Wiadomości

Kim był staruszek-samobójca pod gmachem rządu? Miał żalić się na raka i bezduszność systemu, ale przynosił medykom cukierki. Wdowa wpadła w rozpacz!

Podczas sobotniego protestu medyków pod kancelarią premiera na Al. Ujazdowskich w Warszawie doszło do tragedii. 94-letni Stanisław M. okaleczył się śmiertelnie. Włożył sobie w usta niewymagający zezwolenia materiał pirotechniczny i odpalił zapalnik. Odwiedziliśmy osiedle, które zamieszkiwał staruszek. Dowiedzieliśmy się rzeczy, które łamią serce. Był uwielbiany przez sąsiadów, a lekarze, których odwiedzał z powodu zaawansowanego wieku i poważnych chorób, wspominają go niebywale ciepło. Mówią, że złorzeczył na system i medyków, ale przynosił im cukierki.

Kim był staruszek-samobójca pod gmachem rządu? Miał żalić się na raka i bezduszność systemu, ale przynosił medykom cukierki. Wdowa wpadła w rozpacz!

Pułkownik Stanisław M. (†94 l.) dokonał śmiertelnego samookaleczenia 18 września na terenie białego miasteczka. Przyszedł tam o poranku. Był rozgoryczony. Miał przy sobie list i przedmiot, którym chciał odebrać sobie życie. Zobaczył tłumy ubranych w lekarskie i pielęgniarskie kitle ludzi i około godz. 10.20 zrobił coś strasznego. Coś co spowodowało nagły upływ krwi i mimo reanimacji, zebranych dookoła medyków, nie udało się go uratować. Przewieziono go do szpitala i tam zmarł.

A jakim był człowiekiem Stanisław M.? Fakt porozmawiał z osobami, które znały go osobiście. Byliśmy na osiedlu na warszawskiej Ochocie, gdzie mieszkał starszy pan. Zamieszkiwał jeden z lokali w wojskowym bloku.

Pani Teresa P. (86 l.) bardzo dobrze (bo aż od 38 lat) znała pana Stanisława. Najpierw dzielili wspólnie jedną klatkę. Potem pani Teresa przeprowadziła się dwie klatki dalej, ale sąsiad zawsze o niej pamiętał i miło z nią gawędził.

– Stanisław był takim pogodnym człowiekiem. Do tej pory, my sąsiedzi, nie potrafimy zrozumieć, dlaczego to wszystko się wydarzyło. Naprawdę nic nie wskazywało na to, że dojdzie do czegoś złego. Jesteśmy tym cały czas wstrząśnięci – mówi Faktowi.

I dodaje: – To naprawdę był dobry, empatyczny, dobrze wychowany człowiek. Nigdy nie przechodziliśmy obok siebie obojętnie. Zawsze pytał mnie: „sąsiadko, jak się czujesz?” I żartował: „byle byśmy tylko nie trafili do szpitala”. Mogę powiedzieć o nim tylko same dobre rzeczy. Absolutnie nie sprawiał też wrażenia, że jest smutny, czy że ma depresję. A na temat polityki nigdy się nie wypowiadał – podkreśla pani Teresa.

Sąsiedzi są w szoku

Podobnie opowiada pani Agnieszka z kiosku, który znajduje się tuż przy bloku zmarłego. – Nie mogę otrząsnąć się z tego wszystkiego. Znałam pana Stanisława od 30 lat. Zawsze porozmawiał ze mną, częstował czekoladkami. Taki po prostu był. To był bez wątpienia przyzwoity pan. Bardzo lubił czytać, najczęściej zaopatrywał się w prasę historyczną – opowiada.

Jak dowiedziano się o tragedii?

Zdaniem pani Teresy, mimo swojego wieku, pan Stanisław ciągle był w dobrej formie. – Często widywałam go, gdy chodził z wózeczkiem po zakupy. Zresztą, jego żona, mimo podobnego wieku, też chodziła – wspomina.

