Premier Mateusz Morawiecki potępił sobotnie „chuligańskie, agresywne zachowanie” podczas Marszu Równości w Białymstoku. „W Polsce jest miejsce dla każdego, ale nie ma na takie barbarzyńskie traktowanie drugiego człowieka” – powiedział premier podczas konferencji prasowej po wtorkowym posiedzeniu rządu.
Premier Mateusz Morawiecki / Radek Pietruszka /PAP
Pierwszy Marsz Równości przeszedł w sobotę po południu ulicami miasta pod hasłem „Białystok domem dla wszystkich”. Przejście uczestników marszu kilkakrotnie próbowali zablokować kontrmanifestanci, policja musiała użyć gazu. W stronę uczestników rzucano kamieniami, petardami, jajkami i butelkami, wykrzykiwano też obraźliwe słowa. W związku z zajściami policja zatrzymała już łącznie 36 osób.
„Absolutnie niedopuszczalne, naganne zachowanie”
Odnosząc się do tych wydarzeń, premier Morawiecki podkreślił, że „bardzo potępia” to „chuligańskie, agresywne zachowanie”. Przekonywał, że „w Polsce jest miejsce dla każdego, ale nie ma na pewno miejsca na takie chuligańskie, agresywne zachowania, na takie barbarzyńskie traktowanie drugiego człowieka”.
„W naszym DNA, w naszym kodzie genetycznym Prawa i Sprawiedliwości (…) jest zapewnienie bezpieczeństwa obywatelom” – podkreślił premier.
Morawiecki zwrócił też uwagę, na „działania śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego” w zakresie zapewnienia bezpieczeństwa. „Pamiętamy po latach 90., jak one wyglądały i kto zabrał się z ogromną energią i wytrwałością za zapewnienie bezpieczeństwa Polakom – był to śp. Lech Kaczyński” – oznajmił. Dodał, że „to jest w jądrze, w sercu każdego politycznego i społecznego programu PiS”.
„I tak samo dzisiaj potępiamy to, co stało się w Białymstoku. To jest absolutnie niedopuszczalne, naganne zachowanie.” – zaznaczył premier Morawiecki. „Każdy ma prawo demonstrować” – wskazał. Zapewnił przy tym, że „rząd nie toleruje w najmniejszym stopniu takich chuligańskich zachowań”.
Działania policji
Podkreślił również, że „policja od razu rozpoczęła i prowadzi działania, zmierzające do tego, żeby w skuteczny sposób wyłapać nie tylko bezpośrednich agresorów, ale również osoby, które były agresorami nieujętymi”.
Premier zapewnił, że rząd będzie „dbał o bezpieczeństwo Polaków”. „Będziemy prowadzili wszelkie działania, żeby ukrócić takie patologie, z jakimi mieliśmy do czynienia (w Białymstoku – PAP).”
Morawiecki zaznaczył też, że z badań CBOS wynika, iż 98 proc. Polaków deklaruje poczucie bezpieczeństwa w miejscu zamieszkania.
Komendant główny policji gen. insp. Jarosław Szymczyk poinformował we wtorek, że w białostockiej policji powołano specjalną grupę w związku z wydarzeniami podczas Marszu Równości w Białymstoku. Komendant przekazał też, że do wtorku policja zatrzymała już w tej sprawie 36 osób, a kolejnych trzynaście zostało ustalonych.
W poniedziałek szefowa MSWiA Elżbieta Witek zapewniła, że wszyscy, którzy złamali prawo podczas Marszu Równości w Białymstoku, „będą doprowadzeni do posterunków policji, będą kierowane przeciwko nim akty oskarżenia i będą surowo ukarani”. „Nie ma, nie było i nie będzie zgody, aby atakować kogokolwiek bez względu na to, jakie ma poglądy, czy jakie ma przekonanie. Wszyscy obywatele mają się w Polsce czuć bezpiecznie” – podkreśliła.
Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku od początku wzbudzał emocje. Na dzień marszu zgłoszono w białostockim magistracie ponad 70 zgromadzeń, ostatecznie – jak informował w sobotę urząd – odbyło się kilka. Marsz rozpoczynał się na placu NZS, gdzie kilkanaście godzin wcześniej rozpoczęło się czuwanie przy sąsiadującym z placem pomnikiem Bohaterów Ziemi Białostockiej, do tego zgromadzenia dołączyli też licznie kibice, którzy chwilę przed marszem mieli swoją manifestację przy tym placu.
Jeszcze przed marszem dochodziło do słownych utarczek między jego uczestnikami, a kontrmanifestantami. Kilka razy próbowano zablokować marsz. Kontrmanifestanci stawali na przejściach dla pieszych i na skrzyżowaniach. Do najpoważniejszego – w ocenie policji – doszło przy białostockiej katedrze, tam próbowano blokować marsz siadając na całej szerokości ulicy i placu z hasłem „Normalna rodzina = chłopak + dziewczyna”, a w stronę policjantów rzucano kamieniami i butelkami, funkcjonariusze musieli użyć środków przymusu.
Policja zaznaczyła, że marsz i inne sobotnie zgromadzenia zabezpieczało kilkuset policjantów nie tylko z regionu, ale też z innych miast. W ocenie policji w marszu uczestniczyło ok. 800 osób. Służby porządkowe, a także władze Białegostoku informują, że uczestników było ok. tysiąca.
Źródło: fakty.interia.pl