Wiadomości

Polski sportowiec o koronawirusie: „Czułem, że się duszę”

Jarosław Cecherz to były piłkarz Widzewa Łódź, który obecnie trenuje swoich następców w USA. Ma 50 lat i własnie wygrał walkę z koronawirusem. A jednakwywiad, jakiego udzielił portalowi Onet, wcale nie brzmi optymistycznie. Apogeum choroby nadeszło po kilku dniach. „Czułem, jakby ktoś miażdżył mi klatkę piersiową imadłem” – wspomina. Ostrzega też, by Polacy nie zachowywali się, jak Amerykanie.

Polski sportowiec o koronawirusie: "Czułem, że się duszę"

Jarosław Cecherz, były piłkarz i trener piłkarski mieszkający w USA w wywiadzie dla portalu Onet opowiedział o swoim zachorowaniu na koronawirusa. Nawet nie wie, kiedy i gdzie się zaraził. Po prostu pewnego dnia poczuł się gorzej. W jego przypadku zaczęło się od biegunki. Potem doszły bóle mięśni i głowy oraz ogólne osłabienie, a w końcu utrata smaku. – Po kilku dniach choroby przyszedł kryzys. Miałem niewyobrażalnie wysoką gorączkę, momentami traciłem świadomość – wspomina.

Mimo przemożnego zmęczenia nie mógł spać, bo dusił go nieustanny, suchy kaszel. – Czas niemiłosiernie się dłużył. Zdawało mi się, że walczę z tym pół nocy, patrzyłem na zegarek i wtedy zdawałem sobie sprawę, że minęło zaledwie kilka minut – mówi Cecherz. – Zamykałem oczy i czułem, że się duszę. Poczułem ogromny ból w klatce piersiowej, jak gdyby ktoś miażdżył ją imadłem. Miałem wysoką temperaturę, a było mi zimno i cały zlałem się potem – wylicza. Choć starał się nie dopuścić do siebie takiej możliwości, bał się że tego nie przeżyje. Rano był już pewien, że to koronawirus.

Były sportowiec zaznacza, że do lekarza zgłosił się już trzy dni wcześniej, gdy pojawiły się pierwsze objawy. Ten jednak zbagatelizował sprawę stwierdzając, że to pewnie zwykłe przeziębienie. Dopiero po tej koszmarnej nocy pan Jarosław trafił do szpitala, gdzie przeprowadzono badania. Jednak i tutaj lekarze w końcu odesłali go do domu. – Bałem się kolejnej nocy, ale już nie była taka straszna. Po punkcie kulminacyjnym wirus zaczął odpuszczać – wyjaśnia w rozmowie z Onetem. Był bardzo słaby, ale czuł już, że wygrał z chorobą. Przez kolejne 2 tygodnie bał się jednak, że zaraził synów.

Polak otwarcie krytykuje podejście Stanów Zjednoczonych do pandemii koronawirusa. – Może ludzie myślą, że skoro nie są zarażeni, w ogóle ich to nie dotyczy? W sklepach jest pełno klientów – mówi Cecherz. – Gdy epidemia zaczęła się rozprzestrzeniać, całkowicie zlekceważono niebezpieczeństwo i dziś widzimy efekty – dodaje wspominając przykład Nowego Jorku, gdzie pandemia zbiera największe żniwo. A mimo to jednego dnia z tego miasta do Chicago przyleciało 26 samolotów!

Rozmówca Onetu wymienia też inne przykłady, jak kolejki do Starbucksa. – To coś, czego nie mogę zrozumieć. Walczymy z niewidzialnym wrogiem, tymczasem Amerykanie próbują pokazać chyba, że nie boją się wirusa. Popełniają duży błąd. To bohaterstwo na pokaz – ostrzega trener piłkarski. – Bardzo się boję, że w okresie świąt wielkanocnych będziemy mieli jeszcze większy przyrost zachorowań. Młodzi ludzie radzą sobie z wirusem, nie przejmują się nim, ale pojadą z wizytami do rodziny, przywitają się z babcią czy starszą ciocią, a dla nich taki kontakt może okazać się pocałunkiem śmierci – podsumowuje.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close