem delta hospitalizacji wymagało 126 osób.

Spośród przyjętych 83 pacjentów było nieszczepionych, 28 otrzymało jedną dawkę szczepionki, a tylko trzy osoby otrzymały obie dawki

– wyliczył polityk.

W jednym ze swoich artykułów poświęconych obecnej na Wyspach nowej mutacji koronawirusa „Financial Times” przytoczył wyniki badań, z których wynikało, że dwie dawki szczepionki zapewniają najskuteczniejszą ochronę i zapobiegają hospitalizacji w około 95 proc. Szczepionki, a nie piękna, letnia aura, którą w ostatnich dniach obserwujemy na Wyspach.

FAKT CZWARTY: Wirus nie boi się tropików

Wreszcie rzecz ostatnia, ale z pewnością nie najmniej ważna. Przykład dosadny w swojej prostocie. Spośród wszyskich krajów świata, dotkniętych pandemią COVID-19, w pierwszej trójce mamy dwa państwa słynące z gorąca i tropikalnej pogody – Brazylię oraz Indie. Oba państwa są w czołówce, jeśli chodzi o nominalną liczbę zakażeń i nominalną liczbę ofiar śmiertelnych pandemii koronawirusa. W przypadku Indii odnotowano do tej pory ponad 29,6 mln zakażeń oraz 377 tys. zgonów. Z kolei w Brazylii zakażeń było niemal 17,5 mln, natomiast życie z powodu COVID-19 straciło prawie 488,5 tys. osób. Gdyby decydujące w kwestii tempa rozwoju pandemii i transmisyjności wirusa były kwestie pogodowo-klimatyczne, a nie rygory sanitarne, mobilność społeczna i lockdowny, to ani Brazylia, ani Indie nie powinny liderować w statystykach dotyczących COVID-19. Przynajmniej, jeśli uwierzymy prezydentowi Dudzie.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close