Wiadomości

Przerzucili ją jak „worek ze śmieciami”. 29-letnia Kongijka poroniła na granicy

– Żołnierze i polscy i białoruscy traktowali nas jak zwierzęta. To ludzie bez honoru. Bez serca. Nie pomagają tym, którzy potrzebują pomocy – mówi OKO.press 29-letnia Kongijka, która – jak relacjonuje – była przerzucana przez granicę polsko-białoruską „jak worek ze śmieciami”. Te wydarzenia miały sprawić, że kobieta poroniła.

Przerzucili ją jak "worek ze śmieciami". 29-letnia Kongijka poroniła na granicy

  • W rozmowie z portalem 29-latka opisuje, że o możliwości dotarcia do Unii Europejskiej przez granicę polsko-białoruską dowiedziała się z internetu. – Myśleliśmy, że to będzie normalne przejście przez granicę – mówi
  • Zdaniem kobiety, w lesie spędziła trzy tygodnie, czasem maszerując po 30 km dziennie. – Bez jedzenia, czystej wody. (…) Białorusini nas wypychali z powrotem, a Polacy z kolei wykręcali nam ręce, jeśli nas złapali – dodaje
  • – Jeśli ktoś twierdzi, że stosujemy push-backi wobec kobiet w ciąży, to nie ma to potwierdzenia, bo wręcz im pomagamy – mówi portalowi kpt. Krystyna Jakimik-Jarosz, zastępująca rzeczniczkę prasową podlaskiego oddziału Straży Granicznej

ak informuje portal, do przerzucenia ciężarnej doszło 7 lub 8 października na wysokości Bobrowników i Sokółki. Kongijka poroniła 10 października. Nieznany jest także los jej męża, który został oddzielony od grupy, w której znajdowała się kobieta.

W rozmowie z portalem 29-latka opisuje, że o możliwości dotarcia do Unii Europejskiej przez granicę polsko-białoruską dowiedziała się z internetu. – Nie spodziewaliśmy jakichkolwiek problemów, ani tym bardziej aż takich, włóczenia się po lasach. Myśleliśmy, że to będzie normalne przejście przez granicę – dodaje.

– Z Konga polecieliśmy do Moskwy, stamtąd już autem dojechaliśmy do Mińska. Tam zajęli się nami żołnierze białoruscy. Załadowali nas na ciężarówki i wywieźli na granicę. Podprowadzili nas pod nią i powiedzieli, że mamy iść do Polski, ale uważać na polskich pograniczników i na miejscową ludność – mówi portalowi Kongijka.

– Grozili, że jeśli nas zobaczą u siebie, to nas pobiją. Więc przekroczyliśmy granicę – relacjonuje. To, co działo się w lesie opisuje jako „katastrofę”. – Polscy pogranicznicy wielokrotnie wypychali nas przez granicę, na Białoruś. Mnie sześć razy. Krzyczeli: go back, go back (cofnijcie się – red.) – dodaje.

Zdaniem kobiety, w lesie spędziła trzy tygodnie, czasem maszerując po 30 km dziennie. – Bez jedzenia, czystej wody. Piliśmy brudną. Byłam potwornie zmęczona. Koszmar. Białorusini nas wypychali z powrotem, a Polacy z kolei wykręcali nam ręce, jeśli nas złapali – mówi.

Stan wyjątkowy na granicy. „To ludzie bez honoru”

Dla 29-latki najgorszy moment miał miejsce 7 lub 8 października. – Wtedy byłam w grupie dorosłych. Polacy znów wypychali nas przez granicę. Mnie wzięli za ręce i nogi i tak przerzucili przez płot – relacjonuje. Jak dodaje, to zdarzenia było przyczyną poronienia.

– Żołnierze i polscy i białoruscy traktowali nas jak zwierzęta. To ludzie bez honoru. Bez serca. Nie pomagają tym, którzy potrzebują pomocy. Choć są różni: mniej i bardziej źli, mniej i bardziej agresywni, mniej i bardziej nieprzyjemni, ale wszyscy mają złe intencje – stwierdza.

Aby zdobyć więcej informacji na temat tego zdarzenia, portal rozmawiał z kpt. Krystyną Jakimik-Jarosz, zastępującą rzeczniczkę prasową podlaskiego oddziału Straży Granicznej.

Jej zdaniem kobiety w ciąży, jeśli ubiegają się o ochronę w Polsce, to taką ochronę otrzymują. – Zgodnie z procedurami trafiają do nas na placówkę i później do strzeżonego ośrodka dla uchodźców. Ale muszą zadeklarować tę chęć ubiegania się o ochronę w Polsce bezpośrednio funkcjonariuszowi – mówi kpt. Jakimik-Jarosz.

– Jeśli więc ktoś twierdzi, że stosujemy push-backi wobec kobiet w ciąży, to nie ma to potwierdzenia, bo wręcz im pomagamy – dodaje.

Rzeczniczka zwraca uwagę, że na granicy znajdują się także żołnierze Wojska Polskiego i WOT. Zapewnia jednak, że zajmie się opisywaną przed redakcję sytuacją. – Nie pozostanie to bez echa – dodaje.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close