Małżonkowie zdecydowali się na adopcję po tym, gdy dowiedzieli się, że nie mają szans na biologiczne potomstwo. Jak wyznaje pan Tomasz, szybko pożałowali tej decyzji.
Subtelna różnica
Jak często podkreślają psychologowie, a także rodzice adopcyjni, wychowanie dziecka adoptowanego niczym nie różni się od wychowania biologicznego potomstwa. Jednak rodzice adopcyjni muszą wziąć pod uwagę bagaż emocjonalny, często traumatyczny, z jakim zmaga się ich wymarzony synek czy córka.
Tak było w przypadku pana Tomasza i jego żony.
Adoptowaliśmy go, gdy miał 3 lata. Od początku miał zaburzenia behawioralne, które uznaliśmy za efekt traumy z wczesnego dzieciństwa. Szukaliśmy pomocy specjalistów i wydawało nam się, że wszystko zmierza we właściwym kierunku. Niestety, gdy nasz syn miał 9 lat, jego zachowanie zmieniło się na dużo gorsze. Krzywdził naszego psa, zbierał w pokoju śmieci, zaczął wspominać o samobójstwie, a także zachowywał się nieodpowiednio w stosunku do młodszych dzieci, które były w naszym domu.
Małżonkowie radzili się lekarzy, próbowali terapii, ostatecznie musieli oddać syna do specjalistycznej placówki.
To było po tym, jak podpalił swój pokój i o mało nie spalił całego mieszkania. Spędził w szpitalu łącznie 3 lata. Potem zdecydowaliśmy się, że oddamy go na zawsze. Opieka nad nim nie miała sensu. Nie kochał nas. My nie kochaliśmy go. No i zwyczajnie się go baliśmy. Czuliśmy, że on nam zagraża.
Temat tabu
Zdaniem pana Tomasza, wokół trudności, jakie przeżywają rodzice adopcyjni, panuje zmowa milczenia, Nie wypada mówić o tym, że do adopcji trafiają przeważnie dzieci z patologicznych środowisk, bo każda wzmianka na ten temat jest utożsamiana ze stygmatyzowaniem. Jak sam podkreśla, nie ma sensu szukać winnych:
Wiem, że to nie jego wina. Po prostu wcześniej przebywał w domu, w którym go skrzywdzono. Został w ten sposób zaprogramowany przez swoje otoczenie i nie byliśmy w stanie nic z tym zrobić.
Inny ojciec, pan Krzysztof z żoną, opowiada jak adoptowali dziewięcioletniego chłopca po ciężkich przeżyciach. Nie przeraziło ich to, bo żona ma doświadczenie w zajmowaniu się trudnymi dziećmi. Niestety, nawet ona nie dała rady. Syn okazał się patologicznym kłamcą, ciągle grozi rodzicom, niszczy dom, nigdy nie przeprasza za swoje zachowanie.
Od trzech lat jest na lekach. Próbowaliśmy różnych sposobów leczenia farmakologicznego, ale efekty jak dotąd są marne. Nic mnie tak nie przeraża, jak to, gdy dowiaduje się, że w szkole dotykał dziewczyny z klasy. Codziennie zastanawiam się, czy to właściwy moment, aby pożegnać się z naszym synem.
Źródło: popularne.pl