Wiadomości

Śmiertelne pobicie na komisariacie w Wałbrzychu. Nowy wątek w sprawie

Były już policjant Paweł H., skazany za pobicie ze skutkiem śmiertelnym 35-letniego Piotra Grucy, odsiaduje już wyrok pięciu lat więzienia. Natomiast drugi z byłych policjantów oskarżony o pobicie wałbrzyszanina czeka na ponowny proces. Dwa lata temu, gdy obaj policjanci zostali prawomocnie uniewinnieni, świdnicki sąd zdecydował, że należy im się zwrot kosztów obrony, łącznie ponad 70 tys. zł. Po zmianie wyroku sąd nie zażądał od nich zwrotu pieniędzy i nie wiadomo, czy to zrobi.

Śmiertelne pobicie na komisariacie w Wałbrzychu. Nowy wątek w sprawie

  • Zwrot kosztów obrony z wyboru należy się jedynie osobom prawomocnie uniewinnionym, a w przypadku obu policjantów wyroki się zmieniły
  • Na razie nie wiadomo, czy świdnicki sąd będzie się domagał zwrotu wypłaconych już pieniędzy
  • Do tragedii doszło 9 sierpnia 2013 r. Chwilę po wyjściu z komisariatu Piotr Gruca zadzwonił do kolegów i powiedział, że został pobity przez policjantów. Trzy godziny później przechodnie znaleźli go martwego
  • Sekcja zwłok wykazała, że Gruca miał złamane żebra i pękniętą śledzionę

Wałbrzych, 9 sierpnia 2013 r., godz. 20.58. Nieco ponad kilometr od V komisariatu policji przypadkowi przechodnie znaleźli przy ścianie jednego z budynków zwłoki 35-letniego Piotra Grucy. Na pierwszy rzut oka na ciele mężczyzny nie było widać żadnych obrażeń.

Sekcja zwłok wykazała jednak, że wałbrzyszanin miał złamane żebra i pękniętą w dwóch miejscach śledzionę, co doprowadziło do krwotoku do jamy brzusznej, a w konsekwencji do śmierci.

Badająca sprawę świdnicka prokuratura o pobicie ze skutkiem śmiertelnym oskarżyła dwóch policjantów, którzy tego dnia zatrzymali Grucę. Dodatkowo zarzucono im niedopełnienie obowiązków, ponieważ nie sporządzili oni protokołu z zatrzymania 35-latka, choć zdaniem prokuratury powinni to zrobić. Policjanci nigdy nie przyznali się do stawianych im zarzutów.

Jak Gruca trafił na komisariat?

Cała historia zaczęła się kilka godzin wcześniej, między godz. 16 a 17, gdy Gruca pił z kolegami alkohol, a na miejsce przyjechał patrol policji, z którego wysiedli Paweł H. i Grzegorz K.

Na prośbę mundurowych niemal wszyscy mężczyźni podali swoje dane, poza Grucą. Dlatego też funkcjonariusze postanowili go zatrzymać i przewieźć na V komisariat, żeby ustalić jego tożsamość. Z towarzystwa, które piło alkohol, nikt nie zachowywał się agresywnie. 35-latek żartował nawet z policjantami, że gdyby chciał, to by im uciekł. Ale tego nie zrobił. Pojechał za to z nimi na komisariat.

Po przewiezieniu na komisariat Gruca został ukarany 500 zł mandatem. Dwie minuty po opuszczeniu komendy, o godz. 17.37. mężczyzna zadzwonił do jednego ze swoich kolegów i płacząc powiedział, że policjanci go pobili i złamali mu żebra. Kilkanaście minut później Gruca zatelefonował do drugiego kolegi, mówiąc mu to samo.

Według śledczych po wyjściu z komisariatu Gruca zmierzał w kierunku domu. Po raz ostatni kamery monitoringu zarejestrowały go ok. godz. 18.

Co się stało na komendzie?

Na komisariacie nie było monitoringu, co znacznie utrudniało odtworzenie tego, co się tam stało. Nie było też świadków zdarzenia. Proces był więc poszlakowy. Wersja oskarżonych policjantów była taka, że to Paweł H. głównie wykonywał z nim czynności, a Grzegorz K. miał tylko obok niego przechodzić. Obaj przekonywali, że nic mu nie zrobili, nie tknęli go nawet palcem. Zakładali, że Gruca musiał zostać pobity po wyjściu z komisariatu.

Z zatrzymania Grucy policjanci nie sporządzili protokołu, bo uważali, że było to jedynie podwiezienie do komisariatu i kontynuowanie legitymowania, a w dodatku mężczyzna pojechał z nimi dobrowolnie.

