Robert Biedroń choć pokonał koronawirusa, to ciągle ma w pamięci stan w jakim jeszcze do niedawna się znajdował. Mocny ból głowy, kaszel, gorączka, potworne osłabienie – takie objawy towarzyszyły politykowi. Ma jednak szczęście, że żyje, bo jak wyznaje w rozmowie z „Super Expressem” dwie bardzo bliskie dla niego osoby zmarły. – W ostatnim czasie straciłem dwóch moich przyjaciół. Ktoś, kto neguje powagę sytuacji jest głupkiem – mówi Biedroń, dla którego to była bolesna strata i wielki dramat.
Robert Biedroń zmagał się z koronawirusem dwa tygodnie. W tym czasie bardzo źle się czuł. Był w izolacji, starał się czytać książki, ale głównie odpoczywał. – Czułem się trochę jak przy grypie. Mocny ból głowy, kaszel, osłabienie. Dlatego uważajcie na siebie, badajcie się i dbajcie o najbliższych. Pandemia jest i zabija ludzi – opowiada w rozmowie z „Super Expressem” europoseł Robert Biedroń. I podaje przykład, który mrozi krew w żyłach. – Niestety, ale w ostatnim czasie dwóch moich przyjaciół odeszło z powodu koronawirusa. Ktoś kto neguje powagę sytuacji jest po prostu głupkiem – mówi w rozmowie z „Super Expressem” europoseł Robert Biedroń, który cieszy się, że sam dość łagodnie przeszedł koronawirusa. – Ja przechorowałem go łagodnie, ale bardzo wielu moich znajomych czy przyjaciół choruje i przechodzą go dość ciężko. Mają powikłania, leżą pod respiratorami… Mam dużo szczęścia, ze przeszedłem tak łagodnie wirusa – kwituje Robert Biedroń.
Źródło: se.pl