W sobotę 6 lutego rano kobieta straciła dziecko z oczu. Po chwili okazało się, że jej synek zniknął wraz z samochodem, który czekał na podjeździe domu z uruchomionym silnikiem. Matka wróciła na chwilę do mieszkania, ponieważ przypomniała sobie, że coś zostawiła. Gdy wróciła, jej dziecka ani samochodu już nie było. W trakcie śledztwa nieoceniona okazała się sąsiadka, która zwróciła uwagę na istotny szczegół.
Porwanie dziecka to jedno z najgorszych doświadczeń, jakie może przydarzyć się rodzinie. Czasem porywacze żądają okupu, innym razem dzieci trafiają na czarny rynek, na którym handluje się ludźmi. Niestety do takich sytuacji dochodzi w każdym kraju, a wraz z upływającym czasem szanse na odnalezienie zaginionych maleją.
W pierwszy weekend lutego w Minneapolis zaginęło roczne dziecko. Początkowo nic nie zapowiadała tak dramatycznego wydarzenia. Matka wybierała się ze swoim synem w podróż. Gdy dziecko siedziało już w foteliku, kobieta przypomniała sobie, że zostawiła coś w domu.
Wystarczył moment, by dziecko zniknęło
Po powrocie matka zamarła, ponieważ na podjeździe nie było ani białego jeepa, ani jej dziecka. Kobieta zostawiła pojazd z uruchomionym silnikiem. Wówczas wydarzenia przybrały nieoczekiwany obrót.
Matka natychmiast wezwała policję. Funkcjonariusze, którzy przyjechali na miejsce, zrozumieli co się stało. Samochód został porwany wraz z dzieckiem w środku. Nie wiadomo jednak, dokąd pojechał porywacz.
To sprawiało, że obszar poszukiwań był bardzo rozległy. Wiadomości te dotarły do mieszkającej w okolicy Barb, która sama ma dziewięcioro wnucząt i wie, co znaczy martwić się o swoje dzieci.
Nikt nie wiedział, gdzie mogło być dziecko
Mijały godziny, a po dziecku nie było śladu. Matka była coraz bardziej zrozpaczona. Nikt nie spodziewał się, że to Barb doprowadzi do odnalezienia rocznego chłopca. Starsza kobieta zaczęła przypominać sobie różne wydarzenia z tego dnia.
Okazało się, że Barb dostrzegła białego jeepa zaparkowanego około 4,5 kilometra od miejsca zamieszkania matki chłopca. Kobieta natychmiast skontaktował się z policją i przekazała niezwykle wartościowe informacje służbom.
Policja szybko pojawiła się na miejscu i sprawdziła białego jeepa. Okazało się, że mały chłopiec znajdował się w środku i smacznie spał. Rodzina mogła odetchnąć z ulgą, gdy dziecko wróciło do nich całe i zdrowe wraz z samochodem.
Jak ustaliły służby, sprawca nie był porywaczem i nie chciał zabrać dziecka. Zależało mu tylko na samochodzie, dlatego gdy zorientował się, że w jeepie znajduje się mały chłopiec, postanowił porzucić łup.
Zgodnie z informacjami przekazanymi przez CBS Minnesota, złodzieje regularnie korzystają z samochodów, które mają uruchomione silniki. Zdarza się, że przy okazji porywają pasażerów.
Po wszystkim policja zaczęła poszukiwać złodzieja, który porzucił białego jeepa. Według raportów w Minnesocie zgłoszono w tym roku już ponad 400 kradzieży samochodów.
Źródło: pikio.pl