Jak sąsiedzi dowiedzieli się o śmierci kolegi? – Jedna z sąsiadek zauważyła płaczącą żonę, wdowę. Gdy zapytała, co się stało, usłyszała: „Staś nie żyje”. A na drugi dzień dowiedzieliśmy się wszystkiego z gazet – tłumaczy nam pani Teresa.

Protest medyków

Słowa naszych rozmówców potwierdzają medycy, którzy mieli okazję poznać pana Stanisława.

– Ten zmarły pan odwiedzał nas wielokrotnie. Rozmawiał z nami, komuś nawet przyniósł słodycze. Narzekał na system i mówił, że ciężko mu się dostać do lekarza. Mówił, że choruje onkologicznie, że ciężko mu się dostać do lekarza – opowiadała nam Beata Kalicka, przewodnicząca Związku Zawodowego Pracowników MSWiAP (Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji Publicznej).

Tragedia w „Białym miasteczku”. Czy faktycznie przy Stanisławie M. był list?

Do tragedii doszło w sobotę 18 września na Al. Ujazdowskich w Warszawie, gdzie pod gmachem kancelarii premiera zorganizowano protest, który nazwano „białym miasteczkiem”. Była to demonstracja pracowników służby zdrowia, którzy manifestowali swój sprzeciw wobec polityki płacowej w sektorze.

Gdy organizatorzy protestu zaczęli prowadzić poranną konferencję prasową, w miasteczku rozległ się huk. Był to wystrzał z materiału pirotechnicznego. Okazało się, że 94-letni Stanisław M. włożył sobie do ust petardę (lub podobny przedmiot) i ten sposób postanowił zakończyć swoje życie.

Staruszek przyszedł pod gmach siedziby rządu z listem. Niektórym dziennikarzom udało się go zobaczyć zanim list zabezpieczyły służby. Polska Agencja Prasowa twierdziła, że na kartce znajdowało się zdanie: „Oddałem życie jako protest przeciwko strajkowi służby zdrowia”. Co więcej PAP podawał, że w liście pojawiła się też adnotacja, tłumacząca, skąd sprzeciw 94-latka wobec manifestacji medyków: „bo jest polityczny przeciw Polsce PiS”.

Medycy są jednak zaskoczeni informacją, że starszy pan miał zostawić list pożegnalny:

– Nasi ratownicy zaczęli go natychmiast ratować. Rozcięliśmy mu ubrania i jestem przekonana, że nie było przy nim żadnego listu – zapewnia Beata Kalicka.

Natomiast informację o liście potwierdziła Faktowi prokuratura. – Rzeczywiście odnaleziono kartkę, ale jeżeli chodzi o treść, nie będziemy jej ujawniać – mówi prokurator Marek Skrzetuski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Dodaje, że starszy pan miał przy sobie dwa przedmioty. – W tej chwili trwa analiza, jakiego rodzaju była to broń – podkreśla.

Gdzie szukać pomocy w sytuacjach kryzysowych?

Jeśli potrzebujesz natychmiastowej pomocy, możesz się zgłosić do Ośrodków Interwencji Kryzysowej (OIK), które są w każdym większym mieście. Możesz tam otrzymać pomoc psychologiczną, prawną, materialną. Część OIK-ów jest czynna całą dobę i np. prowadzi noclegownie. POMOC jest bezpłatna! Nie musisz mieć ubezpieczenia.

Jeśli masz uporczywe i silne myśli samobójcze, możesz się także zgłosić do każdego szpitala psychiatrycznego. Tam również nie jest potrzebne ubezpieczenie zdrowotne. W sytuacjach nagłych (o ile powiesz, że to sprawa pilna) lekarz musi Cię przyjąć tego samego dnia.

Bezpłatny kryzysowy telefon zaufania dla młodzieży: 116 111 (czynny całodobowo, 7 dni w tygodniu). Dorośli mogą korzystać z bezpłatnego kryzysowego telefonu zaufania 116 123 (czynny 7 dni w tygodniu od 14:00 do 22:00).

Źródło: fakt.pl

Powiązane artykuły

Back to top button
Close