„Pragniemy poinformować, że według aktu zgonu wydanego przez Zjednoczoną Republikę Tanzanii, śmierć Aleksandra nastąpiła z przyczyn naturalnych” – poinformował Klub Podróżników Soliści. Jak podkreślają przedstawiciele klubu, słynny kajakarz był ich wieloletnim przyjacielem, a jego strata jest „ogromnym wstrząsem”.
V Europejski Kongres Samorządów w Krakowie (kwiecień 2019 r., zdjęcie archiwalne) /Marek Lasyk /East News
„Chcielibyśmy podkreślić, że podczas całej wyprawy, w tym wejścia na szczyt, Aleksander Doba nie zgłaszał i nie wykazywał żadnych objawów, które mogłyby wskazywać na problemy zdrowotne. Aleksander był bacznie obserwowany przez przewodników oraz przechodził rutynowe kontrole, podczas których mierzone miał tętno, natlenienie krwi, a także był pytany o samopoczucie” – czytamy w oświadczeniu.
Jak podkreślają przedstawiciele klubu, uczestnicy ich wypraw są objęci odpowiednim ubezpieczeniem. „W przypadku wyjazdu do Tanzanii i wspomnianego wyjazdu, polisa ubezpieczeniowa opiewała na kwotę: 800 000 zł – koszty leczenia, 1 000 000 zł – Asisstance, ubezpieczenie ujmujące sporty ekstremalne dostosowane do typu wyjazdu oraz choroby przewlekłe”.
Lokalni przewodnicy
Od momentu przekroczenia bram parku narodowego pieczę nad uczestnikami wyprawy sprawują przewodnicy lokalni – wyjaśniają przedstawiciele klubu.
„Za realizację części turystycznej wyprawy, której uczestnikiem był Aleksander Doba odpowiadają polscy liderzy. Natomiast od momentu przekroczenia bram parku narodowego, wyprawę prowadzi licencjonowana agencja lokalna: przewodnicy i inni reprezentanci agencji. Chcielibyśmy zaznaczyć, że lokalna agencja, z której usług korzystamy, posiada niezbędne zezwolenia i duże doświadczenie w prowadzeniu trekkingów na Kilimanjaro” – pisze Klub Podróżników Soliści.
Żegnaj Przyjacielu
Z niesłychanym żalem przyjęliśmy informację o śmierci naszego przyjaciela i towarzysza podróży -…
Опубликовано Soliści – podróże poza utartym szlakiem Вторник, 23 февраля 2021 г.
„W trakcie ataku szczytowego Aleksander był pod opieką dwóch bardzo doświadczonych przewodników, którzy mają na koncie ponad 400 wejść na szczyt. Z kolei długość trekkingu oferowanego przez klub i realizowanego przez lokalną agencję, odpowiada innym ofertom dostępnym również na polskim rynku turystycznym” – podsumowuje klub.
„Raz jeszcze apelujemy o uszanowanie prawa najbliższych Aleksandra Doby do żałoby i powstrzymanie się od rozpowszechniania nieprawdziwych i krzywdzących informacji, godzących w zmarłego i jego najbliższych” – czytamy w oświadczeniu.
Śmierć na szczycie
Grupa, z którą Aleksander Doba zdobywał „dach Afryki”, podzieliła się na mniejsze podgrupy. 74-letni podróżnik szedł własnym tempem ze swoim przewodnikiem – dowiedział się polsatnews.pl. – Czuł się dobrze, nie było objawów choroby wysokościowej. Był z nim kontakt – zapewniał Łukasz Nowak, założyciel Klubu Podróżników Soliści, który był organizatorem wyprawy.
Część zdobywców spotkała Dobę w okolicach pierwszego z trzech wierzchołków Kilimandżaro. – Mówił, że jest w świetnej formie, krzyczał „Afryka dzika” i że jest szczęśliwy – relacjonował Nowak.
Aleksander Dobra zdobył szczyt, ale przed wykonaniem pamiątkowej fotografii poprosił o dwie minuty odpoczynku. – Chwilę później stracił przytomność, a zaraz później funkcje życiowe – powiedział Nowak. Mimo podjętej natychmiast reanimacji podróżnik zmarł.
Źródło: interia.pl