Wiadomości

Oszukani przez Gowina? „Chciał nas dać Kaczyńskiemu na tacy”

W opozycji trwa teraz licytacja, kto Jarosławowi Gowinowi uwierzył najmniej. Ci, którzy jeszcze kilka tygodni temu siadali z nim do stołu, dziś przekonują, że od początku mu nie ufali. Ci z kolei, którzy z nim rozmawiać nie chcieli, triumfują, po czym… proponują PiS rozmowy.

Oszukani przez Gowina? „Chciał nas dać Kaczyńskiemu na tacy”

  • – Mieliśmy od początku wrażenie, że Gowin ciągle negocjuje z Kaczyńskim niejako bardziej niż z nami. On chciał nas przynieść Kaczyńskiemu na tacy. Wydaje nam się, że na samym początku obiecał szefowi PiS, iż przekona nas do swojej propozycji zmiany Konstytucji – słyszymy w PO
  • W Platformie od wczoraj na poważnie brany jest scenariusz, zgodnie z którym wybory odbędą się jednak w maju. Teoretycznie jest to możliwe
  • Triumfują za to posłowie Lewicy, którzy od początku odmówili jakichkolwiek rozmów z Gowinem. – Lewica miała rację. Z politycznymi szulerami nie siada się do stołu – mówił dziś na konferencji prasowej kandydat tego środowiska na prezydenta Robert Biedroń

Koniec randki z Gowinem

Zawrotną karierę robi w polskim życiu publicznym stare powiedzenie „zostać jak Himilsbach z angielskim”. Dla tych, którzy nie wiedzą, o co chodzi, krótkie wyjaśnienie.

Swego czasu legendarny aktor-naturszczyk Jan Himilsbach miał propozycję zagrania w zachodnim filmie. Musiał jednak nauczyć się angielskiego. Ku zaskoczeniu wszystkich pan Jan oferty nie przyjął.

Spytany o powody takiej decyzji, miał powiedzieć: – Pomyślcie sami: ja się nauczę angielskiego, a oni jeszcze gotowi odwołać produkcję filmu. I co wtedy? Zostanę jak głupi z tym angielskim (w oryginale słowo „głupi” było ponoć zastąpione nieco bardziej pikantnym sformułowaniem).

Takich Himilsbachów na polskiej scenie politycznej od wczoraj jest co najmniej kilku. Pierwszym jest minister Sasin, który miał rozsyłać pakiety wyborczej, a musi się martwić, co zrobić z 30 milionami kart do głosowania, które zalegają w magazynach.

Na pewno jest w tym gronie także Koalicja Obywatelska, która trzymając w ręku „plan Budki” jeszcze niedawno liczyła na Jarosława Gowina. W pewnej konfiguracji była mu nawet w stanie zaproponować fotel marszałka Sejmu, jeśli ten wyłamałby kilka sztachet z ogrodzenia Zjednoczonej Prawicy.

Szef największej partii opozycyjnej w ostatnich tygodniach spotykał się z szefem Porozumienia oficjalnie i na nieformalnych „kawach”.

Borys Budka początkowo nie szczędził Gowinowi ciepłych słów, oceniając, że były wicepremier „rezygnując z obecności w rządzie, udowodnił, że nie godzi się na dyktat Jarosława Kaczyńskiego”.

Rzecz jasna te przyjazne sygnały były jednym z elementów taktyki KO. Deal lidera Porozumienia z szefem PiS sprawił jednak, że kolejnej randki nie będzie.

Jak Duda i Kurski?

– Upadek. To, co mówicie, to jest zupełnie co innego niż to, co zrobiliście, przed chwilą daliście marszałek Sejmu możliwość przesunięcia terminu wyborów, wprowadziliście możliwość, żeby Jacek Sasin je przeprowadził. Mówicie o demokracji, o uczciwości, a wykluczyliście na dziś kilkaset tysięcy Polaków za granicą z głosowania – grzmiał Budka z mównicy Sejmowej.

I dodał: – Dzisiaj nie zdaliście egzaminu z elementarnej przyzwoitości, obiecaliście równe, wolne, powszechne wybory, a zrobiliście wybory kopertowe.

– Od wczorajszego poranka krążyły plotki, że się dogadają z PiS. Ale dokładnej wiedzy nie mieliśmy – przyznaje w rozmowie z Onetem polityk z kręgu przewodniczącego Platformy.

Inny ocenia: – Mieliśmy od początku wrażenie, że ciągle negocjuje z Kaczyńskim niejako bardziej niż z nami. On chciał nas przynieść Kaczyńskiemu na tacy. Wydaje nam się, że na samym początku obiecał szefowi PiS, iż przekona nas do swojej propozycji zmiany Konstytucji – słyszymy.

Przypomnijmy, Jarosław Gowin proponował wydłużenie kadencji prezydenta Andrzeja Dudy do 7 lat. W ten sposób wybory prezydenckie zostałyby przesunięte aż o dwa lata. Duda, ani żaden kolejny prezydent nie mógłby się ubiegać o reelekcje. Pod projektem podpisali się wszyscy posłowie klubu PiS. Na gmeranie przy ustawie zasadniczej nie zgodziła się jednak opozycja.

