Wiadomości

Protest przeciwników obostrzeń. Policja użyła granatów hukowych i gazu

Tzw. Marsz o Wolność, który miał w sobotę przejść z pl. Defilad na Pole Mokotowskie, został rozwiązany na wniosek policji. Cześć uczestników kontynuowała pochód. Doszło do zatrzymań. „W pojedynczych przypadkach policjanci stosują środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, pałki służbowej i ręcznych miotaczy gazu. Są pierwsze osoby zatrzymane” – przekazała policja.

Protest przeciwników obostrzeń. Policja użyła granatów hukowych i gazu

  • Wśród zatrzymanych była osoba poszukiwana celem odbycia kary pozbawienia wolności – poinformowali funkcjonariusze
  • Policja wzywała zgromadzonych do rozejścia się, powołując się na przepisy zakazujące zgromadzeń. Kiedy tłum powoli się rozchodził rzucano petardy. Doszło do szarpaniny, poleciały kamienie. Policja użyła granatów hukowych i gazu
  • Minister Niedzielski był pytany, jak oceniać zachowanie osób, które protestują przeciw zasadom bezpieczeństwa. – Jest to skandaliczna sytuacja. Dzisiaj rozmawialiśmy o stosowaniu polityki zero tolerancji dla takich sytuacji – powiedział

Już w sobotę rano poseł Konfederacji Grzegorz Braun pochwalił się na Twitterze zdjęciem z autobusu pełnego zmierzających do stolicy demonstrantów. „Wraz z przyjaciółmi z Rzeszowa i Stalowej Woli ruszamy w drogę, na manifestację wolnościową” – oznajmił.

Marsz rozwiązany na wniosek policji

Zapowiadany wcześniej w mediach społecznościowych tzw. Marsz o Wolność rozpoczął się ok. godz. 12 na pl. Defilad; na miejscu zebrało się kilkaset osób. Manifestacja z pl. Defilad miała przejść na Pole Mokotowskie, gdzie o godz. 13 zaplanowano tzw. piknik wolności.

Po godz. 12 Komenda Stołeczna Policji poinformowała, że w związku z otrzymaniem informacji od przedstawicieli stacji sanitarno-epidemiologicznej, że zachowania osób biorących udział w zgromadzeniu na Pl. Defilad prowadzą do zagrożenia dla zdrowia i życia ludzkiego, wystąpiła do przedstawiciela organu gminy o rozwiązanie zgromadzenia. Wniosek został przyjęty.

Wcześniej policjanci informowali, że „na pl. Defilad obecnych jest kilkaset osób, które nie zachowują dystansu społecznego. Ponadto wiele osób nie zasłania ust i nosa. Sytuacja ta stwarza sprzyjające warunki dla przenoszenia zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2” – napisano.

Na miejscu oprócz policji byli przedstawiciele sanepidu oraz stołecznego ratusza. Policja na pl. Defilad zagrodziła drogę demonstrantom, których wypuszcza dopiero po wylegitymowaniu. Mimo decyzji o rozwiązaniu przedmiotowego zgromadzenia, grupa osób udała się na marsz Aleją Niepodległości w stronę Pól Mokotowskich.

Szarpanina i zatrzymania. Poleciały kamienie, policja użyła gazu

Na Polu Mokotowskim znalazło się kilkaset. Uczestnicy protestu, w większości bez maseczek, mieli transparenty z napisami „Stop przymusowym szczepieniom”, „Stop plandemii”, „Stop terapii genetycznej”, „Dzieci do szkoły”. Występujący na zaaranżowanej scenie mówcy przekonywali zebranych, że nie ma pandemii, a przepisy sanitarne wprowadzone przez władze ograniczają wolność.

Kilku uczestników manifestacji zapaliło race. Policja wzywała zgromadzonych do rozejścia się powołując się na przepisy zakazujące zgromadzeń. Kiedy tłum powoli się rozchodził rzucano petardy. Policjanci spisywali niektórych uczestników demonstracji.

Doszło do szarpaniny między policją, a kilku osobami biorącymi udział w demonstracji. Tłum zaczął otaczać interweniujących funkcjonariuszy. W ich kierunku rzucono kamienie. Policja użyła granatów hukowych i gazu. Manifestujący rozpierzchli się. Wtargnęli na jezdnię Al. Niepodległości tamując ruch samochodów i tramwajów. Ponownie doszło do interwencji policji oraz kilku zatrzymań.

„W pojedynczych przypadkach policjanci stosują środki przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, pałki służbowej i ręcznych miotaczy gazu. Są pierwsze osoby zatrzymane. Wśród nich jest osoba poszukiwana celem odbycia kary pozbawienia wolności” – czytamy.

„Obecnie na ulicach Warszawy w kilku miejscach policjanci podejmują zdecydowane działania wobec osób lekceważących obostrzenia. Przypominamy, że od początku pandemii w Polsce zmarło ponad 49 tys. osób” – przekazała też policja.

Jak informowali organizatorzy wydarzenia, sobotnie zgromadzenie zostało zorganizowane w celu upomnienia się o wolność słowa, przemieszczania się, prowadzenia działalności gospodarczej, zgromadzeń i procedur medycznych.

Minister Adam Niedzielski podczas konferencji prasowej w sobotę pytany był, jak można oceniać zachowanie tych osób, które protestują przeciwko zasadom bezpieczeństwa. – Oczywiście jest to skandaliczna sytuacja. Dzisiaj na Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego rozmawialiśmy właśnie o stosowaniu polityki zero tolerancji dla takich sytuacji – powiedział.

Dodał, że „ta demonstracja była absolutnie nielegalna, bo przekroczyła limit zgromadzeń, który wynosi pięć osób”. Przypomniał, że „demonstracja została zdelegalizowana po reakcji policji”. – I w tym sensie nie ma tutaj alternatywy czy innego spojrzenia, że jest to działanie nieodpowiedzialne – ocenił.

Jak pandemia przeorała polskie społeczeństwo. Duma: to narodowa depresja

– Na Rządowym Zespole Zarządzania Kryzysowego bardzo dużo rozmawialiśmy teraz o polityce zero tolerancji dla wszystkich, którzy nie noszą maseczek lub noszą maseczki w nieodpowiedni sposób, np. nie zasłaniając nosa. Teraz jest ten moment ze względu na narastającą liczbę zakażeń, że działania policji, działania sanepidu będą bezwzględne – poinformował.

Pod przewodnictwem premiera Mateusza Morawieckiego odbyło się w sobotę posiedzenie Rządowego Zespołu Zarządzania Kryzysowego. Udział w spotkaniu wzięli także: wicepremier, prezes PiS Jarosław Kaczyński, szef MSWiA Mariusz Kamiński, marszałek Sejmu Elżbieta Witek, minister zdrowia Adam Niedzielski i szef KPRM Michał Dworczyk.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close