Wiadomości

Marzył o śmierci. Janusz Świtaj właśnie osiągnął życiowy sukces

Brakuje mi własnego oddechu – mówi Wirtualnej Polsce Janusz Świtaj. Od lat oddycha za pomocą respiratora. Jako pierwszy człowiek w Polsce złożył oficjalny wniosek o odłączenie od aparatury. Ale od tego czasu wiele się zmieniło. Właśnie obronił pracę magisterską i pracuje w szpitalu. – Marzę o studiach podyplomowych – mówi.

Marzył o śmierci. Janusz Świtaj właśnie osiągnął życiowy sukces

Janusz Świtaj obronił pracę magisterską na piątkę (Archiwum prywatne)

W 2007 r. Świtaj wywołał narodową dyskusję na temat eutanazji. 14 lat wcześniej, tuż przed 18. urodzinami, uległ wypadkowi motocyklowemu. Uraz kręgosłupa szyjnego i zmiażdżony rdzeń kręgowy sprawiły, że od tamtej pory oddycha za pomocą respiratora. Miał dość życia w czterech ścianach, przykuty do łóżka.

Wystąpił do sądu z wnioskiem o odłączenie od aparatury. Tłumaczył, że cierpi nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Nie może nawet wyjść na spacer. Z pomocą ruszyła mu wtedy Anna Dymna. Jej fundacja „Mimo wszystko” przekazała Januszowi specjalistyczny wózek, dzięki któremu mógł wreszcie pojechać na spacer.

Zaczął pracę w fundacji Dymnej i zrezygnował z walki o eutanazję. W 2013 r. rozpoczął studia psychologiczne na Uniwersytecie Śląskim. We wtorek obronił pracę magisterską na temat stresu i wypalenia zawodowego pielęgniarek pracujących na oddziałach intensywnej terapii.

Wiele wyrzeczeń

– Ostateczną decyzję o studiach podjąłem w dniu, w którym zaliczyłem wszystkie przedmioty z egzaminu maturalnego. Już tak mam, że jak podejmę poważną decyzję, to daję z siebie maksimum starań i zaangażowania, aby zrealizować swoje postanowienie i marzenie. Psychologią interesowałem się od dłuższego czasu – mówi Świtaj.

Przyznaje, że ukończenie studiów dla osoby z dużymi ograniczeniami ruchowymi jest bardzo trudne. – Dałem radę, lecz kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń i poświęcenia. Gdyby kontynuacja studiów nie była połączona z pasją, to w tak znacznym stopniu niepełnosprawności ruchowej i braku własnego oddechu nie ukończyłbym studiów – mówi Świtaj.

W docieraniu na uczelnię pomógł mu nowy, dużo lżejszy wózek. – Starałem się przyjeżdżać systematycznie na wydział, uczestniczyć w wykładach i ćwiczeniach i mieć bezpośredni kontakt z wykładowcami zamiast cyfrowego odpowiednika – mówi mężczyzna.

Szpital i studia

Nie zamierza kończyć nauki na tytule magistra. Od kilku miesięcy jest na stażu w Górnośląskim Centrum Rehabilitacji w Reptach Śląskich. Od pracujących tam psychologów uczy się kontaktu i pracy z chorymi. Świtaj chce też rozpocząć studia podyplomowe na Uniwersytecie SWPS w Katowicach.

Świtaj przyznaje, że jest teraz zbyt zajęty, by w ogóle jeszcze myśleć o eutanazji. – Po prostu nie mam czasu na wracanie do przeszłości – zapewnia. I dodaje: – Te wydarzenia nieoczekiwanie odmieniły moje życie, a przede wszystkim pozwoliły się w minimalnym stopniu usamodzielnić, wyjść z mieszkania rodziców, w początkowej fazie realizować pierwsze marzenia. Po 16 latach przebywania tylko w pomieszczeniach lub salach szpitalnych byłem spragniony słońca, widoku nieba, chmur, poczucia świeżego powietrza na twarzy.

Gdy zaopiekowała się nim Anna Dymna, zaczął wychodzić z domu i udzielać się społecznie. – Mogłem pozwolić sobie na podejmowanie decyzji i ukierunkować je zgodnie z moimi myślami. Bardzo lubię podrożę, uczestniczyć w różnych wydarzeniach kulturalnych, lubię też spotkać się ze znajomymi motocyklistami na różnych zlotach motocyklowych, ale bardzo chciałem też zadbać o własny rozwój intelektualny. Podstawową opiekę natury biologicznej dają mi w dalszym ciągu rodzice, mam też wsparcie ze strony asystenta osobistego – mówi Świtaj.

Z dala od polityki

Pięć lat temu otrzymał propozycję startu do rady miasta. Odmówił, bo chciał się skupić na studiach. Zamiast w politykę, woli się angażować w działalność społeczną i walczyć o zniesienie barier architektonicznych dla niepełnosprawnych.

Gdy pytam go, czy eutanazja powinna być dopuszczalna w Polsce, odpowiada: – Było już w Polsce kilka prób podjęcia tego tematu i ja jako ofiara wypadku komunikacyjnego, żyjąca w sposób biologicznie nienaturalny, oddychający za pomocą aparatury medycznej, nie chciałbym tu przyjmować jednoznacznego stanowiska, bo przecież jestem żywym przykładem na to, że jeśli się otrzyma odpowiednią pomoc i wsparcie, tak jak ja od Anny Dymnej i całej fundacji „Mimo Wszystko”, to nawet w takim stanie jak mój można funkcjonować i cieszyć się życiem. Więc niech będzie to inspiracją dla innych osób, instytucji, oraz rządu, że warto pomagać takim ludziom.

Źródło: wp.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close