W śledztwie w sprawie śmierci Łukasza Łągiewki prokuratura jak dotąd nikomu nie przedstawiła zarzutów. Tymczasem policjanci, którzy interweniowali w mieszkaniu 29-latka z Wrocławia, zostali ukarani dyscyplinarnie upomnieniami za brak włączonych kamer na mundurach. Nadal pracują i nie zostali zawieszeni, bo według policji nie przekroczyli swoich uprawnień.
- 29-letni Łukasz Łągiewka zmarł kilkanaście godzin po interwencji policji w jego mieszkaniu
- Postępowanie prowadzi legnicka prokuratura. – Śledztwo nadal toczy się w sprawie o nieumyślne spowodowanie śmierci. Badany jest także wątek przekroczenia uprawnień przez policjantów – mówi prok. Lidia Tkaczyszyn
- – Sprawę prowadzi Legnica, ale czynności operacyjne wykonują policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Mogą to być przecież koledzy policjantów, którzy interweniowali wobec Łukasza – mówi Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik rodziny zmarłego. Ich wniosek o przeniesie sprawy poza region dolnośląski został odrzucony
– Ze względu na trwające i planowane czynności nie mogę ujawnić treści opinii, które już zgromadziliśmy. Czekamy jeszcze na jedną opinię, potem będziemy oczekiwać na kompleksową opinię medyczną – mówi Onetowi Lidia Tkaczyszyn, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Prok. Tkaczyszyn zaznacza, że zaplanowane czynności nie dotyczą stawiania zarzutów policjantom, którzy interweniowali wobec 29-letniego Łukasza Łągiewki. – Będziemy jeszcze przesłuchiwać świadków, chodzi o kilka osób – podkreśla rzeczniczka legnickiej prokuratury.
Wcześniej prokuratura przesłuchała już policjantów, którzy interweniowali w mieszkaniu Łukasza Łągiewki, a także jego rodzinę, sąsiadów, obecnych na miejscu interwencji strażaków oraz ratowników medycznych. Jak dotąd nikomu nie przedstawiono zarzutów.
– Śledztwo nadal toczy się w sprawie o nieumyślne spowodowanie śmierci. Badany jest także wątek przekroczenia uprawnień przez policjantów – podkreśla prok. Tkaczyszyn.
Prokuratura już w listopadzie na podstawie sekcji zwłok informowała, że u 29-latka nie ujawniono żadnych urazów, które miałyby związek z jego zgonem.
Pełnomocnicy, którzy reprezentują rodzinę Łukasza, chcieli, by śledztwo zostało przeniesione poza Dolny Śląsk, ale ich wniosek w tej sprawie nie został uwzględniony.
– Sprawę prowadzi Legnica, ale czynności operacyjne wykonują policjanci z Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Mogą to być przecież koledzy policjantów, którzy interweniowali wobec Łukasza – mówi Onetowi Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik rodziny zmarłego.
– Prokuratura uważa, że wszystko jest okej. My jesteśmy innego zdania. Mamy wielkie obawy co do tej sprawy – dodaje Kasprzyk.
Upomnienia za brak włączonych kamer
Policjanci, którzy interweniowali wobec Łukasza Łągiewki, nie zostali zwolnieni ani zawieszeni w pracy, bo według policji nie przekroczyli uprawnień.
– Na podstawie prowadzonych czynności wyjaśniających dotyczących przebiegu tej interwencji ustalono, że środki przymusu bezpośredniego zostały użyte przez nich zgodnie z obowiązującymi przepisami ustawy o środkach przymusu bezpośredniego i broni palnej – mówi Onetowi nadkom. Kamil Rynkiewicz, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu.
Wobec czterech z sześciu umundurowanych policjantów zakończyło się natomiast postępowanie dyscyplinarne za brak włączonych kamer na mundurach.
– W związku z przewinieniami dyscyplinarnymi polegającymi na nierejestrowaniu lub nieprawidłowym rejestrowaniu podejmowanych czynności służbowych przy użyciu posiadanych kamer nasobnych, zostali oni ukarani dyscyplinarnie upomnieniami. Orzeczenia dyscyplinarne zapadły w listopadzie oraz na początku grudnia – tłumaczy nadkom. Kamil Rynkiewicz.
Śmierć Łukasza Łągiewki
Interwencja policji wobec 29-letniego Łukasza Łągiewki miała miejsce w nocy z 1 na 2 sierpnia. Rodzina wezwała pomoc do chorującego na depresję mężczyzny, bo wysyłał niepokojące SMS-y, które brzmiały tak, jakby się żegnał.
Z relacji ojca i siostry wynika, że podczas interwencji Łukasz był przez policjantów rażony gazem, przyduszany, bity pałkami i pięściami w głowę. Zmarł kilkanaście godzin po przewiezieniu do szpitala.
10 września na specjalnej konferencji rzecznik Komendy Głównej Policji Mariusz Ciarka zaprezentował fragment nagrania z kamery na mundurze jednego z funkcjonariuszy.
Na filmie widać znajdującego się na korytarzu uzbrojonego policjanta, który napiera na drzwi mieszkania. Policjanci kilkukrotnie krzyczą „Łukasz, odłóż nóż”. Jeden z nich kopie w drzwi i pryska gazem, gdy się uchylają. Na nagraniu widać, że Łukasz trzyma nóż w ręku, próbuje nie wpuścić policjantów do środka. Cały czas zamyka im drzwi przed nosem.
Kiedy w końcu policjantom udaje się sforsować drzwi i wejść do środka, Łukasz leży na podłodze. W tym momencie nagranie się kończy. Tego, co dzieje się później, kamera miała już nie nagrać. Nie wiadomo, czy sama się wyłączyła, czy została wyłączona.
Jak podkreślał we wrześniu Ciarka, policja nie udostępniła jedynie ostatnich kilku sekund interwencji. Do całego nagrania dotarli dziennikarze „Gazety Wyborczej”. Brakujący fragment, utajniony przez policję, trwa 80 sekund. Widać na nim m.in. bicie pałką, a także jak policjant staje Łukaszowi na ręce.
Źródło: onet.pl