Rosyjska inwazja na Ukrainę trwa, a świat obiegają kolejne wstrząsające nagrania i zdjęcia. Widać na nich śmierć i koszmarne zniszczenia, a także rozpacz kobiet, które muszą ratować dzieci, uciekając do schronów i za granicę, podczas gdy mężowie i ojcowie zostają walczyć za wolność swojej ojczyzny. Pani Anna musiała polegać na wielkim sercu obcego człowieka, by ponownie przytulić swoje pociechy.
Na zdjęciach opublikowanych przez agencję Reuters widać, jak pochodząca z Ukrainy Anna Semyuk (33 l.) przytula swoje dzieci, po tym, jak nieznajomy o wielkim sercu zabrał je do swojego auta i przewiózł przez granicę.
Dzięki temu, że zapewnił im bezpieczeństwo podczas ucieczki z Ukrainy, szczęśliwa mama mogła przytulić swoje pociechy na przejściu granicznym Beregsurany na Węgrzech. Robiła to ze łzami w oczach. Po tym, jak Rosja rozpoczęła masową inwazję na Ukrainie, jej mąż i tata dzieci musiał zostać, by walczyć o kraj.
Koszmar rodzin rozdzielonych woją Rosja- Ukraina
To niejedyna słodko-gorzka historia w tej strasznej dobie ojny Rosji z Ukrainą. Po agresji Putina wiele rodzin zostało rozdzielonych. Kobiety z dziećmi uciekają, by chronić życie, a mężczyźni zostają walczyć o wolność swojej ojczyzny.
– Z mężem rozstaliśmy się na granicy. Dzieci płaczą, dlaczego taty nie ma. Moja mama i siostry miały jechać z nami, ale zostały w domu, bo miasto było ostrzeliwane – mówi w rozmowie z PAP Ksenia z Nowogrodu Wołyńskiego, która w sobotę przekroczyła polsko-ukraińską granicę w Dorohusku (woj. lubelskie).
Uciekła z ogarniętej wojną Ukrainy z dwójką dzieci: z 6-letnią Milenką i 2-letnią Laną. Mąż przywiózł ich samochodem do granicy i zawrócił na Ukrainę. Pożegnanie było trudne. Ksenia próbuje tłumaczyć dzieciom, że wyjechali dla ich bezpieczeństwa. – Niewiele rozumieją z tego, co się dzieje. Ważne, że są zdrowe i bezpieczne – wyznaje.
Rodzina pomaga także Natalii, która do Polski przyjechała z trójką dzieci: 13-letnią Marią, 10-letnią Iriną i 4-letnią Anną. Na ich dobytek składają się: dwie niewielkie walizki podróżne, laptop i pakunek z suchym prowiantem, który dostały w punkcie. Ich podróż z Nowogrodu Wołyńskiego, która trwała półtorej godziny.
– Tam już wojna. Rakiety spadają na wsie dookoła miasta, słyszałam, że w pobliżu były widziane czołgi – mówi Natalia reporterowi PAP. Słysząc pytanie o męża zaczyna płakać. – Jest rezerwistą. Nie wypuścili go z Ukrainy – odpowiedziała ze smutkiem.
Ewakuacja ludzi z Ukrainy
Od rozpoczęcia działań wojennych na Ukrainie do soboty 100 tys. osób przekroczyło granicę z Ukrainy do Polski – poinformował wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker podczas briefingu prasowego na przejściu granicznym w Medyce w woj. podkarpackim.
Jak dodał, w sobotę od godz. 7 rano strona ukraińska zamknęła część pasów, które były do tej pory dla samochodów osobowych i „puszczono” nimi osoby w ruchu pieszym. Według wiceministra w ciągu dwóch godzin skorzystało z tego 5 tys. osób.
Wiceminister odniósł się także do długich kolejek uchodźców, którzy czekali na przejście granicy w piątek, wśród których są kobiety z dziećmi. – Pierwsza decyzja pana komendanta generała SG Tomasza Pragi była taka, że we wszystkich punktach granicznych otworzyliśmy ruch pieszy. Tam, gdzie nie było do tej pory ruchu pieszego, został on otwarty – podkreślił Szefernaker.
Wiceminister wyjaśnił, że w pierwszych dobach po rosyjskim ataku na Ukrainę, na wielu przejeżdżających do Polski czekały na granicy rodziny. Uchodźcy ci byli zabierani przez nich, do ich miejsc pobytu.
W punktach recepcyjnych uchodźcy mogą uzyskać pomoc medyczną, otrzymać wyżywienie, mogą również odpocząć. Później są przewożeni autobusami i busami Państwowej Straży Pożarnej do miejsc tymczasowego pobytu, które we wszystkich województwach zostały przygotowane na ich przyjęcie.
W sobotę rano ruszyły także punkty informacyjne w całej Polsce. Znajdują się one na dworcach PKP w stolicach województw. W Warszawie takie punkty są na dworcach: wschodnim i zachodnim, a także na lotnisku Chopina.
Źródło: fakt.pl