Nie żyje 3-letni Kazik, który od tygodni toczył walkę z ciężkim nowotworem. Przykrą informację przekazali jego rodzice za pomocą mediów społecznościowych. Do samego końca starali się zebrać środki na ratowanie synka. Nadzieją byli specjaliści z kliniki w Zurychu.
Informacja o tym, że maleńki Kazik nie żyje, zasmuciła wiele osób. Liczyła się każda godzina i każdy dzień, dlatego ukończenie zbiórki i zebranie odpowiedniej kwoty było priorytetem. Gdy rodzice otrzymali szansę walki o życie chłopca za granicą, nie zastanawiali się ani chwili. Internauci zaangażowali się w akcję, jednak komunikat z 28 stycznia przekreślił wszystko.
Nie żyje 3-letni Kazik. Walczył z nieoperacyjnym guzem
Jak wspominają rodzice chłopca, do listopada wszystko było z synem w porządku. W połowie miesiąca, podczas jazdy samochodem, 3-latek zwymiotował. Nie mieli pojęcia, że to symptomy nieoperacyjnego guza.
– Wcześniej jedliśmy a mieście, myśleliśmy, że coś mu zaszkodziło i szybko zapomnieliśmy o sprawie. Potem doszły bóle głowy – wspominają. Byli przekonani, że syn ma chore zatoki, a doraźne leczenie pomogło. Niestety, tylko tymczasowo. Na wszelki wypadek wykonano także tomografię głowy. Chłopiec zmagał się z nieoperacyjnym nowotworem złośliwym pnia mózgu Glioblastoma.
– Poczułam się tak, jakby ktoś mnie poraził prądem. Niemożliwe, przecież to nie może być prawda! Tylko nie Kazik… Przecież to wyrok, śmiertelna choroba, a po synku nic nie było widać! Jeszcze kilka dni temu biegał po domu ze starszym bratem Antosiem. Krzyczałam na nich, że są niegrzeczni, tak dokazywali… – wspomina mama.
W głowie 3-letniego Kazika znaleziono guz o średnicy 5 cm. Rodzina zdążyła spędzić święta Bożego Narodzenia razem. Niestety, po Nowym Roku stan malucha drastycznie się pogorszył. Był słaby, niewyraźnie się wypowiadał, w końcu przestał wstawać z łóżka. Rodzina miała nadzieję, że 3-latek da radę dotrwać do przełomowej wizyty w Zurychu.
Niestety, w Polsce zaproponowano choremu chłopcu tylko radioterapię i leczenie paliatywne. W Zurychu znalazła się klinika, która dałaby Kazikowi jeszcze szansę na normalne życie. Specjaliści zajmowali się nawet beznadziejnymi przypadkami. Zaczęła się walka z czasem i zbiórka pieniędzy.
Internauci udostępniali linki do zbiórki, starali się nagłośnić sprawę, jak tylko mogli. Potrzebowano 500 tys. zł. Mało tego, zorganizowano akcję „Razem dla Kazika – Kozieniczanie ratują życie chłopca”. Kwoty szły w tysiące, a pomagali wszyscy – firmy, służby, strażacy, zwykli mieszkańcy, organizowano mniejsze zbiórki i licytacje.
Niestety, 28 stycznia wszyscy, którzy zbierali środki i trzymali kciuki za malucha, pogrążyli się w smutku. Organizm 3-latka nie wytrzymał, choroba była silniejsza.
– Są pożegnania, na które nigdy nie będziemy gotowi… Kaziczek dziś zasnął przy swojej ulubionej kołysance… – czytamy w smutnym wpisie opatrzonym świeczką.
Źródło: pikio.pl