Łukasz Piebiak, któremu kończy się urlop dla poratowania zdrowia, trafi na rok do pracy w Instytucie Wymiaru Sprawiedliwości. Były wiceszef resortu Zbigniewa Ziobry pierwotnie planował wrócić do Sądu Rejonowego dla Miasta Stołecznego Warszawy.
- Łukasz Piebiak to główny bohater opisanej przez Onet w sierpniu 2019 r. afery hejterskiej
- Ówczesny wiceminister sprawiedliwości miał wraz z grupą współpracowników z Ministerstwa Sprawiedliwości i kobietą Emilią organizować i kontrolować akcje wymierzone w sędziów krytycznych wobec władzy
- Po ujawnieniu tej afery Piebiak podał się do dymisji
- Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, do którego teraz trafi, podlega Zbigniewowi Ziobrze
W sierpniu 2019 r. Prokuratura Regionalna w Lublinie wszczęła śledztwo ws. afery hejterskiej. Niedawno zostało po raz kolejny przedłużone, tym razem do 21 sierpnia 2020 r.
Dotyczy ono „przekroczenia uprawnień w okresie bliżej nieustalonym, jednak nie później niż 20 sierpnia 2019 r. w Warszawie przez funkcjonariuszy publicznych pełniących funkcje w Ministerstwie Sprawiedliwości poprzez niedopuszczalne przetwarzanie danych osobowych, co stanowiło działanie na szkodę interesu publicznego i prywatnego”.
W styczniu Piebiak otrzymał półroczny urlop dla poratowania zdrowia. O przyznaniu takich urlopów decyduje sam Zbigniew Ziobro, ale zazwyczaj przyznaje je niechętnie.
Na początku maja Łukasz Piebiak zapowiedział, że w czerwcu zamierza wrócić do orzekania w warszawskim Sądzie Rejonowym dla Miasta Stołecznego Warszawy.
Były wiceminister sprawiedliwości zapewnia, że opisana przez nas afera hejterska była „atakiem na wynik wyborczy Zjednoczonej Prawicy”. – Media zaatakowały mnie, ale większym celem był minister Zbigniew Ziobro, a ostatecznym, być może, wynik wyborów (parlamentarnych z jesieni 2019 r. – red.) – podkreślał w maju 2020 r. Piebiak.
– Wiedząc, że procedury sądowe nie są zbyt szybkie i nie mam możliwości obronić się przed głosowaniem, odszedłem. Teraz chcę dochodzić sprawiedliwości, ale procesy grzęzną. Główna bohaterka artykułów skutecznie ukrywa się przed sądami i prokuraturą. 30 sędziów wyłączyło się z tych spraw. Nas próbowano zniszczyć medialnie – stwierdził były wiceminister.
Ujawniony przez nas proceder systemowego organizowania hejtu wobec sędziów krytycznych w stosunku do rządzących nazwał „fake newsem”.
Piebiak delegowany do Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości
Decyzja o delegowaniu Łukasza Piebiaka na rok do Instytutu Wymiaru Sprawiedliwości – jednostki podległej ministrowi sprawiedliwości – została wysłana do Sądu Rejonowego dla Miasta Stołecznego Warszawy 4 czerwca 2020 r. Właśnie do tego sądu Piebiak już w poniedziałek miał wrócić do orzekania jako sędzia rejonowy.
Decyzję o delegowaniu Piebiaka do IWS podjąć musiał albo osobiście Zbigniew Ziobro, albo odpowiedzialna za sądownictwo wiceminister Anna Dalkowska. Oboje nie odbierali od nas telefonu. Wiceminister Michał Wójcik sprawy nie chciał komentować, podobnie – wiceminister Marcin Warchoł ani kolejny zastępca Zbigniewa Ziobry – Sebastian Kaleta.
Instytut Wymiaru Sprawiedliwości, do którego trafić ma Łukasz Piebiak jest „państwową jednostką organizacyjną podległą ministrowi sprawiedliwości, prowadzącą działalność naukowo-badawczą z zakresu tworzenia, stosowania, aksjologii i społecznego funkcjonowania prawa oraz zjawisk przestępczości i patologii społecznej”. Właśnie w tej instytucji ma przez najbliższy rok realizować się zawodowo Piebiak.
– Cóż, najwyraźniej ten łańcuch z orłem, który pan Piebiak miałby nałożyć sobie na szyję, musiałby mu wyraźnie ciążyć, stąd ten manewr z IWS – mówi Onetowi prezes „Iustitii” sędzia Krysitan Markiewicz, którego osobiście dotknął hejt organizowany przez Łukasza Piebiaka.
– Ta decyzja pokazuje, jak system, któremu tak wiele dał pan Piebiak uderzając w sędziów i sądy, spłaca swój dług, dając mu ciepłą posadę w Instytucie podległym Zbigniewowi Ziobrze – kwituje.
Łukasz Piebiak ujawnił poufne dane sędziego
Wczoraj opisaliśmy, jak Łukasz Piebiak w 2018 r. przekazał współpracującej z nim Emilii poufny dokument adresowany do prezes Sądu Okręgowego w Białymstoku. Chodzi o opinię lekarza orzecznika ZUS zawierającą PESEL oraz adres domowy Ryszarda Milewskiego.
Dwa dni później TVP Info opublikowało swój „news” o rzekomo „lewym” zwolnieniu sędziego. Do kobiety trafiły też protokoły z zebrania sędziów z Łodzi razem z odręcznymi podpisami uczestników. Trzy dni później Wiadomości TVP przygotowały materiał atakujący łódzkich prawników.
Źródło: onet.pl