Minister Przemysław Czarnek, nad którego głowami po raz kolejny zbierają się czarne chmury, nie stanął we własnej obronie i nie pojawił się na posiedzeniu sejmowej komisji. Wysłał na nią swych współpracowników. Wyjawił, czemu sam nie chciał pokazać się posłom na oczy — Boję się o nich i wolę, aby przychodził na te komisje minister Tomasz Rzymkowski, który łagodzi te obyczaje – mówi Przemysław Czarnek.
Opozycja po raz kolejny podejmuje próbę odwołania ministra Przemysława Czarnka ze stanowiska. Wniosek o wotum nieufności wobec szefa resortu oświaty głosowany ma być w czwartek późnym wieczorem, jednak polityczna rozgrywka zaczęła się już dobę wcześniej.
Przemysław Czarnek boi się o…zdrowie posłanek
W środę wieczorem posłowie spotkali się na posiedzeniu komisji, gdzie omawiali niosek o odwołanie Przemysława Czarnka ze stanowiska. Sam zainteresowany jednak nie stawił się przed posłami, a do boju wysłał swego zastępcę, wiceministra Tomasza Rzymkowskiego. Wiadomo, czemu tak postąpił.
— Nie chodzę na komisje edukacji w ogóle, również przy pierwszym wniosku o wotum nieufności nie byłem. Na komisję edukacji chodzą wiceministrowie, a to dlatego, że boję się o kondycję zdrowotną niektórych pań posłanek, które bardzo agresywnie reagują na sam dźwięk nazwiska Czarnek, a już na mój widok dostają drgawek; naprawdę: nie mogę ryzykować ich zdrowiem – wyjaśniał w rozmowie z PAP minister Czarnek.
I chociaż na posiedzeniu komisji się nie pojawił, to wieczorem Przemysław Czarnek osobiście zamierza opierać zarzuty pod swym adresem. Wyjaśnia, że posiedzenie plenarne Sejmu to co innego, natomiast na komisjach, gdy minister ma się na nich pojawić, posłowie „robią rozmaite głupstwa”.
— A wszystko to z taką nienawiścią, taką agresją, że boję się o nich i wolę, aby przychodził na te komisje minister Tomasz Rzymkowski, który łagodzi te obyczaje – mówi Przemysław Czarnek.
Minister Czarnek przeciwko „lewackiej propagandzie”
W rozmowie z PAP minister Czarnek wyjaśniał, skąd się biorą, jego zdaniem, tak częste ataki na niego i powtarzające się próby odwołania ze stanowiska. Uznał, że dzieje się tak dlatego, gdyż stawia czoła „lewackiej propagandzie i temu pochodowi lewactwa przez szkoły podstawowe i średnie”.
— Udaje się mu iść przez różne instytucje kultury, dotarło do niektórych szkół wyższych, natomiast wobec indoktrynowania, ideologizowania i seksualizowania dzieci w szkołach niższych stawiam zdecydowany i jednoznaczny opór. Z powodzeniem zresztą, pomimo dwóch wet pana prezydenta. Właśnie dlatego jest na mnie taki hejt i krzyk, to jest zupełnie zrozumiałe. Byłem zresztą na to przygotowany od samego początku, kiedy obejmowałem funkcję – wyjaśnia szef resortu oświaty.
Minister Czarnek jest dobrej myśli i ma nadzieję, że sejmowa większość zagłosuje przeciwko pozbawianiu go stanowiska.
Źródło: fakt.pl