Wiadomości

Pokaz siły Putina, czyli co nas czeka w 2022 r.

Przy granicy z Ukrainą stacjonuje ok. 120 tys. rosyjskich żołnierzy. Doniesienia ukraińskich służb są niepokojące – na przełomie stycznia i lutego może dojść do wzrostu napięcia i to zaledwie ok. tysiąca kilometrów od Polski. — Putin prowadzi wojnę psychologiczną, informacyjną i gospodarczą, by na stałe zatrzymać proces dalszego rozszerzania wpływów NATO i UE na wschód — tłumaczy w rozmowie z Onetem prof. Dariusz Kozerawski z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Pokaz siły Putina, czyli co nas czeka w 2022 r.

  • Odbudowa lub utrzymanie „rosyjskiej strefy wpływów” — to klucz do zrozumienia tego, co dzieje na granicy ukraińsko-rosyjskiej
  • Zdaniem eksperta celem Kremla jest „kontrolowanie Ukrainy poprzez destabilizację i podporządkowanie polityki Kijowa z Moskwą”
  • W 2022 r. należy też spodziewać się „pokazu siły względem Zachodu”. — Ostatnie lata pokazały też, że Rosja nie chce realizować prawa międzynarodowego o samostanowieniu wolnych, niepodległych państw, w tym Ukrainy
  • W działania Moskwy wpisują się także wydarzenia na granicy polsko-białoruskiej. Według naszego rozmówcy niepokoje będą się powtarzać. — To testowanie zachodnich systemów obrony i ochrony w wymiarze politycznym i informacyjnym
  • Prof. Kozerawski ocenia, że rosyjska agresja na Ukrainę w 2014 r. podziałała jak „kubeł orzeźwiającej zimnej wody wylany na rozgrzane głowy decydentów w Brukseli”. — Okazało się, że traktowanie Rosji jako gracza obliczalnego i przewidywalnego to był błąd

Na Wschodzie znów powiało chłodem

W 2022 r. należy spodziewać się kontynuacji polityki rosyjskiej względem Zachodu i byłych republik radzieckich (np. Ukrainy) z ostatnich dwóch dekad, czyli stałego zmniejszania wpływów NATO i Unii Europejskiej na Wschodzie.

— Celem Kremla jest kontrolowanie Ukrainy poprzez destabilizację i podporządkowanie polityki Kijowa woli Moskwy. Od 2014 r. zauważamy politykę faktów dokonanych. Rosja zablokowała działania przybliżające Ukrainę do Unii Europejskiej i NATO. Cel strategiczny został osiągnięty. Od tego czasu nasz wschodni sąsiad nie jest bliżej struktur zachodnich — tłumaczy prof. Dariusz Kozerawski w rozmowie z Onetem.

Strategia Kremla została szczególnie zaakcentowana w 2014 r., gdy Rosja uciekła się do militarnej ofensywy zakończonej przejęciem Krymu oraz wsparciem utworzenia prorosyjskich republik na wschodzie Ukrainy. Służby specjalne Ukrainy przekonują, że liczą się z tym, iż na przełomie stycznia i lutego 2022 r. Władimir Putin wyda rozkaz eskalacji konfliktu na Ukrainie. Zdaniem rozmówcy Onetu ok. 120 tys. rosyjskich żołnierzy przy granicy z sąsiadem to „manifestacja siły i próba oddziaływania na Zachód i jego decyzje”.

— Teraz elementy militarne mogą, ale wcale nie muszą wystąpić. Polityka regionalna Rosji polega na tym, że wysyła jasny sygnał byłym republikom radzieckim, by nie dążyły do integracji z zachodnimi strukturami bezpieczeństwa. Putin prowadzi wojnę psychologiczną, informacyjną i gospodarczą, by na stałe zatrzymać proces dalszego rozszerzania wpływów NATO i UE na wschód. Od efektów dotychczasowych działań Kremla zależy to, czy Rosjanie zdecydują się na militarne rozwiązanie — słyszymy.

