Doniesienia o gwałtach i morderstwach popełnianych przez wycofujących się rosyjskich żołnierzy wydają się być punktem zwrotnym, ale Niemcy mogą nadal zapobiec twardej reakcji UE. Europejscy urzędnicy pracują nad szeroko zakrojonym planem zablokowania importu rosyjskiej ropy naftowej.
- Wielkim pytaniem pozostaje, czy kraje, którym przewodzą Niemcy, zgodzą się na wprowadzenie zakazu czy też będą starały się go opóźnić, po tym, jak w ostatnich tygodniach sprzeciwiały się wprowadzeniu embarga na import rosyjskiej energii
- Pojawiają się sygnały, że Berlin może być teraz gotowy przynajmniej rozważyć odcięcie Rosji od ropy naftowej – nawet jeśli nie jest jeszcze w stanie zrezygnować z importu gazu – w odpowiedzi zbrodnie wojenne w Ukrainie
- Zakaz importu ropy byłby bardzo bolesny dla Rosji, ponieważ Moskwa zarabia znacznie więcej na sprzedaży ropy niż gazu
- Wśród krajów UE nie ma jednak jeszcze jednomyślności w tej sprawie
Celem urzędników jest sfinalizowanie pakietu sankcji przed środowym spotkaniem ambasadorów UE, kiedy to zostanie on podpisany, choć zakaz importu ropy, a nawet węgla, może nie zostać uzgodniony na czas.
Unia Europejska wydaje dziesiątki mld euro na import około jednej trzeciej ropy z Rosji, a wprowadzenie zakazu bezpośrednio uderzyłoby w zdolność prezydenta Władimira Putina do finansowania swojej wojny. Jednocześnie taka polityka grozi krótkoterminowym bólem dla tych gospodarek UE, które – jak Niemcy – są w dużym stopniu uzależnione od Rosji w zakresie energii.
Doniesienia te mogą oznaczać punkt zwrotny w reakcji Europy na wojnę.
Oburzenie opinii publicznej
Wprowadzenie zakazu wydobycia ropy naftowej było już wcześniej przedmiotem dyskusji. Polska i kraje bałtyckie od tygodni wzywały do zaprzestania finansowania kremlowskiej machiny wojennej z opłat za energię.
Jednak teraz oburzenie opinii publicznej z powodu okrucieństw w Ukrainie doprowadziło do ponownego poczucia, że Bruksela musi pójść dalej niż tylko wzmocnić obecne sankcje.
Premier Polski Mateusz Morawiecki podczas poniedziałkowej konferencji prasowej ostro zaatakował Niemcy, mówiąc, że Berlin pozostaje główną przeszkodą w nałożeniu ostrzejszych sankcji na Rosję. Nawet Węgry, jak powiedział, nie blokują tego ruchu.
Prezydent Francji Emmanuel Macron, który sprawuje rotacyjne przewodnictwo w UE, wezwał w poniedziałek do nałożenia kolejnych sankcji na rosyjską energetykę, zwłaszcza na węgiel oraz ropę, i zapowiedział, że będzie koordynować swoje działania z Berlinem.
Rząd Niemiec zaznaczył, że kanclerz Olaf Scholz będzie „koordynował” działania z Macronem. Urzędnicy sugerują, że Berlin łagodzi swój sprzeciw wobec zakazu sprzedaży ropy.
Gaz odgrywa o wiele większą rolę w ogrzewaniu i dostarczaniu energii do zakładów przemysłowych. Zakaz importu ropy byłby jednak o wiele bardziej bolesny dla Rosji, ponieważ Moskwa zarabia znacznie więcej na sprzedaży ropy niż gazu. – Zastanawiamy się nad oddzieleniem ropy od gazu – powiedział jeden z dyplomatów.
Niemiecki minister finansów Christian Lindner w poniedziałek również zasygnalizował, że rozważane jest posunięcie dotyczące ropy naftowej, mówiąc, że „w tej chwili nie jest możliwe odcięcie dostaw gazu, więc musimy w tej chwili różnicować dostawy ropy, węgla i gazu”.
Wciąż podzieleni
Sankcje wymagają jednomyślnej zgody wszystkich państw UE. W ciągu weekendu Komisja Europejska zorganizowała małe grupy robocze, które próbowały wypracować kompromis pomiędzy ukaraniem Moskwy a ograniczeniem najgorszych skutków ekonomicznych dla członków UE, którzy są uzależnieni od rosyjskiej energii.
Według dyplomatów, w trakcie tych prywatnych dyskusji wyłoniły się mniej więcej trzy grupy państw, jeśli chodzi o rosyjską energetykę. Są wśród nich takie, jak Polska i kraje bałtyckie, które uważają, że z moralnego punktu widzenia nieuniknione jest powstrzymanie importu większości surowców energetycznych raczej wcześniej niż później, bez względu na koszty ekonomiczne.
W pisemnym oświadczeniu dla POLITICO premier Litwy Ingrida Šimonytė zaznaczyła, że „każda pojedyncza europejska moneta zapłacona za rosyjski gaz i ropę bezpośrednio finansuje wojnę na Ukrainie i ciągłą eksterminację narodu”.
Jest też grupa krajów takich jak Belgia, które nie są bardzo uzależnione od ropy i gazu z Rosji, ale nie wzywały do podjęcia działań, o których wiedzą, że będą trudne dla ich sąsiadów.
Do trzeciej grupy należą Niemcy, które obawiają się, że jeśli w krótkim czasie dostawy energii dla ich przedsiębiorstw i przemysłu zostaną zbyt gwałtownie ograniczone, może dojść do głębokiej recesji. Rząd węgierski, zarówno publicznie, jak i – według dyplomatów – za zamkniętymi drzwiami, zajął w tej sprawie szczególnie twarde stanowisko.
Austria również nie ustępuje. Austriacki minister finansów Magnus Brunner powiedział w poniedziałek, że jego kraj jest „przeciwny sankcjom”.
Źródło: onet.pl