Wiadomości

Piotr Semka był 154 dni w szpitalu. „Pytali mnie, czy wiem, gdzie jestem, jak się nazywam”

Publicysta Piotr Semka w marcu zachorował na COVID-19. Był w śpiączce przez 31 dni, w szpitalu spędził 154 dni. W szczerym wywiadzie dla tygodnika „Do Rzeczy” opowiada: — To jest dla mnie bardzo gorzka refleksja, jak ciężko jest pojąć grozę COVID, jeśli nie ma się takich przeżyć jak ja albo nie jest się wśród najbliższych takiego pacjenta, którzy obserwują to wszystko z bliska. To są rzeczy, które ciężko zapomnieć.

Piotr Semka był 154 dni w szpitalu. "Pytali mnie, czy wiem, gdzie jestem, jak się nazywam"

  • Piotr Semka po pięciu miesiącach przerwy wrócił do pracy w tygodniku „Do Rzeczy” – podały Wirtualne Media
  • Publicysta w wywiadzie wspomina swój pobyt w szpitalu z powodu zakażenia COVID-19. – Zapytałem tylko jednego pielęgniarza: „No i co teraz będzie?”, on mi odpowiedział: „Teraz pod respiratorem zapadnie pan w sen”, więc pytam: „I co dalej?”, a on: „Albo się pan obudzi, albo nie” – opisuje trudne chwile
  • Semka wciąż dochodzi do zdrowia. Jak wspomina, czuł bezsilność: nie mógł pisać, czytać, ani samodzielnie usiąść na łóżku
  • Dziennikarz przekonuje, że szczepionkę przeciwko COVID-19 należy rozpatrywać w kategoriach „mniejszego zła”

Piotr Semka zachorował na COVID-19 w marcu. Po prostu źle się poczuł. – Przyjechała ekipa, zrobili wymaz i zabrali mnie do szpitala. Podpięto mi respirator i obudziłem się po 31 dniach – opowiada.

Semka w wywiadzie dla „Do Rzeczy” opisuje, jak wyglądały najgroźniejsze chwile: – Zapytałem tylko jednego pielęgniarza: „No i co teraz będzie?”, on mi odpowiedział: „Teraz pod respiratorem zapadnie pan w sen”, więc pytam: „I co dalej?”, a on: „Albo się pan obudzi, albo nie”.

Piotr Semka o walce z COVID-19

Publicysta pozostawał w śpiączce miesiąc, w szpitalu spędził 154 dni. Był podłączony do płuco-serca. Jak opowiada, lekarze rozważali przeszczep płuc, ostatecznie uznali zabieg za zbyt inwazyjny. Mogli tylko czekać. Semka jest pełen podziwu dla swojej żony, która „każdego dnia była przygotowana na najgorszy telefon”.

Podkreśla, że jest niezwykle wdzięczny lekarzom ze Szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie. Dodaje też, że martwili się o jego pamięć, która dla dziennikarza jest ogromnie cenna. – To było dosyć sympatyczne, bo cały czas na samym początku pytali mnie, czy wiem, gdzie jestem, czy wiem, jak się nazywam, jaki mamy rok itd., ale potem wplatali w różne zwykłe rozmowy takie nagłe pytania. Pytali np. o zegarek tenisistki Igi Świątek i czekali, co ja na to – wspomina Semka.

Droga do zdrowia nie jest łatwa. Jak opowiada publicysta, przez pierwsze cztery tygodnie nie mógł czytać, bo „litery tańczyły mi przed oczami”, a „palce nie trafiały w klawiaturę”. Największym problemem okazał się zanik mięśni, dziennikarz przez miesiąc nie mógł samodzielnie usiąść na łóżku. – To jest przede wszystkim poczucie bezsiły, w moim wypadku, głównie fizycznej. Z tym zaś związane jest towarzyszące ciągle upokorzenie, że człowiek musi o wszystko prosić innych, bo sam nie jest w stanie ruszyć ręką czy nogą. To jest bardzo deprymujące – relacjonuje Semka.

Semka: kiedy ktoś umiera, to słychać

Choroba była trudnym doświadczenie także pod względem psychicznym. Jak wspomina dziennikarz, pobyt na oddziale intensywnej terapii zapamięta do końca życia. – Kiedy ktoś umiera, to to słychać, zwłaszcza w nocy, gdy na oddziale jest cisza. Ludzie potrafią umierać nawet parę godzin. Miałem raz taką sytuację, że mając w nocy silne bóle, zawołałem pielęgniarkę, a ona przyszła i z lekkim wyrzutem powiedziała mi, że właśnie jest przy człowieku, który jest w agonii. Nie mogłem tego wiedzieć, ale i tak zrobiło mi się wtedy strasznie głupio. Na intensywnej terapii takich dramatycznych historii jest mnóstwo – tłumaczy.

Publicysta podkreśla, że osoba, która nie zetknęła się z COVID-19, nie zrozumie przeżyć związanych z chorobą. – Szanuję różne opinie na temat tego, czy się szczepić, czy nie szczepić, i obawy co do tego, w jakim stopniu szczepionki są przetestowane, ale nawet jeśli ktoś nie jest w 100 proc. przekonany, to niech potraktuje to na zasadzie mniejszego zła. To jest dla mnie bardzo gorzka refleksja, jak ciężko jest pojąć grozę COVID, jeśli nie ma się takich przeżyć jak ja albo nie jest się wśród najbliższych takiego pacjenta, którzy obserwują to wszystko z bliska. To są rzeczy, które ciężko zapomnieć – podkreśla.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close