Nie jest jednak tajemnicą, że dysproporcja sił w zakresie ilościowym i zdolności operacyjnych na korzyść Federacji Rosyjskiej jest oczywista i to mimo tego, że od 2014 r. Amerykanie przekazali Ukrainie sporo sprzętu wojskowego. Ponadto, Rosjanie musieliby odpowiedzieć na pytanie, jak w przypadku ewentualnego przejęcia terenów ukraińskich skutecznie kontrolować nowe, tak rozległe obszary. — Doświadczenie wojen w XX w. z udziałem Rosji pokazuje, że zakończenie sukcesem kampanii militarnej nie oznacza ostatecznego zwycięstwa w wojnie, bo konflikt zbrojny byłby długotrwały, a skutki w średnioterminowej perspektywie strategicznej nieprzewidywalne — zauważa prof. Kozerawski.

Analityk zwraca uwagę, że sytuacja związana z aneksją Krymu „była specyficzna, bo ludność lokalna w znaczącej części była przychylna Rosji”. — Na terytorium całej Ukrainy tak nie jest. W przypadku eskalacji konfliktu Kreml na pewno uwzględniłby skład narodowo-etniczny poszczególnych regionów. Wschód jest bowiem bardziej prorosyjski, a część zachodnia już nie. Spodziewałbym się zatem sektorowego czy też punktowego zajmowania, a następnie kontrolowania poszczególnych rejonów Ukrainy. Ten pierwszy etap działań militarnych mógłby zakończyć się powodzeniem. W drugim etapie ukraińskie służby specjalne i zbrojne grupy oporu przez lata prowadziłyby działania nieregularne, partyzanckie – destrukcyjne wobec wojsk okupacyjnych. Skuteczność takich działań potwierdzają doświadczenia wojny radziecko-afgańskiej, operacji koalicyjnej w Iraku oraz tzw. operacji antyterrorystycznych w Afganistanie — przekonuje naukowiec.

Co więcej, jak podkreśla nasz rozmówca, prezydent USA Joe Biden przekazał, że jeśli prezydent Putin zdecyduje się na rozwiązanie militarne w kwestii ukraińskiej, Rosję spotkają za to „niespotykane dotąd sankcje, w tym zablokowanie Nord Stream 2, a to byłoby dotkliwe”. — USA i szerzej NATO nie udzielą jednak Kijowowi bezpośredniej pomocy militarnej, a ta pośrednia w postaci szkoleń personelu grup dyspozycyjnych (wojsko, policja, straż graniczna, służby specjalne i inne), wsparcia informacyjnego i logistycznego — jest już realizowana. Ukraina nie jest państwem członkowskim Sojuszu Północnoatlantyckiego. Mocarstwa nie zaryzykują zatem otwartego konfliktu zbrojnego, którego skala mogłaby mieć wymiar ponadregionalny.

Strategia Kremla ma także wymiar międzynarodowy. To, według związanego z Uniwersytetem Jagiellońskim eksperta, nic innego jak rosyjskie show of power, czyli pokaz siły względem Zachodu. — To zaakcentowanie własnej strefy wpływów. Ostatnie lata pokazały też, że Rosja nie chce realizować prawa międzynarodowego o samostanowieniu wolnych, niepodległych państw, w tym Ukrainy. Chodzi bowiem o utrzymanie lub przywrócenie pełnej kontroli w rosyjskiej strefie wpływów, nie zważając na status prawny konkretnych krajów.

Jak mówi Onetowi prof. Dariusz Kozerawski, „Putin wykorzystuje wewnętrzne problemy Unii Europejskiej i NATO” i stara się rozbijać jedność tych organizacji. — Administracja rosyjskiego prezydenta gra różnicami, która występują wewnątrz UE pomiędzy poszczególnymi państwami członkowskimi. Takim przykładem jest gazociąg Nord Stream 2, a zatem brak konsekwencji w zakresie unijnej polityki bezpieczeństwa, w tym polityki energetycznej. Mówiąc wprost — poddajemy walkę „walkowerem”, ponieważ uzależniamy się w znaczącym stopniu od dostaw surowców energetycznych z Rosji, przez co obniżamy poziom własnego bezpieczeństwa i ograniczamy możliwości skuteczniejszego oddziaływania na Moskwę. Tą kartą gra właśnie Putin.

