Wiadomości

Kulisy decyzji Andrzeja Dudy. Zaskoczyła go fala krytyki i nie chce płacić za partactwo PiS

Prezydent Andrzej Duda był zaskoczony skalą krytyki, nie tylko w Polsce, po tym, jak ogłosił, że podpisuje ustawę o komisji do spraw rosyjskich wpływów – wynika z informacji Gazeta.pl. – Prezydent teraz gasi pożar – słyszymy od osoby z jego otoczenia. Duda nie chciał płacić za spartaczoną przez PiS ustawę, którą Donald Tusk sprawnie wykorzystał do mobilizacji opozycji.

Kulisy decyzji Andrzeja Dudy. Zaskoczyła go fala krytyki i nie chce płacić za partactwo PiS

Pożar wzniecił na spółkę z Prawem i Sprawiedliwością, ale krytyka zogniskowała się na prezydencie.

Ciąg zdarzeń jest taki. Tydzień temu – w piątek – Sejm uchwalił ustawę o komisji weryfikacyjnej ds. rosyjskich wpływów. Gdy wtedy Gazeta.pl rozmawiała z ludźmi prezydenta i wiadome było, że Andrzej Duda ekspresowo podejmie decyzję i ją ogłosi. Wyjątkowo ekspresowo. W grę wchodziły głównie dwa rozwiązania. Pierwsze: odesłanie do Trybunału Konstytucyjnego w trybie prewencyjnym – wtedy ustawa nie wchodzi w życie, ale grzęźnie w sparaliżowanym TK. Drugie: podpis i odesłanie do TK w trybie następczym. Prezydent ogłosił w poniedziałek: podpisuję i później odsyłam do TK, a więc ustawa wchodzi w życie.

Duda był bardzo zdeterminowany, by komisja powstała, choć moment jej uchwalenia i zapisy tej ustawy mu się nie podobały. Był tak przywiązany do idei tropienia rosyjskich agentów wpływu, że przymknął oczy na konkretne zapisy, a też nie docenił masy zarzutów. Nie chciał też, w sprawie od początku nazwanej „lex Tusk”, stawać po stronie Donalda Tuska, bo to byłoby niezrozumiałe dla jego elektoratu.

W samym Pałacu Prezydenckim był podział. Jedni ministrowie i doradcy sugerowali Dudzie weto, inni prewencyjne odesłanie do TK, a inni podpis i dopiero potem odesłanie do Trybunału. Motorem napędowym decyzji Dudy z poniedziałku o podpisie było – podkreślmy to – bardzo silne przekonanie prezydenta, że rosyjskie wpływy w Polsce trzeba tropić i eliminować, ale też silna niechęć do szefa Platformy. A nie uległość wobec Nowogrodzkiej.

– Duda bardzo chce, żeby ta komisja powstała, bo według niego jest to bardzo ważny temat. Podpisał więc ustawę, mimo że sam miał wątpliwości prawne – słyszymy. – Duda, gdy mówi o eliminowaniu rosyjskich wpływów, naprawdę mówi szczerze. W przypadku polityka to rzadkie – słyszymy od osoby z obozu rządzącego.

Ale w połowie tygodnia, jak słyszymy w Pałacu, prezydent podjął decyzję, że zgłosi nowelizację podpisanej właśnie ustawy.

– Fala krytyki zaskoczyła prezydenta. Nie przewidział, że jej skala będzie aż tak wielka. Teraz to jest gaszenie tego pożaru – słyszymy w jego otoczeniu.

Krytycznie zareagowały na podpis Departament Stanu USA, Komisja Europejska, media, prawnicy, niektóre osoby doradzające prezydentowi – a to w radzie przedsiębiorczości, a to samorządowej. Ostrzem krytyki ze strony KE i USA była obawa, że decyzjami administracyjnymi polityków komisja mogłaby pozbawiać kogoś możliwości startu w wyborach (czemu jednak Państwowa Komisja Wyborcza i wielu prawników zaprzecza) i obejmowania stanowisk rządowych (co faktycznie byłoby możliwe nawet na 10 lat).

