Akt zgonu przekazany służbom dziesięć dni po kremacji, list gończy wystawiony już po śmierci Andrzeja I. – między innymi takich zaniedbań dopuszczono się przy okazji wyjaśnienia sprawy zgonu „człowieka od respiratorów” – podaje „Rzeczpospolita”. Gazeta ujawnia nowe fakty dotyczące głównego „bohatera” afery respiratorowej.
W ubiegłym tygodniu posłowie KO Dariusz Joński i Michał Szczerba poinformowali, że otrzymali od Komendanta Głównego Policji pismo, informujące o śmierci w dniu 20 czerwca handlarza bronią Andrzeja I. w Albanii. Posłowie KO w ramach kontroli poselskich zajmowali się sprawą respiratorów od dwóch lat. Później media podawały, że ciało Andrzeja I. zostało sprowadzone do Polski, tutaj skremowane i pochowane.
71-latek miał umrzeć na zawał serca w mieszkaniu w Tiranie. Mieszkał tam od pół roku – przekazały albańskie służby, które po czterech dniach umorzyły śledztwo w tej sprawie.
Śmierć handlarza bronią. Zięć zidentyfikował ciało?
27 czerwca do zakładu pogrzebowego w Łodzi przysłano wszystkie dokumenty, natomiast samo ciało zostało przywiezione do Łodzi w nocy z 2 na 3 lipca – było sprowadzone do Polski przez zagraniczną firmę. 4 lipca w Łodzi dokonano kremacji, a 5 lipca urna z prochami została przewieziona do Lublina.
Identyfikacji ciała miał dokonać wyłącznie zięć Andrzeja I. W Polsce, tuż przed kremacją. Z kolei polskie służby informację o śmierci mężczyzny otrzymały 13 lipca, dziewięć dni po spopieleniu ciała.
Policja i śledczy próbują ustalić fakty i znaleźć winnych zaniedbań. Doprowadziły bowiem one do tego, że nie da się ustalić, czy w zalakowanej trumnie z Albanii przyleciało ciało I. zamieszanego w „aferę respiratorową”.
„O procedurach decyduje rodzina zmarłego” – mówi „Rzeczpospolitej” Bartłomiej Kupisek z łódzkiego krematorium, które spopieliło ciało. Według dziennika podczas sekcji zwłok w Albanii zabezpieczono materiał do badań i obfotografowano zwłoki.
Gazeta wskazuje na serię błędów i pomyłek w sprawie 71-latka.
Afera respiratorowa. O co chodzi?
Przypomnijmy, w kwietniu 2020 r. Ministerstwo Zdrowia zakupiło 1 tys. 241 respiratorów. Miała je dostarczyć firma E&K, należąca – według mediów – do handlarza bronią Andrzeja I. Spółka z umowy wywiązała się tylko częściowo – do Polski trafiło jedynie 200 respiratorów. W związku z niedotrzymaniem terminu dostaw sprzętu, który miał trafić do MZ w kwietniu i w maju 2020 r., resort odstąpił od umowy. Na firmę nałożono kary w wysokości 10 proc. wartości niezrealizowanego zamówienia, a za opóźnienie w dostawie w wysokości 0,2 proc. wartości dostawy za każdy dzień zwłoki.
Prokuratura Regionalna w Lublinie wydała za Andrzejem I. list gończy. Nie zdążono przedstawić zarzutów, bo I. wyjechał z Polski. Jednak list wystawiono 24 marca tego roku. Dotyczył… poszukiwań krajowych – podaje „Rz”.
To wyjaśnia, dlaczego albańskie służby nie poinformowały o śmierci „człowieka od respiratorów” polskiej policji. Nie wiedziały, że ta osoba jest poszukiwana.
20 czerwca – już po śmierci Andrzeja I. – wystawiono międzynarodowy list gończy. Nie wiedział o nim z kolei konsul RP w Tiranie, który wydał zgodę na sprowadzenie ciała do kraju.
Dziennikowi nie udało się potwierdzić, czy zwłoki rzeczywiście zidentyfikował zięć 71-latka w imieniu żony zmarłego.
W dniu kremacji – 4 lipca – na Twitterze pojawiła się informacja o śmierci handlarza bronią. Wcześniej nie wiedziały o tym ani policja, ani śledczy. Prokuratura w Lublinie od tygodnia milczy. Nie odpowiada na pytania dziennikarzy i posłów w tej sprawie.
Afera respiratorowa. Interesy Andrzeja I.
Niedawno „Gazeta Wyborcza” opublikowała materiał pt. „Tropem handlarza bronią”, w którym napisała, że Andrzej I. „miał spółkę z byłym szefem albańskiego wywiadu wojskowego i w ogóle się nie ukrywał”. „Choć handlarz był winny polskiemu państwu miliony, to po jego nagłej śmierci w Tiranie z tamtejszą prokuraturą polskie służby się nie kontaktowały” – ustaliła „GW”.
„GW” zwróciła uwagę, że „spekulacje w Polsce dotyczące tego, czy jego śmierć nie została sfingowana po to, by handlarz uniknął odpowiedzialności za niespłacone zobowiązania, wywołała notatka prasowa albańskiej policji”. „Nosząca datę 20 czerwca zawierała błędne inicjały I. (’A. H.’ zamiast 'AI.’). Nie zgadzał się również jego wiek. Policja podała, że miał 73 lata, choć w rzeczywistości jego wiek wynosił 71 lat” – napisała gazeta.
Według niej I. w PRL współpracował też z bezpieką, a za rządów PiS był pod ochroną służb. Resort zdrowia przekazał mu 154 mln złotych zaliczki. Mężczyzna z umowy sprzedaży respiratorów się nie wywiązał.
Źródło: interia.pl