Sytuacja na granicy polsko-białoruskiej wpisuje się w działania rosyjskiego przywódcy. Czy to oznacza, że destabilizacja wschodniej flanki Sojuszu i UE będzie się powtarzać? — Kolejne zachowania i działania niekoniecznie będą takie same, ale ogólnie rzecz biorąc — tak. To testowanie zachodnich systemów obrony i ochrony w wymiarze politycznym i informacyjnym. Rosja sprawdza, w jakim stopniu Zachód jest w stanie się zintegrować w obliczu realnego zagrożenia. Interesy Aleksandra Łukaszenki wpisały się w plany strategiczne Kremla — mówi nam analityk, dodając, że w ostatnim roku lotnictwo NATO było podrywane 370 razy do reagowania na incydenty w przestrzeni powietrznej Sojuszu.

— Z tego ok. 270 incydentów dotyczyło sytuacji z udziałem samolotów rosyjskich. Tego typu działania, ćwiczenia wojskowe, destabilizacja wschodniej granicy NATO, UE i Polski, testowanie systemów reagowania i ochrony granic powietrznych Sojuszu i Unii Europejskiej to element całościowego planu Federacji Rosyjskiej — słyszymy.

Jak NATO i UE odpowiedzą na zagrożenia?

Według prof. Dariusza Kozerawskiego, w interesie przeciwników Zachodu jest wojna informacyjna i wzbudzanie niepewności co do realnych zdolności zachodnich struktur i organizacji bezpieczeństwa. — NATO daje gwarancje bezpieczeństwa. To, że któryś z międzynarodowych graczy testuje Zachód, to dzieje się to także na potrzeby polityki wewnętrznej danego państwa. Szukanie wroga zewnętrznego i integrowanie społeczeństwa do walki z takim zagrożeniem, ma na celu przykrycie problemów wewnętrznych. Podkreślanie zepsucia i straszenie zagrożeniem ze strony świata zachodniego jest bardzo starym sposobem działania, typowym dla autorytarnych systemów władzy.

Wydarzenia z 2014 r., czyli aneksja Krymu przez Rosję i utworzenie prorosyjskich republik na wschodzie Ukrainy to, zdaniem eksperta, „kubeł orzeźwiającej zimnej wody wylany na rozgrzane głowy decydentów w Brukseli”. — Okazało się, że traktowanie Rosji jako gracza obliczalnego i przewidywalnego to był błąd. Dziś państwa NATO sukcesywnie zwiększają wydatki obronne, a nowa koncepcja strategiczna Sojuszu uwzględnia dynamicznie zmieniające się wyzwania w międzynarodowym środowisku bezpieczeństwa.

Jak ocenia prof. Kozerawski, potencjał polityczny, militarny i gospodarczy NATO jest skuteczny, aby odstraszać. — Powinniśmy mieć jednak świadomość, że samo odstraszanie może nie wystarczyć. To jest kluczowe wyzwanie dla państw Sojuszu, które powinny permanentnie rozwijać swoje realne zdolności wojskowe. Nie wyobrażam też sobie obecnie strategicznego gracza, który byłby w stanie wejść w otwarty konflikt zbrojny z Sojuszem Północnoatlantyckim i planowałby, że takie działania będą trwać krótko i zakończą się spektakularnym sukcesem. NATO i UE nie są organizacjami idealnymi… bo takich po prostu nie ma, ale ich ciągle rozwijany potencjał i zdolności jak dotychczas dają skuteczne gwarancje bezpieczeństwa ich państwom członkowskim. Z tego też powodu powinny one aktywnie działać na rzecz jedności i rozwijania zdolności tych ponadnarodowych organizacji, ponieważ ich osłabianie wpisuje się w scenariusze potencjalnych przeciwników — podsumowuje nasz rozmówca.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close