Wiadomości

Koniec osi Budapeszt-Warszawa. I to niezależnie od wyniku niedzielnych wyborów na Węgrzech

Wojna na Ukrainie złamała fundamenty wieloletniej polsko-węgierskiej przyjaźni politycznej. W czasie, gdy Warszawa przewodzi europejskiej kampanii przeciwko agresji Władimira Putina, a Budapeszt robi wszystko, by nie opowiedzieć się po żadnej stronie między Zachodem a rosyjskim prezydentem, rządy tych niegdyś podobnie myślących krajów znalazły się po przeciwnych stronach jednego z najcięższych kryzysów we współczesnej historii.
Koniec osi Budapeszt-Warszawa. I to niezależnie od wyniku niedzielnych wyborów na Węgrzech

  • Agresja Putina sprawiła, że teraz nawet sojusznicy Viktora Orbána w Warszawie nie mogą już ignorować jego umizgów wobec Kremla, pisze Wojciech Przybylski z Visegrad Insight
  • Budapeszt stał się wewnątrz Unii sojusznikiem Putina i innych antydemokratycznych sił, takich jak Chiny, blokując działania zmierzające do przeciwstawienia się im, dodaje autor
  • Zwycięstwo Orbána pogłębi rozłam między Polską a Węgrami, z powodu jego bliskich relacji z Moskwą, konkluduje Przybylski
  • I stwierdza, że mało prawdopodobne zwycięstwo opozycji, też nie naprawi relacji, bo nowy prounijny rząd pozostawi Polskę osamotnioną w sporze o praworządność z Unią

Od momentu dojścia do władzy konserwatywnego Prawa i Sprawiedliwości w Polsce w 2015 r., premier Węgier Viktor Orbán nawiązał współpracę z rządem w Warszawie. Obie partie, będące pod ostrzałem za ataki na media i sądownictwo, utworzyły ideologiczny blok – wspierały się nawzajem, gdy Bruksela lub inne stolice europejskie oskarżały je o wycofywanie się z demokracji.

Wraz z Czechami i Słowacją, Polska i Węgry utworzyły tzw. Grupę Wyszehradzką państw Europy Środkowej, która doprowadziła do ich wspólnego przystąpienia do NATO i UE. W 2014 r. Orbán przejął ten projekt, stając się jego konfrontacyjnym przywódcą, zwłaszcza w sprawie głęboko dzielącej kwestii migracji.

Mimo że jednym z elementów wspólnych dla tych krajów jest historia represji ze strony Rosji, Orbán bez skrupułów spoufalił się z Moskwą. Putin zapewnił Orbánowi najniższe ceny gazu w Europie, specjalne pożyczki na sfinansowanie projektu rozbudowy węgierskiej elektrowni atomowej Paks II i zainstalował w Budapeszcie rosyjski Międzynarodowy Bank Inwestycyjny.

Nie ma nic za darmo

Jednak, jeśli chodzi o Putina, takie przysługi nie bywają za darmo. W zamian za rosyjskie wsparcie rząd Orbána sprawił, że jego oficjalne media tak ściśle trzymały się narracji Kremla, że główne kanały propagandowe Moskwy nie musiały nawet rozszerzać swojej działalności na Węgry. Budapeszt stał się również wewnątrz Unii Europejskiej sojusznikiem Putina i innych antydemokratycznych sił, takich jak Chiny, odgrywając rolę blokującą działania zmierzające do przeciwstawienia się im.

O ile ten wzorzec zachowania był zauważalny już przed wojną na Ukrainie, o tyle agresja Putina sprawiła, że teraz nawet sojusznicy Orbána w Warszawie nie mogą już tego ignorować.

Po zeszłotygodniowej wizycie prezydenta USA Joe Bidena w Polsce, prezydent Andrzej Duda udzielił wywiadu głównemu niezależnemu kanałowi telewizyjnemu, krytykując węgierskiego przywódcę za odmawianie Ukrainie znaczącego wsparcia.

Zaledwie tydzień wcześniej trzej prawicowi premierzy Czech, Polski i Słowenii udali się do Kijowa na spotkanie z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, literalnie dystansując się od węgierskiego przywództwa.

Mimo to Orbán nie ustaje w swoich działaniach. Kiedy Zełenski nagrał bezpośredni apel wideo, w którym przypomniał węgierskiemu przywódcy o masakrze Żydów dokonanej na brzegu Dunaju podczas II wojny światowej, Budapeszt w odpowiedzi zbagatelizował jego słowa, uznając je po prostu za wypowiedź byłego komika, i oskarżył rząd w Kijowie o mieszanie się w węgierską politykę.

Węgierskie wybory wszystko zmienią

Węgrzy będą w niedzielę głosować w wyborach parlamentarnych, a sondaże przewidują zwycięstwo Orbána. Chociaż opozycja zjednoczyła się wokół konserwatywnego kandydata Pétera Márki-Zaya, nieuczciwe praktyki wyborcze, w tym zmiana granic okręgów wyborczych, kontrola nad mediami i kampanie oszczerstw, sprawiły, że pozostała w tyle za partią Fidesz premiera Węgier.

Nie jest to taktyka, którą PiS zwykle się przejmuje; oba rządy chętnie wymieniają się know-how, jeśli chodzi o tłumienie demokratycznej opozycji.

Jednak fakt, że Orbán prawdopodobnie zostanie ponownie wybrany 3 kwietnia, oznacza, że większość Węgrów przyjmie program polityczny, który otwarcie podąża jak cień za Rosją – nie jest to mała rzecz dla kraju takiego jak Polska, który postrzega Moskwę jako największe zagrożenie dla swojego bezpieczeństwa.

Niezależnie od wyniku węgierskich wyborów, będą one miały trwałe reperkusje w Europie Środkowej. Zwycięstwo Orbána pogłębi rozłam między Polską a Węgrami, dając Unii możliwość zajęcia się pogłębiającym się deficytem demokracji w obu krajach.

Nawet zwycięstwo opozycji, co jest mało prawdopodobne, niekoniecznie naprawi relacje, ponieważ nowy prounijny rząd prawdopodobnie wykorzystałby moment na reformy demokratyczne, pozostawiając swojego starego sojusznika osamotnionego w sporze o praworządność z UE.

Na Węgrzech Márki-Zay określił wybór, jakiego dokonają obywatele, jako wybór między Rosją a Zachodem – ten slogan staje się coraz bardziej prawdziwy. Jednak niezależnie od decyzji wyborców dynamika Europy Środkowej i Wschodniej nie pozostanie taka sama.

Źródło: onet.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close