Prezydent, to wiemy z jego otoczenia, widział, że ustawa jest spartaczona i „mocno po bandzie”, ale wola jej powołania była silniejsza. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość, na co zwracają uwagę sami politycy tej partii, odpuściło temat i pozwoliło, by krytyka spływała na Dudę.

Dlaczego jednak prezydent miałby zbierać cięgi w kraju i na świecie za to, że PiS spartaczył ustawę, a teraz, gdy Nowogrodzka dostała podpis pod nią i wchodzi ona w życie, nawet jej za bardzo nie broni? Zresztą także w samym PiS były głosy, że ustawa jest zbyt drakońska i choć temat rosyjskich wpływów można eksploatować, to w takiej formie komisja może zaszkodzić im w kampanii i napędzić wyborców opozycji.

Nawet w samym Pałacu Prezydenckim nie wszyscy jego ministrowie i doradcy wiedzieli, że Duda zamierza napisać i złożyć projekt nowelizacji świeżo podpisanej ustawy.

W piątek prezydent ogłosił, że jego decyzja z poniedziałku o podpisaniu ustawy była słuszna, ale składa do Sejmu projekt nowelizacji. Ta nowela ma – zdaniem Dudy – naprawić spartaczone przez PiS punkty, uciszyć krytykę pod adresem komisji i jeszcze wytrącić Donaldowi Tuskowi, Waldemarowi Pawlakowi i innym politykom argumenty za tym, by na przesłuchaniach się nie stawiać.

Prezydencki projekt nowelizacja ustawy o komisji ds. rosyjskich wpływów zakłada likwidację „środków zaradczych”, czyli największej broni tej komisji, w postaci zakazów pełnienia funkcji związanych z wydawaniem publicznych pieniędzy.

Duda chce, aby komisja mogła jednie tylko stwierdzić, że dana osoba działała pod rosyjskimi wpływami i „nie daje rękojmi należytego wykonywania czynności w interesie publicznym”. Kolejna zmiana dotyczyć ma ścieżki odwoławczej od takiej oceny komisji – odwołania miałyby być rozpatrywane przez sądy powszechne, a nie administracyjne. Ponadto prezydent chce, aby w komisji nie mogli zasiadać parlamentarzyści. Trudniej więc będzie uzasadnić odmowę stawienia się na przesłuchaniu. A Duda chce, aby Tusk się tłumaczył ze swojej wschodniej polityki, a nie miał dobre uzasadnienie do odmowy przyjścia przed oblicze – jak mówią w PO – „bolszewickiej komisji”.

Osoba z Pałacu: – Jeśli ten projekt przejdzie, to powinien zniknąć argument, że politycy będą blokować kariery polityczne innym politykom.

Jak słyszymy w Pałacu, prezydent nieprzypadkowo ogłosił decyzję o nowelizacji jeszcze przed marszem opozycji 4 czerwca. – Przed marszem może trochę rozładować napięcie, bo podpisanie tej ustawy mocno zmobilizowało opozycję i jej wyborców do maszerowania – słyszymy.

Przed marszem Donald Tusk tak mobilizował ludzi do uczestnictwa: „Będzie morze biało-czerwonych flag i zrobimy im takie konsultacje społeczne, jakich jeszcze nie widzieli”. Marsz ten mógł się przekształcić w marsz przeciwko Dudzie, a nie samemu PiS-owi, i stworzyć nową dynamikę służącą opozycji. Gdy prezydent ogłosił decyzję o wysłaniu noweli do Sejmu, stwierdził, że to jest jego „sprawdzam” wobec polityków opozycji – głównie Tuska.

– Co do polityków, przede wszystkim opozycji, tych, którzy najgłośniej krzyczą, proszę bardzo, jest to „sprawdzam”, czy państwo rzeczywiście uważacie, że komisja będzie działała źle, czy też po prostu boicie się stanąć przed komisją ewentualnie i złożyć przed nią zeznania, opowiedzieć, co i w jaki sposób, dlaczego robiliście, na oczach opinii publicznej – powiedział prezydent. I powtórzył trzy razy: „transparentność”.

Źródło: gazeta.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close