Platforma położyła na stole przed Gowinem przesunięcie wyborów o rok, wprowadzenie stanu klęski żywiołowej i zmianę ordynacji wyborczej. Politycy największego ugrupowania opozycyjnego w pewnym wariancie brali nawet pod uwagę scenariusz wywrócenie sejmowej większości razem z posłami Porozumienia.

Deklarują jednak, że od początku Gowinowi nie ufali. Wątpliwości po wczorajszym komunikacie i dzisiejszym głosowaniu nad wetem Senatu wobec wyborów korespondencyjnych jeszcze tę nieufność pogłębią. – To może być jedno wielkie oszustwo. Gowin może zostać potraktowany jak Duda przy okazji sprawy Kurskiego – twierdzi jeden z posłów KO.

Polityk przypomina w ten sposób o dymisji prezesa TVP Jacka Kurskiego, którą miał wymusić prezydent w zamian za podpisanie ustawy o wielomiliardowym zastrzyku finansowym z budżetu państwa dla mediów publicznych.

Finał był taki, że Duda ustawę podpisał, Kurski wyleciał z najważniejszego gabinetu przy ul. Woronicza, ale został doradcą nowego prezesa Macieja Łopińskiego. Ten drugi zresztą zapowiada, że będzie pełnił obowiązki przejściowo, a Kurskiego uważa za … ewentualnego świetnego następcę.

PO: wybory 23 maja możliwe

W Platformie od wczoraj na poważnie brany pod uwagę jest scenariusz, zgodnie z którym wybory odbędą się jednak w maju. Teoretycznie jest to możliwe. Po pierwsze Jarosław Gowin i jego ludzie poparli ustawę o głosowaniu przez Pocztę Polską. Gowin zapowiedział „głęboką nowelizację”, ale jak tych przepisów nie ma i nie jest pewne, kiedy będą.

– Ustawę zaraz Duda klepnie. Jacek Sasin może przystąpić do pracy. Umowa Gowin-Kaczyński to na razie świstek papieru – słyszymy w PO.

A na dodatek Trybunał Konstytucyjny zajmuje się skargą marszałek Sejmu, która chce mieć narzędzia do przesunięcia terminu wyborów w stanie epidemii. Taki zapis znalazł się zresztą w ustawie, którą dzisiaj ostatecznie zaakceptował Sejm z pomocą Porozumienia.

Byłoby to oczywiście jawne złamanie słowa danego Jarosławowi Gowinowi przez prezesa PiS. Jednak po stronie opozycyjnej ten wariant jest uznawany za prawdopodobny. Politycy obozu anty-PiS przypominają, że partia rządząca jest zdolna do tego typu politycznej „bandyterki”.

Prawo i Sprawiedliwość nie wahało się w środku nocy dorzucać kolejnych zmian Kodeksu wyborczego do tarczy antykryzysowej. Było to jawne złamanie Konstytucji i Regulaminu Sejmu.

Minorowe nastroje również w PSL. Władysław Kosiniak-Kamysz od początku ciepło mówił o negocjacjach z Gowinem. W kuluarach sejmowych pojawiały się nawet spekulacje o planach wspólnego startu Koalicji Polskiej i Porozumienia w następnych wyborach parlamentarnych.

– Porozumienie jest częścią Zjednoczonej prawicy, dzisiejsze głosowanie to potwierdziło – mówi Onetowi Władysław Kosiniak-Kamysz.

Dziś szef PSL i kandydat na prezydenta nie uderzył bezpośrednio w Jarosława Gowina. Na briefingu w Sejmie mówił o władzy, która traktuje ludzi jak „poddanych”. Krytykował tych, którzy dzisiaj ogłosili „sukces”.

– Rządzący doprowadzili do rozgardiaszu, do ruiny organizacyjnej państwa polskiego. To upadek struktury politycznej i organizacyjnej Polski – rozdawał razy Kosiniak-Kamysz.

Lewica: mieliśmy rację

Triumfują za to posłowie Lewicy, którzy od początku odmówili jakichkolwiek rozmów z Gowinem. – Lewica miała rację. Z politycznymi szulerami nie siada się do stołu – mówił dziś na konferencji prasowej kandydat tego środowiska na prezydenta Robert Biedroń.

Wtórował mu szef SLD Włodzimierz Czarzasty: – Naiwni są ci, którzy myśleli, że się porozumieją z Gowinem. Nie uczestniczyliśmy w paradzie oszustów, bo z oszustami się nie gada. Jednak chwilę później Lewica zaproponowała polityczny okrągły stół. Zaprasza do tych rozmów także PiS. Skąd ta sprzeczność?

– Dziś mamy już taki chaos, że bez rozmowy PiS, PO, Lewicy i PSL nic sensownego nie da się zrobić. Tak, proponujemy Okrągły Stół również Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo uważamy, że sens ma jedynie ewentualny dialog z psem, a nie z ogonem, którym ten pies macha. Jeśli nie będzie chęci rozmowy, trudno – tłumaczy swoją propozycję Onetowi Czarzasty.

Także dla polityków Lewicy scenariusz ewentualnych wyborów 23 maja – mimo oficjalnych deklaracji rządzących – wydaje się prawdopodobny.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close