Wiadomości

Koronawirus zabrał kolejnego bohatera

Jerzy Główczewski zmarł z powodu koronawirusa. Do tej pory przyczyna śmierci pilota ze słynnego Dywizjonu 308 była nieznana. Zasłużony bohater zmarł w ubiegłym miesiącu w Nowym Jorku. Ostatni pilot myśliwca z II wojny światowej miał 97 lat.

Koronawirus zabrał kolejnego bohatera

Jerzy Główczewski zmarł 12 kwietnia w Nowym Jorku. Pilot myśliwca ze słynnego Dywizjonu 308 miał 97 lat. Początkowo nie była znana przyczyna śmierci zasłużonego bohatera. Dopiero teraz została ona ujawniona przez „New York Times”. Ostatni polski pilot myśliwca, który w czasie II wojny światowej walczył w barwach Royal Air Force, zmarł na koronawirusa.

Przypomnijmy, że 30 kwietnia zmarł Mieczysław Stachiewicz, pilot Dywizjonu 301, uczestnik II wojny światowej i pułkownik Wojska Polskiego. Bohater wojenny zmarł w wieku 102 lat w Londynie w wieku 102 lat. Pułkownik Stachiewicz, który był także działaczem polonijnym, honorowym prezesem Instytutu Piłsudskiego w Londynie i kawalerem Orderu Orła Białego, był zakażony koronawirusem.

Jerzy Główczewski – bohater

Zmarły bohater urodził się w 1922 roku w Warszawie. Do Wielkiej Brytanii przybył – poprzez Rumunię, Palestynę i Egipt – w 1942 roku. W lutym 1944 roku ukończył szkolenie w zakresie pilotażu, a pod koniec czerwca rozpoczął szkolenie na samolotach Spitfire, by we wrześniu wstąpić do Dywizjonu 308 „Krakowskiego”.

Jako pilot tego Dywizjonu uczestniczył w prowadzonych z lądowiska w Normandii w atakach na wycofujące się wojska niemieckie, brał też udział w bitwie nad Gandawą, jednej z ostatnich bitew lotniczych II wojny światowej, a także w atakach na wyrzutnie niemieckich pocisków V-2. Do końca wojny uczestniczył w ponad stu lotach bojowych i został trzykrotnie odznaczony polskim Krzyżem Walecznych oraz Polowym Znakiem Pilota.

Zdemobilizował się w 1946 roku w stopniu sierżanta podchorążego (brytyjski Warrant Officer). Po krótkim pobycie we Francji wrócił w roku 1947 do Polski. Jako absolwent architektury na Politechnice Warszawskiej przyłączył się do prac przy odbudowie Warszawy, m.in. uczestnicząc w odtwarzaniu zniszczonych zabytków, budowie Stadionu Dziesięciolecia oraz w projektowaniu zakładów przemysłowych.

Do Stanów Zjednoczonych przybył w 1962 roku. Był tam m.in. wykładowcą Uniwersytetu Stanowego w Karolinie Północnej. W Nowym Jorku pracował dla Fundacji Forda oraz ONZ. Wykładał architekturę w Instytucie Pratta. Był autorem trzech tomów wspomnień. Wojna, życie rodzinne, przyjaciele, koledzy, nauczyciele i autorytety to przedmiot trzech tomów jego wspomnień: „Wojak z przypadku”, „Optymista mimo wszystko” i „Moja Ameryka”. W USA została wydana jego książka „The Accidental Immigrant: A Memoir”.

Wspomnienia pilota RAF-u

– Żyłem na skraju przepaści, ale jakoś udało mi się uniknąć najgorszego losu. Byłem o krok od śmierci, uchodźcą uciekającym przed deportacją, głodem i obozami śmierci. Walcząc na dwóch frontach w czasie II wojny światowej, byłem wielokrotnie ostrzeliwany, ale podczas walki bez wątpienia powodowałem śmierć innych – napisał Główczewski w „Wojaku z przypadku”.

– Mimo że znałem go wówczas już od 30 lat, nie byłem świadom, jakim był wyjątkowym człowiekiem. Uzmysłowiły mi to dopiero jego wspomnienia. Stąd też nad okładką, która wydawała mi się łatwym zadaniem, pracowałem o wiele dłużej niż nad podobnymi projektami. Stało się to okazją do ujawnienia niezwykłości i bogactwa jego życia – stwierdził Janusz Kapusta, autor projektu okładki do amerykańskiego wydania wspomnień Główczewskiego, które ukazały się w roku 2007. Artysta mówił o Główczewskim jako o bardzo gościnnym człowieku, mającym rozległe zainteresowania. – Spotykaliśmy się na kolacjach, które sam przygotowywał. Rozmawialiśmy o architekturze, sztuce i tajemnicy życia – dodał.

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close