Im później, tym gorzej. Dążenie Jarosława Kaczyńskiego (71 l.) do jak najszybszych wyborów prezydenckich ma konkretną przyczynę. Upływający czas i coraz więcej negatywnych skutków epidemii koronawirusa osłabiają pozycję prezydenta Andrzeja Dudy (48 l.)!
Walka z epidemią trwa od początku marca i wyraźnie widać, że obostrzenia sanitarne coraz bardziej dają się nam we znaki, a to z kolei przekłada się na nasze nastroje, także polityczne. Wystarczy spojrzeć na słupki poparcia dla prezydenta Andrzeja Dudy. Niedawno cieszył się niesłabnącą popularnością i wydawało się, że drugą kadencję ma w kieszeni. Teraz czuje na plecach oddech pozostałych kandydatów, głównie Władysława Kosiniaka-Kamysza (39 l.) i Szymona Hołowni (44 l.). Taki obrót spraw wymusza na PiS dążenie do jak najszybszych wyborów. Przez sprzeciw Jarosława Gowina (59 l.) i opozycji nie udało się 10 maja, ale w ścisłym kierownictwie PiS obowiązuje przekonanie – im szybciej, tym lepiej.
– W początkowej fazie kryzysu objawia się „mechanizm słuszności” i władza zwykle zyskuje – ocenia prof. Ewa Marciniak (48 l.), politolog z UW. Tłumaczy, że ludzie chcą wierzyć w słuszność działań podejmowanych przez rządzących, ale ten stan dość szybko mija. Na kolejny aspekt sprawy wskazuje inny z pytanych przez nas ekspertów. – Od 2015 r. prezes Jarosław Kaczyński nieustannie narzuca agendę polityczną swojej konkurencji i swoim koalicjantom. Tak samo postępuje teraz, pokazując, że to od jego woli zależą decyzje polityczne w Polsce – wskazuje dr Bartosz Rydliński, politolog z UKSW. Dodaje, że prezes PiS najwyraźniej obawia się tego, że ostatnie porozumienie z Jarosławem Gowinem mogło zaszkodzić przekonaniu o jego decyzyjności.
Źródło: se.pl