Szef węgierskiego rządu Viktor Orbán przez długi czas był uważany za wzór do naśladowania w niektórych krajach Europy Wschodniej. Wraz z Polską, Czechami i Słowacją jego kraj tworzy wpływową w Unii Europejskiej Grupę Wyszehradzką. Jednak wojna w Ukrainie wystawia ją na próbę. Dla Europy jest to szansa.
„Budapeszt nad Wisłą” — taką wizję chciał kiedyś zbudować najpotężniejszy polityk w Polsce, Jarosław Kaczyński. Hasło lidera narodowo-konserwatywnej partii rządzącej Prawo i Sprawiedliwość (PiS) było wymierzone w przeprowadzoną przez Viktora Orbána restrukturyzację państwa: zmianę konstytucji, reformę mediów i wiele innych. Eksperci nazywają obecnie Węgry „miękką autokracją”, sam Orbán woli mówić o „nieliberalnej demokracji”.
Ochłodzenie stosunków. Orbán nie jest już tak miło widziany
Po zwycięstwie swojej partii Fidesz w wyborach parlamentarnych w 2010 r. węgierski premier szybko stał się wzorem dla prawicowych partii populistycznych, zwłaszcza na wschodzie Unii Europejskiej, w Polsce. Od 2015 r. Węgry i Polska wielokrotnie występowały w Unii jako duet, a często jako kwartet z Czechami i Słowacją.
Tak zwana Grupa Wyszehradzka (V4) stanowiła wpływowy blok we Wspólnocie, sprzeciwiając się na przykład wspólnej polityce migracyjnej. Warszawa i Budapeszt kryły się nawzajem za naruszanie praworządności, dzięki czemu w wielu przypadkach udało im się uniknąć sankcji ze strony Brukseli. Niektórzy polscy lub węgierscy decydenci mieli nawet nadzieję na stworzenie wschodniej przeciwwagi dla osi Paryż-Berlin.
Wydaje się jednak, że jedność państw V4 już się skończyła. Pierwsi komentatorzy już mówią o końcu Wyszehradu. Obarczają za to odpowiedzialnością Viktora Orbána. Swoim brakiem wsparcia dla Ukrainy i prorosyjską kampanią wyborczą, która 3 kwietnia zakończyła się zdecydowanym zwycięstwem Fideszu, Orbán wywołuje ogromną niechęć Słowaków, Czechów, a przede wszystkim swoich dawnych bliskich sojuszników — Polaków.
Wszyscy oni widzą w wojnie Rosji z Ukrainą zagrożenie dla siebie i wspierają Kijów najlepiej jak potrafią. Fakt, że Orbán nie pozwala na dostawy broni z Zachodu przez terytorium Węgier, że odrzuca embargo na energię, że węgierscy urzędnicy mówią, iż nie widzą problemu w płaceniu za dostawy gazu w rublach — wszystko to jest postrzegane w Warszawie czy Pradze jako zdrada wspólnej europejskiej sprawy.
Wielu obraża też przyjazna Rosji retoryka Orbána. Podczas pierwszej konferencji prasowej po wyborach parlamentarnych nie potępił jednoznacznie zbrodni wojennych w Buczy, popełnionych prawdopodobnie przez żołnierzy rosyjskich. Zamiast tego mówił o tym, że „wszyscy żyjemy w czasach masowej manipulacji”.
Wyszehrad się sypie. To może być czas nowych sojuszy
Odpowiedź z Warszawy przyszła błyskawicznie: „Jeśli Orbán twierdzi, że nie widzi tego, co się stało w Buczy, to trzeba mu poradzić wizytę u okulisty”. Ten sam Kaczyński, który kiedyś stawiał Orbána za wzór, powiedział. — Jeśli tak dalej pójdzie, nie będziemy mogli współpracować tak jak w przeszłości — ostrzega Kaczyński.
Wcześniej od Węgier zdystansowali się inni polscy przywódcy, w tym prezydent Andrzej Duda. W jednym z wywiadów Duda skarżył się, że Węgry chcą nadal kupować tanią energię z Rosji. Minister obrony Czech Jana Cernochová miała jeszcze ostrzejsze słowa. „Przykro mi, że tania rosyjska ropa jest ważniejsza dla węgierskich polityków niż ukraińska krew” — napisała na Twitterze, tłumacząc swoją odmowę udziału w szczycie ministrów obrony państw V4.
Do Maďarska na setkání ministrů obrany V4 (st-čt) osobně nepojedu. Příští týden mají volby a není správné, abych se tam podílela na kampani. Vždycky jsem V4 podporovala a velmi mě mrzí, že pro maďarské politiky je teď levná ruská ropa důležitější než ukrajinská krev.#SlavaUkraini
— Jana Černochová (@jana_cernochova) March 25, 2022
Swój przyjazd odwołał również minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak. Szczyt nie odbył się. Wyraźny symptom kryzysu V4. Zmniejszono liczbę spotkań, ograniczono wymianę. — Węgry straciły wpływy, jakie miały w grupie V4 jako zwolennik polityki antyimigracyjnej — mówi Wojciech Przybylski, szef think tanku Visegrad Insight, który analizuje rozwój sytuacji w krajach V4. — Węgry byłyby nadal wykluczane i krytykowane przez polsko-czeski tandem — mówi Przybylski. W ten sposób Grupa Wyszehradzka nie byłaby zdolna do działania.
Złośliwi twierdzą, że grupa V4 i tak trzymała się razem tylko dzięki wrogiej polityce migracyjnej w wyniku kryzysu uchodźczego w 2015 r. W innych dziedzinach, na przykład w polityce wobec Rosji, kontrasty są wyraźne. Wydaje się, że te sprzeczności teraz się ujawniły.
Jeśli tak się stanie, może to wyzwolić nową dynamikę w Unii. Jeśli konserwatywne rządy narodowe na Wschodzie nie będą już tworzyć jednolitego frontu, wzmocni to Komisję Europejską w jej wysiłkach na rzecz podejmowania działań przeciwko łamaniu praworządności. Sojusze w UE mogą zawiązać się na nowo.
Źródło: onet.pl