Wiadomości

Partia i Spółki. Pomnik smoleński jako sposób na robienie kariery w państwowej firmie

Żona polityka PiS oskarżonego o okradanie Polskiego Czerwonego Krzyża, współpracownik Michała Dworczyka skazany za wyprowadzanie pieniędzy ze szkolnej kasy oraz urzędnik warszawskiego ratusza, który wydał błyskawiczne pozwolenie na budowę pomnika smoleńskiego — to członkowie rady nadzorczej niepozornej państwowej spółki Galwanizer z Dzierżoniowa. Na jej trop wpadli dziennikarze Onetu, „Wyborczej” i Radia Zet, tropiący politycznych nominatów w spółkach skarbu państwa.

Partia i Spółki. Pomnik smoleński jako sposób na robienie kariery w państwowej firmie

  • Członkiem rady nadzorczej Galwanizera jest Marta Łopuch, której mąż usłyszał zarzuty za wyprowadzanie pieniędzy z Polskiego Czerwonego Krzyża (PCK). W przeszłości była współpracowniczką europoseł PiS Anny Zalewskiej
  • W Galwanizerze pracuje też Janusz Maniecki, radny PiS, skazany za wystawianie fałszywych rachunków i okradanie liceum, którego był dyrektorem
  • Kolejnym członkiem rady nadzorczej tej firmy jest Tomasz Myśliński. Odkąd wydał błyskawiczną decyzję w sprawie budowy pomnika smoleńskiego, robi zawrotną karierę w spółkach skarbu państwa
  • Galwanizer to idealny przykład państwowej firmy, jakich dziennikarze Onetu, „Wyborczej” i Radia Zet w ramach swej akcji „Partia i Spółki” znaleźli wiele. Typowa przechowalnia politycznych nominatów, zaprojektowana tak, aby była jak najmniej widoczna

Galwanizer to działająca od 2002 r. spółka-córka Agencji Rozwoju Przemysłu. Zajmuje się galwanizacją, czyli powlekaniem metali oraz tworzyw sztucznych warstwą innego metalu. Jej kapitał zakładowy wynosi 7,5 mln zł.

Na stronie spółki czytamy: „Największym atutem naszej firmy jest zespół wykwalifikowanych i ambitnych pracowników z innowacyjnym podejściem do branży galwanizacyjnej”. Jeśli jednak spojrzymy na radę nadzorczą, to ciężko odszukać tam ekspertów. Znajdziemy za to ludzi powiązanych z partią rządzącą.

Żona radnego i afera w PCK

Jedną z tych osób jest Marta Łopuch, żona Jerzego G., byłego radnego PiS i zastępcy byłej minister edukacji Anny Zalewskiej w wałbrzyskich strukturach PiS. Jerzy G. ma postawione zarzuty w związku z wyprowadzaniem pieniędzy z PCK. Oprócz niego na ławie oskarżonych zasiadły też trzy inne osoby z przeszłością w PiS: Piotr B., Jerzy S i Rafał H. Wszystkim grozi 10 lat więzienia.

Początkowo straty z przestępczej działalności zarządzających oddziałem Czerwonego Krzyża polityków PiS szacowane były na 1,1 mln zł. Ostatecznie kwota ta wzrosła do 3 mln zł. Tak opisywała to „Wyborcza”: „Mechanizm przekrętu był prosty. Szeregowi pracownicy PCK w 2015 r. założyli firmę, która – choć nie miała podpisanej umowy z PCK – w latach 2015-2017 zbierała z kontenerów Czerwonego Krzyża używaną odzież. Następnie ją sprzedawano, a pieniądze trafiały do kieszeni osób w proceder zaangażowanych”.

Mózgiem całej operacji miał być właśnie Jerzy G. To zresztą niejedyne jego problemy z wymiarem sprawiedliwości. Były radny PiS jest też jednym z oskarżonych w toczącym się przed sądem procesie o wyprowadzenie 12 mln zł z Południowo-Zachodniej SKOK.

Jego żona Marta Łopuch przez lata pracowała w rozmaitych spółkach publicznych. Była m.in. wiceprezesem Dolnośląskiego Parku Innowacji i Nauki, zasiadała w radach nadzorczych Ślężańskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, Zakładu Usług Komunalnych, czy spółki Invest-Park Development. Dziś, oprócz pracy w spółce Galwanizer, Łopuch pełni też funkcję prezesa zarządu Gminnego Zakładu Gospodarki Komunalnej Trzebnica-Ergo.

Ciekawą postacią w radzie nadzorczej Galwanizera jest Janusz Maniecki, radny PiS w Dzierżoniowie i dyrektor biura poselskiego szefa Kancelarii Premiera Michała Dworczyka. O swojej znajomości z min. Dworczykiem opowiadał bardzo chętnie w lokalnych mediach. „Michała… pana ministra Dworczyka miałem przyjemność poznać kilka lat temu, gdy był jeszcze prezesem Fundacji »Wolność i Demokracja«.A ponieważ obydwaj jesteśmy historykami, to nić porozumienia nawiązała się szybko i zaowocowała realizacją kilku wspólnych projektów i pomysłów” – wspominał w 2018 r. na łamach pisma „Głos Wolnych Polaków”.

„Dlatego, gdy w połowie 2015 r. Michał zaproponował mi pomoc w jego kampanii parlamentarnej w naszym okręgu wyborczym, zgodziłem się od razu. Było to spore wyzwanie wypromowania na nieznanym terenie osoby z Warszawy, nawet jeśli otrzymała ona pierwsze miejsce na liście wyborczej Prawa i Sprawiedliwości. No ale udało się” – chwalił się Maniecki.

