Odkryty po raz pierwszy w Wielkiej Brytanii tzw. wariant B.1.1.7. koronawirusa szybko rozprzestrzenia się w Stanach Zjednoczonych. Liczba jego przypadków podwaja się co około 10 dni – wynika z danych kalifornijskiego Instytutu Badawczego Scripps (SRI) w La Jolla. Tymczasem francuscy naukowcy również przestrzegają przed falą zakażeń brytyjskim wariantem koronawirusa. Ma ona rozpocząć się już w marcu.
Ryzyko zgonu na brytyjski wariant koronawirusa jest o 35 proc. wyższe niż w przypadku innych, zdj. ilustracyjne /ETIENNE LAURENT /PAP/EPA
Opublikowane w niedzielę badanie SRI potwierdza prognozę amerykańskich Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC), że jeśli tempo rozprzestrzeniania się B.1.1.7. będzie w USA podobne jak w Wielkiej Brytanii, to do marca może zdominować wszystkie przypadki COVID-19.
– Nic w naszym artykule nie jest zaskakujące, ale ludzie muszą to zobaczyć – ocenił współautor badania, wirusolog SRI dr Kristian Andersen, na którego powołuje się „New York Times”. Zespół Andersena oszacował, że stopień rozprzestrzeniania B.1.1.7 w Stanach Zjednoczonych jest o 30 do 40 procent wyższy niż w przypadku bardziej powszechnych wariantów. Może się jeszcze nasilić, gdy napłynie więcej danych. Gwałtowny wzrost zaobserwowano już innych krajach, w tym w Irlandii, Portugalii i Jordanii.
W Ameryce pierwszy przypadek B.1.1.7. odkryto 29 grudnia w stanie Kolorado, a nieco później w kalifornijskim San Diego i innych częściach kraju.
„Analizując 212 amerykańskich genomów B.1.1.7. zespół doktora Andersena doszedł do wniosku, że wariant najprawdopodobniej po raz pierwszy dotarł do Stanów Zjednoczonych pod koniec listopada, na miesiąc przed jego wykryciem” – pisze nowojorska gazeta.
Kiedy CDC zleciło, firmie przeprowadzającej testy laboratoryjne Helix, czyli zbadanie próbek COVID-19 pod kątem B.1.1.7. to okazało się, że w jednym na trzy testy wynik mógł być negatywny. Zdaniem naukowców B.1.1.7. może w USA stanowić już 1 do 2 proc. wszystkich przypadków wirusa. „B.1.1.7 jest tak zaraźliwy, że należy traktować go poważnie. Środki stosowane wobec innych wariantów, mogą nie wystarczyć, aby powstrzymać B.1.1.7. Więcej przypadków w Stanach Zjednoczonych oznaczałoby więcej hospitalizacji, potencjalnie obciążając szpitale, które dopiero teraz odetchnęły po rekordowo dużej liczbie pacjentów przyjmowanych w zeszłym miesiącu” – odnotował „NYT”.
Jak dodał w środę londyńska Szkoła Higieny i Medycyny Tropikalnej (London School of Hygiene and Tropical Medicine) opublikowała badanie sugerujące, że ryzyko zgonu na B.1.1.7. jest o 35 proc. wyższe niż w przypadku innych wariantów koronawirusa. „Zmniejszenie (przypadków) B.1.1.7. obniży ryzyko, że wariant przekształci się w coś jeszcze gorszego. W Wielkiej Brytanii naukowcy odkryli już próbki B.1.1.7., które wytworzyły nową mutację, mogącą zmniejszyć skuteczność szczepionek” – zauważył nowojorski dziennik.
Obostrzenia nie są wystarczające dla nowej mutacji
O fali zakażeń brytyjskim wariantem koronawirusa alarmują również francuscy badacze. Modelowanie epidemii koronawirusa przeprowadzone przez dwóch naukowców z Lille pokazuje, że wariant brytyjski patogenu może stać się dominujący we Francji od marca. – Mutacja brytyjska stanie się dominująca we Francji około 1 marca – oświadczył prof. Arnaud Fontanet na łamach „Journal du Dimanche”.
– Zauważyliśmy, że wszystkie podjęte środki i obostrzenia ograniczają rozprzestrzenianie się starej mutacji COVID-19. Nie są jednak wystarczające dla nowej mutacji, która zyskuje przewagę ze wzrostem na poziomie około 60 proc. tygodniowo – twierdzi z kolei prof. Philippe Amouyel z uniwersytetu w Lille.
Naukowiec zaleca noszenie masek kategorii 1 i masek chirurgicznych, a także przedłużenie godziny policyjnej w weekendy, co pozwoli „zmniejszyć transmisję w kręgach prywatnych, które pozostają podstawowym źródłem zakażeń”.
W ciągu ostatniej doby służby medyczne zarejestrowały we Francji zakażenie koronawirusem u 19 715 osób, a na Covid-19 zmarło w szpitalach 171 chorych – podała w niedzielę Agencja Zdrowia Publicznego (SPF).
Z powodu zakażenia do szpitali trafiło w ciągu ostatniej doby 790 chorych, w tym 160 na oddziały intensywnej terapii. Liczba pacjentów hospitalizowanych z COVID-19 wzrosła o 325 i wynosi 27 652. Na oddziałach intensywnej terapii leczonych jest 3262 chorych, tj. o 47 więcej niż w sobotę.
Od początku pandemii COVID-19 liczba wykrytych zakażeń koronawirusem wzrosła we Francji do 3 337 048, a liczba zmarłych do 78 965. Odsetek testów na koronawirusa z wynikiem dodatnim spadł i wynosi 6,5 proc.
Źródło: interia.pl