Wiadomości

Romantyczna historia Edyty Geppert. Zakochała się w swoim profesorze

Gdy podczas festiwalu w Opolu w 1984 roku podbiła serca publiczności i stała się jedną z najpopularniejszych artystek w kraju, sama nie potrafiła to uwierzyć. Zachowywała się tak, jak gdyby sława i uwielbienie fanów w ogóle nie robiły na niej wrażenia. Gdy ktoś zaczepiał ją na ulicy, udawała, że nie jest sobą. Momentalnie się peszyła. Edyta Geppert była bowiem chorobliwie nieśmiała. Wyleczył ją z tego dopiero ukochany Piotr Loretz, który podarował jej wsparcie, pewność siebie i miłość. Związek piosenkarki z wykładowcą wywołał jednak wielki skandal. Przecież poznali się, kiedy była jego uczennicą…

Edyta Geppert urodziła się w Nowej Rudzie w 1953 roku. W jej rodzinnym domu od rana do wieczora rozbrzmiewała muzyka. Przodkowie piosenkarki przeprowadzili się do Polski z Węgier. Matka Zyta i babcia Olga intonowały węgierskie folkowe pieśni, a kilkuletnia Edyta im wtórowała. Kiedy miała pięć lat, dziadek kupił jej akordeon. Poza talentem do grania, Edyta urzekała jednak przede wszystkim swoim głosem. Ale zmusić ją do występu publicznego było nie lada wyczynem. – Byłam nieśmiałą dziewczynką. Ale jak już się dałam uprosić, nie można było mnie zatrzymać – zdradziła po latach w rozmowie z „Vivą!”. Kiedy nieco podrosła, zaczęła śpiewać w Zespole Pieśni i Tańca Nowa Ruda. Ale nadal nie wierzyła, że będzie jej dane na poważnie związać się z muzyką. Edycie brakowało pewności siebie. Na szczęście, bliska koleżanka siłą zaciągnęła ją na egzaminy do średniej szkoły muzycznej w Warszawie. – Nie pojechałabym na egzamin, gdyby nie moja koleżanka, Grażynka. Gdzieś usłyszała, jak śpiewam i stwierdziła, że powinnam się tym zająć na poważnie. Napisała za mnie podanie i zaniosła je do szkoły. Kiedy przyszedł dzień egzaminu, poszła ze mną i dosłownie wepchnęła mnie do sali przed komisję – wyznała rozbawiona piosenkarka. Wejście na salę egzaminacyjną odmieniło jej życie. Po pierwsze, otworzyło jej drzwi do kariery, bo po odśpiewaniu węgierskiej pieśni i „Sztucznego miodu” Agnieszki Osieckiej dostała się na wymarzony Wydział Wokalistyki do państwowej szkoły muzycznej. Po drugie, w komisji, która ją oceniała, zasiadał charyzmatyczny wykładowca interpretacji Piotr Loretz. Był urzeczony utalentowaną dziewczyną. Żadne z nich nie podejrzewało wówczas jednak, że połączy ich wielka miłość. – Przez cztery lata Piotr był wyłącznie moim profesorem. Uwielbiałam jego zajęcia (…) ale nic nie wskazywało na to, że kiedyś będziemy razem – wspominała w „Vivie!” Edyta Geppert.

Początek wielkiej miłości

Kiedy Edyta ukończyła szkołę muzyczną i zajęła się śpiewaniem, Piotr nie zniknął z jej życia. Przyjaźnili się, on często jej doradzał. Dopiero na początku lat osiemdziesiątych zaczęło między nimi iskrzyć. – Trudno powiedzieć, żeby to było uderzenie pioruna. Na pewno mieliśmy wspólne spojrzenie na piosenkę. Zbliżył nas też stan wojenny. (…) Piotr był takim moim przewodnikiem po życiu i sztuce. Jestem wdzięczna losowi, że ktoś taki stanął na mojej drodze – opowiedziała piosenkarka. Niestety, początki związku Geppert i Loretza nie były kolorowe. Inteligencka rodzina Piotra krytykowała początkującą piosenkarkę za jej nudnawy i niezbyt nowoczesny styl śpiewania. Nie zdawali sobie sprawy, że patrzą na przyszłą gwiazdę. Loretz nie słuchał jednak bliskich i zaangażował się w związek z Geppert. Wspierał ją, kiedy w 1984 roku debiutowała na festiwalu w Opolu i po sukcesie piosenki „Jaka róża, taki cierń” zdobyła sławę. Geppert nie potrafiła się z nią oswoić. – Długo mi przeszkadzała i czułam się nią ogromnie speszona. Uciekałam albo nie przyznawałam się do siebie i mówiłam: „Tak, jestem podobna do Edyty, wszyscy mi to mówią, ale to nie ja” – wspominała artystka. Piotr pomagał jej jednak oswajać się z sukcesem. Dawał poczucie bezpieczeństwa, gdy schodziła ze sceny. W 1985 roku wzięli szybki ślub. – Po nim wsiedliśmy do pociągu i pojechaliśmy do Krakowa, do Teatru STU, gdzie nagrywałam swoją pierwszą płytę – wspominała z rozrzewnieniem Edyta Geppert. Płyta pokryła się złotem, a piosenka „Och, życie kocham cię nad życie” stała się hitem, który do dziś nucą pokolenia Polaków. Trzy lata po ślubie na świecie pojawił się jedyny syn Edyty i Piotra Mieczysław. Na kilkanaście miesięcy piosenkarka zniknęła ze sceny. Wróciła z impetem na początku lat 90. A jej mąż zrezygnował z kariery reżysera teatralnego oraz wykładowcy. Zajął się kierowaniem karierą żony, organizowaniem jej recitali. Od ich ślubu minęły 34 lata, od pierwszego poznania ponad cztery dekady, a nadal nie potrafią bez siebie żyć. – On wie, że łatwo jest mnie zranić, zamknąć i wtedy nic nie pomoże. Piotr mnie chroni i daje mi poczucie bezpieczeństwa (…) Jednak proszę nie myśleć, że nasze życie to bezustanna sielanka. Twórcza awantura jest niekiedy wręcz wskazana – powiedziała w jednym z wywiadów Geppert.

Powiązane artykuły

Back to top button
Close