Wiadomości

Piotr Semka nie ma wątpliwości: „Na naszych oczach spełnia się ponura przepowiednia Lecha Kaczyńskiego”

To był rok wielkiego egzaminu. Po raz pierwszy od czterdziestu lat państwo polskie musiało się zmierzyć z zagrożeniem integralności naszych granic – pisze w komentarzu dla „Faktu” publicysta Piotr Semka, oceniając mijający rok. Jego zdaniem rząd PiS-u sprostał temu zagrożeniu, choć na naszych oczach spełnia się ponura przepowiednia Lecha Kaczyńskiego.

Piotr Semka nie ma wątpliwości: „Na naszych oczach spełnia się ponura przepowiednia Lecha Kaczyńskiego”

Nawet w 1981 r. sytuacja nie była tak drastyczna, jak teraz. Wtedy Sowieci tylko straszyli ewentualną inwazją, dziś wykorzystują migrantów do wywołania kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, co zdradza KGB-owskie wzory. Zresztą nic dziwnego, bo całą akcję zaplanowali funkcjonariusze wyszkoleni w tej sowieckiej instytucji

Serca Polaków słusznie poruszały historie kobiet i dzieci błąkających się po przygranicznych lasach

Bardziej złożona jest rola migrantów. Trudno ich oceniać jedną miarą. Z jednej strony to w znacznej mierze ludzie młodzi, którzy powinni wiedzieć, że wyjeżdżając do Polski przez Białoruś, będą musieli przedostać się na nasze terytorium ze złamaniem prawa. Z drugiej strony serca Polaków słusznie poruszały historie kobiet i dzieci błąkających się po przygranicznych lasach.

Pytanie, co sądzić o ludziach zmuszających swoje często ciężarne żony i małe dzieci do marszu w zimnie, który zagraża ich życiu… Czy można traktować ich wyłącznie jak ofiary, które powinny być obiektem troski i pomocy, czy należy stosować metody zniechęcające do tworzenia stałego szlaku migracyjnego, utrwalające niezbędny dla każdego państwa szacunek dla szczelności granic?

Rząd sprostał zagrożeniu. Rosja wraca do roli imperium, które grozi wojną

Ataki na polskich pograniczników czy żołnierzy i porównywanie ich do esesmanów uważam za haniebne. Jest to oczywiście wynikiem ostrej polaryzacji pomiędzy obozem rządzącym a opozycją. Rzutowała ona również na stosunek do funkcjonariuszy resortów siłowych.

Mimo wszystko rząd PiS-u sprostał temu niezwykle wielkiemu zagrożeniu. Nie wpadł w panikę, był skuteczny w obronie granic i nie zrobił nic, co mogłoby doprowadzić do prowokacji i być wykorzystane przez Łukaszenkę albo Putina. Było to o tyle trudne, że Rosja wraca do roli imperium, które grozi innym państwom wojną. W cieniu konfliktu żyje w tej chwili Ukraina i kraje bałtyckie. Na naszych oczach spełnia się ponura przepowiednia Lecha Kaczyńskiego, który w 2008 r. podczas wiecu w Tibilisi powiedział: „Dziś Gruzja, jutro Ukraina i państwa bałtyckie, a pojutrze być może Polska”.

W Europie rozstrzyga się ważne pytanie: czy chcemy Europy narodów, czy federacji europejskiej

Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że najsilniejsze kraje zachodu, czyli USA, Niemcy i Francja, nie tylko nie doceniły szybkości powrotu rosyjskiej polityki z lat zimnej wojny, ale także nie wypracowały żadnego spójnego scenariusza, który pokazywałby, co robić w sytuacji zagrożenia. Prezydent USA snuł kolejne marzenia o resecie stosunków z Moskwą, a Niemcy nie zrezygnowały z otwarcia rurociągu Nord Stream 2.