Kiedy w 2018 r. startował na radnego, lokalny portal edzierzoniow.pl opublikował artykuł na jego temat pt. „Były dyrektor liceum z wyrokiem chce być radnym powiatowym”. Z dokumentów opublikowanych przez portal wynikało, że Maniecki został skazany w 1997 r. za wyprowadzanie pieniędzy z liceum, którego był dyrektorem w latach 1991-1996.

Jak czytamy w dokumentach sądowych, chodziło o następujące przewinienia:

  • We wrześniu 1994 r. w Dzierżoniowie jako autentyczne w rozliczeniu obozu użył podrobione rachunki potwierdzające zorganizowanie w sierpniu 1994 r. obozu do Karpacza dla uczniów Liceum Ogólnokształcącego w Dzierżoniowie
  • W maju 1996 r. w Dzierżoniowie jako autentycznego w rozliczeniu obozu użył podrobiony rachunek potwierdzający zorganizowanie w sierpniu 1995 r. obozu do Karpacza dla uczniów Liceum Ogólnokształcącego w Dzierżoniowie
  • W okresie od lutego 1994 r. do sierpnia 1995 r. w Dzierżoniowie w ramach czynu ciągłego zagarnął pieniądze w kwocie 2100 zł na szkodę Liceum Ogólnokształcącego w Dzierżoniowie

Sąd uznał go za winnego i skazał na karę grzywny. To nie przeszkodziło mu jednak później w robieniu kariery politycznej.

Pomnik smoleński drogą do kariery

Kolejną ciekawą osobą w radzie nadzorczej spółki Galwanizer jest Tomasz Myśliński. Zasłynął tym, że w ciągu zaledwie 24 godzin wydał zgodę na budowę pomnika smoleńskiego na pl. Piłsudskiego w Warszawie. Przeciwniczką lokalizacji monumentu była wówczas m.in. prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Aby budowa kontrowersyjnego pomnika mogła ruszyć, potrzebna była decyzja Biura Geodezji i Katastru w Urzędzie Miasta Stołecznego Warszawa. Jego dyrektorem był właśnie Myśliński. Kiedy Mazowiecki Urząd Wojewódzki wysłał w październiku 2017 r. wniosek w tej sprawie, odpowiedź otrzymał już następnego dnia.

– W ciągu 24 godzin wydano decyzję, na którą zwykle przy komplecie dokumentów czeka się 2-3 tygodnie – komentował w rozmowie z TVN24 rzecznik stołecznego ratusza Andrzej Milczarczyk. O decyzji Myślińskiego pozostali pracownicy ratusza dowiedzieli się dopiero w styczniu.

Kilka miesięcy później Myśliński miał już nową pracę. Został dyrektorem ds. inwestycji w PKN Orlen. Jak wyliczyli dziennikarze „Rzeczpospolitej”, w miejskim ratuszu Myśliński zarabiał około 12 tys. zł netto. W państwowej spółce było to już ok. 30-40 tys. zł plus dodatki.

To nie było jednak jego jedyne stanowisko. W latach 2018-2020 zasiadał też w radach nadzorczych spółek Orlen Centrum Serwisowe oraz Orlen Budonaft. Dziś, oprócz pracy w Galwanizerze, zasiada też w radzie nadzorczej spółki Polimex Mostostal.

Członek PKW na dorobku

W radzie nadzorczej spółki Galwanizer zasiada też członek Państwowej Komisji Wyborczej z nadania PiS Arkadiusz Pikulik. Z zawodu jest adwokatem, jest także członkiem Polskiego Towarzystwa Kryminalistycznego. Łączenie funkcji członka PKW z pracą w spółce skarbu państwa nie jest niezgodne z prawem, ale budzi poważne wątpliwości natury etycznej.

– Zawsze wychodziłem z założenia, że członkowie PKW powinni trzymać się z dala od polityki i tego typu funkcji. To może być źle postrzegane, że osoby, które powinny zajmować się wyłącznie nadzorem nad wyborami, pracują też w spółkach skarbu państwa – komentuje tę sytuację Wojciech Hermeliński, były przewodniczący PKW i były sędzia Trybunału Konstytucyjnego.

– Uważam, że to jest niestosowne i tych funkcji nie powinno się łączyć. Państwowa Komisja Wyborcza to szczególna instytucja, która powinna być organem absolutnie niezależnym, niepodlegającym żadnym wpływom – dodaje.

Sam Pikulik nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. – Moja praca w spółce nie jest związana z kwestiami wyborczymi, więc nie widzę tutaj konfliktu interesów. Gdybyśmy tak chcieli do tego podchodzić, to sam fakt, że wykonuję zawód adwokata, musiałby mnie wykluczać z członkostwa w PKW. Przecież obsługuję na co dzień różne osoby fizyczne i firmy, które mogą w taki, czy inny sposób wspierać konkretne partie polityczne. Tego nie da się uniknąć w tym zawodzie – mówi w rozmowie z Onetem.

Nie chce jednak odpowiedzieć na pytanie, ile zarabia w spółce Galwanizer. – Odsyłam do lektury ustawy dotyczącej wynagrodzeń w spółkach skarbu państwa – ucina rozmowę.

Arkadiusz Pikulik nie jest jedynym członkiem PKW, które pracuje jednocześnie w spółce skarbu państwa. Więcej na ten temat piszemy w tym tekście.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close