Prawo i Sprawiedliwość złożyło protesty wyborcze dotyczące sześciu okręgów do Senatu. Senator-elekt PSL Jan Filip Libicki ma swoją teorię, dlaczego partia Jarosława Kaczyńskiego tak bardzo chce podważyć wyniki głosowania. Jego zdaniem to odpowiedź na fakt, że PiS nie przeciągnęło na swoją stronę senatorów opozycji.
Senator Jan Filip Libicki stwierdził, że PiS składa protesty wyborcze, bo nie udało mu się przeciągnąć senatorów opozycji na swoją stronę. • Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta
Jan Filip Libicki na antenie TOK FM stwierdził, że protesty wyborcze złożone przez PiS pozostawią bardzo złe wrażenie. Senator-elekt przekonywał, że on sam jest spokojny o wynik wyborczy w okręgu, z którego startował.
– Miałem 41 tys. głosów przewagi nad moim konkurentem, więc nie wydaje mi się, żeby wymagało to przeliczenia – przyznał w TOK FM.
Polityk opowiedział też, jak PiS próbowało przeciągnąć go na swoją stronę. – Zadzwonił do mnie wysoki funkcjonariusz PiS, to nie jest polityk, i zapytał mnie, czy spotkałbym się na kawę z jednym z najbardziej wpływowych senatorów PiS. Odpowiedziałem, że ja na kawę to z każdym, ale jest sfera zagadnień, której nie będziemy poruszać, czyli abym opuścił obecną, ukształtowaną po wyborach większość senacką – wyjaśniał.
Zdaniem Libickiego partia Jarosława Kaczyńskiego chce ponownego liczenia głosów, ponieważ uznała, że , że „metoda przeciągania, proponowania kaw i wszelkie inne operacje są nieskuteczne”. – Wrażenie jest takie, że szuka się forteli, żeby w inny sposób niż wyborczy osiągnąć większość w Senacie – wskazał senator-elekt.
Dodajmy, że PiS wcześniej kusiło też innego senatora opozycji, prof. Tomasza Grodzkiego z Koalicji Obywatelskiej. – Byłem sondowany, czy nie „wynająłbym się” dla obozu rządzącego na ministra zdrowia – przyznał w Radiu Plus. Polityk publicznie zapewniał, że odrzucił tę propozycję.
Źródło: natemat.pl