Kolejny temat to konflikt o praworządność na linii Polska-UE. Komisja Europejska nie zrobiła nic, aby załagodzić napięcie w tej sprawie i wciąż upiera się, że KE może ingerować w system sądownictwa państw narodowych. Tu dochodzimy do dylematu, który będzie dzielił Europejczyków coraz bardziej. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy Europy narodów, czy państwa federalnego. Argument, że Europa musi się zjednoczyć, aby być geopolitycznym graczem, można odwrócić. Im bardziej formuła europejskich Stanów Zjednoczonych będzie przepychana kolanem, tym Europa będzie coraz bardziej skłócona, a efekcie tego słabsza.

Rząd premiera Morawieckiego dostał zadyszki, Tusk nie zaskoczył

W polityce krajowej rząd Mateusza Morawieckiego dostał lekkiej zadyszki. Nie przekuł programu Polski Ład na poparcie szerszych mas dla polityki PiS, choć jednocześnie odbudowywał swoją pozycję sondażową osłabioną podczas ubiegłorocznych strajków kobiet.

Jeśli chodzi o opozycję, to zapowiadany wielki powrót Donalda Tuska okazał się wilgotnym kapiszonem, który nie wypalił. Były szef Rady Europejskiej nie zaskoczył ani nowymi przemyśleniami, ani nowym programem. Nie okazał się również autorytetem, któremu podporządkowałaby się reszta opozycji. Tusk co prawda sprawnie wysadził z siodła Borysa Budkę i osłabił pozycję Rafała Trzaskowskiego, ale sondaże Platformy znacząco się nie podniosły. Karku nie zgiął też przed byłym premierem Szymon Hołownia, który w niektórych sondażach już dogania wyniki PO. Lewica z kolei, mimo gromkich deklaracji zjednoczenia, wciąż się raczej dzieli niż łączy.

Bolączką partii rządzącej w tym roku była wisząca na paru głosach, niepewna większość sejmowa. Jarosław Kaczyński w tak niesprzyjających warunkach okazał się jednak sprawnym graczem. Wyrzucił z koalicji Jarosława Gowina, uznając, że nie ma co czekać na to, aż sam odejdzie, po czym przejął jego posłów i na dodatek przeciągnął na swoją stronę Pawła Kukiza i tak zwaną legię cudzoziemską, czyli dysydentów z różnych klubów. Za to oczywiście prezes PiS musi słono płacić, ale sytuacja jest taka, że najważniejsze głosowania zostały przez PiS wygrane. Opozycja niedawno ogłosiła, że rząd na trwałe stracił większość sejmową, tymczasem ta większość jest i póki co, jeśli chodzi o politykę krajową, jest to najważniejsze.

Tym, co może niepokoić rządzących, są pandemia i rosnąca liczba ofiar COVID-19. Partia Jarosława

aczyńskiego unika zarządzenia obowiązkowych szczepień, bo wie, że duża część elektoratu prawicowego jest temu bardzo niechętna. Jednak nie tylko PiS ma taki problem. Bardzo ostra debata na ten temat toczy się również w Niemczech. Pytanie, czy Morawieckiemu uda się uniknąć bardziej uciążliwego lockdownu i obowiązkowych szczepień, jeśli liczba ofiar pandemii jeszcze wzrośnie.

Politolodzy wskazują, że choć rośnie liczba wyborców, którzy przeszli z obozu zwolenników obozu rządzącego do obozu niezdecydowanych, to PiS wciąż ma większą szansę na odzyskanie tych synów marnotrawnych niż opozycja na ich przejęcie. Sondaże pokazują, że większość społeczeństwa uważa, że zarówno Platforma Obywatelska, jak i Hołownia, PSL czy Lewica, nie są gotowe na przejęcie władzy. W takiej sytuacji Jarosław Kaczyński, który co prawda nie jest już politykiem wszechwładnym, to jednak wciąż ma więcej kart niż jego rywale z opozycji.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close