Podczas pobytu Grucy na komisariacie, oprócz Pawła H. i Grzegorza K. w budynku przebywało jeszcze czterech innych policjantów. Trzech na parterze, a czwarty na innym piętrze. Żaden z nich nie miał jednak z zatrzymanym mężczyzną bezpośredniego kontaktu. Przynajmniej tak zeznali.

Na podstawie przeprowadzonej wizji lokalnej, śledczy stwierdzili, że obecni na komisariacie policjanci teoretycznie powinni byli słyszeć, jeśli Gruca był bity, szczególnie ci, którzy przebywali na tym samym piętrze co on.

– Z zeznań jednego z obecnych na komisariacie policjantów wynika natomiast, że gdy Piotr G. wychodził z komisariatu, to płakał. Nikt jednak nie słyszał, by ktoś miał go bić – podkreśla prok. Tomasz Orepuk, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy.

W ustaleniu, co zaszło na komisariacie, niezwykle istotne dla śledczych były dwa połączenia wykonane przez Grucę tuż po opuszczeniu komendy, gdy mówił kolegom, że został pobity przez policjantów po żebrach.

Jeszcze zanim wykonano sekcję i okazało się, że Gruca miał połamane żebra, koledzy, z którymi kontaktował się Gruca, przekazali treść rozmów jego matce, a ta zeznała policji, że jej syn skarżył się kolegom, że na komisariacie złamano mu żebra.

Śledczym nigdy nie udało się w całości odtworzyć trasy, jaką po wyjściu z komisariatu miał pokonać 35-latek. – Zabezpieczono jedynie słabej jakości monitoring, na którym widać osobę o podobnej sylwetce, która idzie w sposób, który wskazuje na dolegliwości z obrażeniami brzucha i żeber – zaznacza prok. Tomasz Orepuk.

Jeden skazany, drugiego czeka ponowny proces

Za pobicie ze skutkiem śmiertelnym policjantom groziło do 10 lat więzienia. Po postawieniu zarzutów obaj funkcjonariusze zostali zawieszeni w policji. W październiku 2016 r. Sąd Okręgowy w Świdnicy uniewinnił obu policjantów. W lutym 2017 r. po złożeniu apelacji przez prokuraturę oraz siostrę Piotra Grucy, która występowała jako oskarżycielka posiłkowa, Sąd Apelacyjny we Wrocławiu uchylił zaskarżony wyrok uniewinniający i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania przez sąd w Świdnicy.

W październiku 2017 r. w ponownym procesie Sąd Okręgowy w Świdnicy uznał Pawła H. za winnego i skazał go na pięć lat więzienia. Grzegorz K. został natomiast uniewinniony. Wyrok ten został zaskarżony przez wszystkie strony postępowania.

W marcu 2018 r. Sąd Apelacyjny we Wrocławiu prawomocnie uniewinnił Pawła H. i utrzymał w mocy uniewinnienie Grzegorza K.

Wtedy też pod koniec maja 2018 r. świdnicki sąd zdecydował, że obu uniewinnionym policjantom należy się zwrot poniesionych kosztów obrony z wyboru. Miesiąc później decyzję tę podtrzymał SA we Wrocławiu. Pieniądze policjantom wypłacono w lipcu 2018 r. H. otrzymał 33 tys. 210 zł, a K. 43 tys. 590 zł.

Po prawomocnym uniewinnieniu obaj policjanci wrócili do pracy w policji, w tym czasie Grzegorz K. nabył prawa do emerytury i odszedł na emeryturę. Ale to nie koniec ich perypetii sądowych. We wrześniu 2019 r. po kasacji wniesionej przez prokuraturę, Sąd Najwyższy uchylił zaskarżony wyrok ws. pobicia ze skutkiem śmiertelnym i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania Sądowi Apelacyjnemu we Wrocławiu.

W marcu tego roku SA skazał Pawła H. na pięć lat więzienia, z kolei w przypadku Grzegorza K. sąd uchylił zaskarżony wyrok i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania. Sytuacja na dziś wygląda więc w ten sposób, że H. przebywa w zakładzie karnym, a K. czeka na wyznaczenie terminu rozprawy.

Policjanci powinni zwrócić pieniądze?

Wcześniej jednak obu policjantom zwrócono koszty obrony. Problem w tym, że należą się one jedynie osobom prawomocnie uniewinnionym, a w przypadku obu policjantów wyroki się zmieniły.

Na razie nie wiadomo, czy świdnicki sąd będzie domagał się zwrotu pieniędzy. – Udzielenie odpowiedzi będzie możliwe po zapoznaniu się z materiałem zgromadzonym w aktach sprawy, po zwrocie akt do tutejszego Sądu Okręgowego – odpisała na pytania Onetu Marzena Rusin-Gielniewska, rzeczniczka Sądu Okręgowego w Świdnicy.

Tymczasem akta sprawy znajdują się w Sądzie Najwyższym, który ma rozpoznać kasację od wyroku skazującego Pawła H.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close