Nuka to mix nowofunlanda i owczarka niemieckiego. W swoim krótkim, zaledwie 1,5 rocznym życiu zdążyła się przekonać, że ludziom nie zawsze można ufać. Oto jej historia w dużym skrócie.
Nuka wyraźnie nie rozumie świata, jej doświadczenia sprawiły, że nie ma pojęcia, czego może się spodziewać /INTERIA.PL/materiały prasowe
Historia typowa: rodzina z dwójką małych dzieci, mieszkanie 40 m w bloku. Dzieci chciały pieska, rodzice postanowili spełnić ich marzenie, nie przemyślawszy jednak swoich możliwości czasowych, metrażowych i finansowych. Po kilku miesiącach uznali, że nie dadzą rady dłużej zajmować się Nuką. W jednym z portali zamieścili ogłoszenie, a w nim cyt. „Nie nadaje się do rodziny z małymi dziećmi, ponieważ jest duża i ciężka”.
W tym czasie inne małżeństwo (Dorota i Sebastian) z dwójką dzieci szukało psa do adopcji. W dniu, kiedy mieli odebrać suczkę, okazało się, że właściciele postanowili nie oddawać jej do adopcji, lecz skorzystać z nadarzającej się okazji, aby zarobić i sprzedali psiaka za kilkaset zł. I tutaj zaczyna się prawdziwy dramat.
Minęło pół roku. Okazało się, że nowi właściciele postanowili się suczki pozbyć i najzwyczajniej w świecie, zmaltretowaną i pobitą wyrzucili ją w lesie. Pies jest zaczipowany, więc po odłowieniu trafiła do pierwszych właścicieli. A tutaj – 40 m, dwójka dzieci, absolutny brak zainteresowania psem, dwa spacery dziennie po 10 minut. Pies, który nie wiadomo, co przeszedł w poprzednim miejscu i w trakcie tułaczki po lesie.
Pierwsi właściciele zadzwonili więc do Pani Doroty, która w tym czasie adaptowała już dwa dorosłe leonbergery, z pytaniem czy nie przygarnie „na już” Nuki, inaczej ta zostanie uśpiona lub trafi do schroniska.
Każda wpłacona na zbiórkę złotówka, daje Nuce szansę na nowe, bezpieczne życie /INTERIA.PL/materiały prasowe
Bili ją wszystkim co mieli pod ręką
Dzięki zbiórce zorganizowanej przez Dorotę i Sebastiana, udało się Naukę uratować przed uśpieniem. Piesek jest już bezpieczny w hoteliku. Niestety w naprawdę złym stanie fizycznym i psychicznym. Zapchlona, mocno zagrzybiona, wychudzona, na wszystko i wszystkich reaguje agresją. Jest po prostu zmaltretowana. Coraz wyraźniej widać, że była bita, wręcz katowana i to pewnie czym popadnie, bo boi się absolutnie wszystkiego. Przez pierwszy dzień była tak przerażona, że cała dygotała. Co zjadła, to zwracała, bała się ruszyć.
Po kilku dniach w bezpiecznym miejscu zaczęła normalnie jeść i pić wodę. To młodziutka jeszcze suczka, ma szansę stać się czyimś prawdziwym przyjacielem i przekonać się, że życie może być lepsze, niż do tej pory.
Rany nie do zagojenia
Nuka wyraźnie nie rozumie świata, jej doświadczenia sprawiły, że nie ma pojęcia, czego może się spodziewać. Z jednej strony chciałaby podejść, zaprzyjaźnić się, z drugiej – każdy bodziec uważa za zagrożenie. Widać po niej, że w każdej chwili spodziewa się ataku, bicia czy kopniaków.
Najprawdopodobniej zostanie w hoteliku przez dłuższy czas. Potrzebna będzie ogromna praca ze strony opiekunki, aby psinka nauczyła się znowu ufać ludziom, aby zagoiły się wszystkie rany – fizyczne i te znacznie gorsze – psychiczne. To oznacza, że potrzebne będą na to środki finansowe.
Każda wpłacona na zbiórkę złotówka, daje Nuce szansę na nowe, bezpieczne życie.
Komitet Społeczny Ares Pomaga
Numer Rachunku:
91 1050 1445 1000 0091 1231 6923
IBN:PL91 1050 1445 1000 0091 1231 6923
BIC : BIC – Swift: INGBPLPW
Paypal: komitetspoleczny.arespomaga@onet.pl
Jednak warto zaufać
Sytuacja psów tej wielkości co Nuka, jest o wiele bardziej trudna niż malutkich, milutkich piesków, których nikt się nie boi. Znalezienie dobrego odpowiedzialnego domu dla molosa to długie i żmudne zadanie. Nuka ma jednak szansę. Jest w Polsce osoba, która specjalizuje się w adopcjach takich ogromnych kupek nieszczęścia. To Pani Marta Zaniewska współpracująca z Komitetem Społecznym Ares Pomaga. Przygotowuje ona psy do adopcji, socjalizuje je, właściwego zachowania, a przede wszystkim tego, że jednak warto zaufać ludziom.
Źródło: interia.pl